Zaklinacz. Donato Carrisi

Чтение книги онлайн.

Читать онлайн книгу Zaklinacz - Donato Carrisi страница 26

Zaklinacz - Donato Carrisi Mila Vasquez

Скачать книгу

      Goran natychmiast zadał sobie pytanie, dlaczego człowiek w sytuacji Alexandra Bermanna – z trupem w bagażniku i z zamiarem odebrania sobie życia, gdy tylko będzie to możliwe – miałby odczuwać potrzebę zadzwonienia do żony.

      Seryjni mordercy nie tłumaczą się ze swoich czynów. Jeśli to robią, to dlatego, że chcą stworzyć inny obraz samych siebie, ponieważ leży to w ich oszukańczej naturze. Ich celem jest wypaczenie prawdy, zagęszczenie zasłony dymnej, którą się otaczają. Ale wydawało się, że w przypadku Bermanna wygląda to inaczej. W jego głosie była niecierpliwość, jakby chciał doprowadzić coś do końca, zanim będzie za późno.

      O wybaczenie czego prosił Alexander Bermann?

      Goran był pewny, że miało to coś wspólnego z jego żoną i ich stosunkami.

      – Panie doktorze, proszę to powtórzyć…

      Goran otworzył oczy i zobaczył Milę, która odwróciła się na siedzeniu i wpatrywała w niego, czekając na odpowiedź.

      – Być może Weronika Bermann coś odkryła. Prawdopodobnie był to powód kłótni między nią i mężem. Moim zdaniem on chciał ją prosić o wybaczenie właśnie tego.

      – A dlaczego ta informacja miałaby być dla nas taka ważna?

      – Nie wiem, czy jest ważna… Ale człowiek w jego sytuacji nie traci czasu na załagodzenie zwykłej małżeńskiej sprzeczki, jeśli nie ma w tym jakiegoś celu.

      – A jaki to mógłby być cel?

      – Może jego żona nie jest do końca świadoma, co wie.

      – A on tym telefonem chciał powstrzymać jej domysły, żeby uniemożliwić dotarcie do sedna. Albo zdradzenie nam jakiegoś szczegółu…

      – Tak, o tym właśnie myślę… Aż do tej chwili Weronika Bermann chętnie z nami współpracowała, nie miałaby żadnego interesu w ukrywaniu czegoś, gdyby nie myślała, że ta informacja nie ma nic wspólnego z oskarżeniami wobec jej męża, ale odnosi się tylko do nich dwojga.

      W oczach Mili wszystko rysowało się teraz dużo wyraźniej. To przeczucie kryminologa nie oznaczało jednak przełomu w śledztwie. Trzeba je było najpierw zweryfikować. Dlatego Goran na razie nie rozmawiał o tym z Roche’em.

      Mieli nadzieję, że spotkanie z Weroniką Bermann podsunie im jakieś znaczące sugestie. Tego rodzaju nieformalną pogawędkę powinien przeprowadzić Boris, jako ekspert od przesłuchań, jednak Goran zdecydował, że z żoną Bermanna zobaczy się tylko on i Mila. Boris przyjął to tak, jakby chodziło o polecenie wydane przez zwierzchnika, a nie przez cywilnego konsultanta, ale jego niechęć do Mili wzrosła. Nie pojmował, dlaczego to ona ma wziąć udział w tej rozmowie.

      Mila wyczuwała napięcie i tak naprawdę nawet ona nie do końca rozumiała powody, które skłoniły Gorana do wybrania jej, a nie Borisa. Borisowi pozostał tylko obowiązek poinstruowania, jak prowadzić rozmowę. I to właśnie robił do chwili, gdy zgubił się przy manipulowaniu GPS-em, starając się znaleźć cel podróży.

      Mila zastanawiała się nad uwagą Borisa, gdy Stern i Rosa szkicowali portret Alexandra Bermanna: „Czuję się jakby oślepiony. Wszystko jest zbyt czyste”.

