Jajecznica Kolumba. Paweł Wakuła

Чтение книги онлайн.

Читать онлайн книгу Jajecznica Kolumba - Paweł Wakuła страница 3

Jajecznica Kolumba - Paweł Wakuła A to historia

Скачать книгу

później ujrzał ją pierwszy Europejczyk, portugalski żeglarz Bartolomeu Dias. Dziś to miejsce nosi nazwę Przylądka Dobrej Nadziei, a jego szczyt to słynna Góra Stołowa.

      – Hola! Hola! Nie tak prędko! – oburzyła się mama, widząc, że ja i tata wyrywamy sobie mapę z rąk.

      – Dopłynęli na południowy kraniec Afryki! – zawołał z satysfakcją tata. – Zuchy!

      Dziadek spojrzał na nas z uśmiechem i mówił dalej:

      – W tym miejscu Fenicjanie postanowili zatrzymać się na dłużej, wysiali jęczmień i bób i poczekali na zbiory. Mieli wówczas okazję przyjrzeć się uważnie niezwykłemu zjawisku: oto wędrując na zachód, mieli słońce po swojej prawej stronie! Sto lat później opisujący ich podróż grecki historyk Herodot uzna ten fragment relacji za kłamstwo. Człowiekowi mieszkającemu na półkuli północnej wydawało się to niedorzecznością! Dopiero Portugalczycy, którzy w czasach nowożytnych jako pierwsi przekroczyli równik, mogli potwierdzić ich słowa.

      – Dziadku, ale oni nie zostali w Afryce? Popłynęli dalej? – spytałem.

      – A jakże! Ruszyli znowu na północ, tym razem wzdłuż zachodniego brzegu kontynentu. Po trwającej trzy lata wędrówce wreszcie minęli Słupy Herkulesa i znaleźli się na Morzu Śródziemnym! To był naprawdę niezwykły wyczyn!

      – Słupy Herkulesa? – tata znowu zaczął szeleścić mapą. – Brzmi znajomo… Gdzie to jest?

      – W starożytności tę nazwę nosiły skały po obu stronach Cieśniny Gibraltarskiej – dziadek wskazał palcem. – Widzicie? To miejsce, w którym Morze Śródziemne łączy się z Atlantykiem. Fenicjanie byli najprawdopodobniej pierwszymi żeglarzami, którzy odważyli się wypłynąć przez tę cieśninę na otwarty ocean. Z dzisiejszej Hiszpanii sprowadzali srebro, żelazo i ołów, ale żeby zdobyć cynę, musieli wyprawiać się aż na Wyspy Brytyjskie, zwane wówczas Wyspami Cynowymi, a jedyna droga prowadziła właśnie przez Słupy Herkulesa. Ten szlak utrzymywali w wielkiej tajemnicy przed innymi żeglarzami.

      – A to sobki! – prychnęła z pogardą mama.

      – Takie informacje były niezwykle cenne, a Fenicjanie bardzo nie lubili konkurencji – roześmiał się dziadek. – Podczas swoich wypraw odkryli wiele nowych lądów, jako pierwsi dotarli do Wysp Kanaryjskich, na Maderę, Wyspy Zielonego Przylądka i Azory! Po drodze zakładali swoje kolonie na Sycylii, Korsyce, Malcie i w Afryce Północnej. Najbardziej znana jest Kartagina, która sama stała się wielkim imperium starożytności!

      Podekscytowany tata znowu przysunął do siebie mapę.

      – Jeśli dotarli na Wyspy Zielonego Przylądka… To do Ameryki mieli już blisko… Hm… Nie, to jednak kawał drogi…

      – Ale właśnie tam zaczyna wiać pasat5! – oznajmił triumfalnie dziadek. – Dokładnie ten sam wiatr, który wykorzystał Kolumb podczas swoich podróży.

      Mama spojrzała na dziadka ze zdumieniem.

      – Nie chce chyba tatuś powiedzieć, że Fenicjanie dopłynęli do Ameryki?

      – Grecki geograf Pauzaniasz twierdził, że podczas swoich wypraw dotarli oni do krainy zamieszkanej przez ludzi o czerwonej skórze i włosach podobnych do końskich ogonów. To chyba opis Indian? Z kolei inny starożytny geograf Diodor Sycylijski podaje, że wielka burza zapędziła okręty Kartagińczyków do wybrzeży wyspy poprzecinanej spławnymi rzekami. Rzecz w tym, że na Oceanie Atlantyckim nie ma takich wysp, to musiał być kontynent amerykański – wyjaśnił dziadek. – Ale to jeszcze nic! W XIX wieku odkryto w Brazylii wyrytą na skale Pedra da Gávea inskrypcję6 sporządzoną w języku fenickim! Do dzisiaj wśród naukowców trwa ożywiona dyskusja, czy przypadkiem nie jest to fałszerstwo.

      – A co tam jest napisane? – spytałem.

      – „Tyryjczyk Fenicjanin Badzir pierworodny Jethbaala” – odparł dziadek. – Są tacy, którzy twierdzą, że ten napis nie jest dziełem rąk ludzkich, lecz powstał przypadkowo w wyniku erozji7 skały… ale to raczej mało prawdopodobne. Trudno też przypuszczać, że ktoś w XIX wieku sporządził go dla żartu, bo wówczas nikt nie znał tego języka.

      – Co tu dużo gadać! – zdecydowała mama. – Jakiś Fenicjanin o imieniu Badzir rodem z miasta Tyr rozbił swój statek na wybrzeżu Brazylii i wyrył napis w skale. Mało to ja widziałam takich wandali? Podpisują się, gdzie tylko mogą, na ścianach kamienic, drzewach, ławkach…

      – To znaczy, że Badzir jest pierwszym wielkim podróżnikiem znanym z imienia – szepnąłem z podziwem. – A inni?

      – Tym, który jako pierwszy dotarł do Wysp Cynowych (pamiętacie, że chodzi o Wyspy Brytyjskie?), był Kartagińczyk, Himilkon. Wyruszył wzdłuż wybrzeży dzisiejszej Francji, Hiszpanii i Portugalii, przedostał się przez Słupy Herkulesa i dopłynął do Bretanii, następnie przepłynął na drugą stronę kanału La Manche i wylądował na Półwyspie Kornwalijskim. To właśnie tam w czasach antycznych znajdowały się największe w Europie kopalnie cyny niezbędnej do produkcji brązu8. Himilkon opisał swoją podróż w relacji, która jednak nie przetrwała do naszych czasów, znamy ją jedynie ze wzmianek późniejszych autorów rzymskich. W swoim dziele nie szczędził opisów morskich potworów, ciemności i mgieł czyhających na kupców, którzy zechcieliby udać się w jego ślady. Wszystko po to, żeby zniechęcić ich do poszukiwania cennych kopalni cyny.

      – A to cwaniak! – roześmiał się tata. – Ale trzeba przyznać, że niezły był z niego śmiałek!

      – Równie odważny musiał być żyjący mniej więcej w tym samym czasie Hannon. Wybrał jednak inny kierunek żeglugi – mówił dalej dziadek. – Na czele sześćdziesięciu statków wyruszył na południe wzdłuż zachodnich wybrzeży Afryki, zakładając po drodze kartagińskie kolonie. Dotarł do Zatoki Gwinejskiej i wylądował na jej wybrzeżu, gdzieś w okolicy dzisiejszego Kamerunu lub Gabonu. Wrócił do domu jako bogaty człowiek z bardzo cennym ładunkiem kości słoniowej. Przywiózł też ze sobą wiele egzotycznych zwierząt oraz trzy skóry nieznanych dotąd goryli. Może chciał swój ładunek korzystnie sprzedać, a może tylko zaimponować rodakom? W każdym razie legenda mówi, że wkroczył do miasta na rydwanie zaprzężonym w sześć lwów!

      Tata uderzył się dłonią w kolano.

      – To się nazywa reklama!

      – Niestety, nie wyszła mu na dobre… – westchnął dziadek. – Kartagińscy kapłani uznali, że człowiek, którego słuchają się dzikie zwierzęta, jest niebezpieczny i skazali go na śmierć! Przywiezione przez niego skóry goryli trafiły do świątyni bogini Tanit. Znajdowały się tam aż do czasów zniszczenia Kartaginy przez Rzymian w roku 146 p.n.e. Trzysta pięćdziesiąt lat po wyprawie Hannona!

      – Szkoda, że ten dzielny żeglarz tak smutno skończył – westchnęła mama. – Tyle zrobił dla swoich rodaków, a oni tak okrutnie z nim postąpili…

      Tata wzruszył ramionami.

      – Po prostu kapłani zazdrościli mu bogactw.

      – Mogło

Скачать книгу


<p>5</p>

Pasat – stały wiatr wiejący w strefie międzyzwrotnikowej, wykorzystywany przez żeglarzy pokonujących w obu kierunkach Atlantyk.

<p>6</p>

Inskrypcja – napis wyryty w twardym materiale.

<p>7</p>

Erozja – proces niszczenia powierzchni przez czynniki naturalne – słońce, wiatr i wodę.

<p>8</p>

Brąz – stop miedzi i cyny, w czasach tak zwanej epoki brązu 3400-700 p.n.e. wytwarzano z niego broń, pancerze i narzędzia.