      Ta doskonałość była mało wiarygodna. Wydawało się, jakby przygotowano ją na użytek kogoś innego.

      Wszyscy mamy jakąś tajemnicę, powtórzyła w myślach Mila. Ja też.

      Zawsze jest coś do ukrycia. Gdy była mała, ojciec mawiał: „Wszyscy dłubiemy palcem w nosie, i choć staramy się to robić, gdy nikt nas nie widzi, jednak to robimy”.

      Co więc ukrywał Alexander Bermann?

      Co wie jego żona?

      Jak ma na imię dziewczynka numer sześć?

      Dotarli na miejsce prawie o świcie. Nad miasteczkiem górował mały kościółek wciśnięty w zakręt grobli, a domy stały nad rzeką.

      Siostra Weroniki Bermann zajmowała mieszkanie nad piwiarnią. Sarah Rosa uprzedziła ją telefonicznie o ich wizycie. Jak było do przewidzenia, nie oponowała. Telefon miał uspokoić jej ewentualne obawy, że będzie przesłuchiwana. Jednak Weronika Bermann nie potrzebowała zapewnień policjantki, prawdopodobnie zgodziłaby się na najbardziej surowe przesłuchanie.

      Przyjęła Milę i Gorana w rannych pantoflach i szlafroku – była dopiero siódma rano. Zaprosiła ich do saloniku, z belkami pod sufitem i rzeźbionymi meblami, i zaproponowała świeżo zaparzoną kawę. Mila i Goran zajęli miejsca na kanapie, a Weronika Bermann przycupnęła na brzegu fotela. Patrzyła zgaszonymi oczami kobiety, która nie może ani spać, ani płakać. Położyła ręce na kolanach i Goran wyczuł, że jest spięta.

      Pokój oświetlony był ciepłym żółtym światłem lampy przykrytej starą chustą, a zapach ozdobnych roślin stojących na parapecie okna stwarzał miły, przytulny nastrój.

      Siostra Weroniki Bermann nalała kawę i zabrała pusty dzbanek. Gdy zostali sami, Goran pozwolił Mili nawiązać rozmowę. Zadawanie pytań, z którymi tu przyjechali, wymagało taktu. Mila odczekała dłuższą chwilę, pijąc kawę. Nie spieszyło jej się, chciała zacząć dopiero wtedy, gdy kobieta zrezygnuje z postawy obronnej. Boris uprzedził ją, że w pewnych przypadkach wystarcza jedno niewłaściwe zdanie, żeby rozmówca zamknął się w sobie i odmówił współpracy.

      – Pani Bermann, to wszystko musi być dla pani bardzo męczące. Przykro nam, że zjawiamy się o takiej porze.

      – Proszę się nie przejmować, jestem przyzwyczajona do wczesnego wstawania.

      – Chcemy lepiej poznać pani męża, także dlatego, że tylko wtedy będziemy mogli ustalić, w jakim stopniu był w to zamieszany. A proszę mi wierzyć, w całej tej sprawie jest wiele niewyjaśnionych kwestii. Niech pani nam o nim opowie…

      Wyraz twarzy Weroniki pozostał niezmieniony, ale jej spojrzenie stało się bardziej intensywne.

      – Alexander i ja znaliśmy się jeszcze z liceum – zaczęła. – Był starszy ode mnie o dwa lata i grał w drużynie hokejowej. Nie był wybitnym sportowcem, ale wszyscy go lubili. Jedna z moich koleżanek się z nim spotykała i dzięki temu go poznałam. Zaczęliśmy wychodzić razem, ale całą grupą, jako przyjaciele. Niczego między nami nie było i nawet nie myśleliśmy, że mogłoby nas połączyć uczucie. Prawdę mówiąc, nie sądzę, żeby patrzył na mnie wtedy w ten sposób… To znaczy, jak na przyszłą narzeczoną. Ani ja na niego.

      – Stało się to później…

      – Tak. Czy to nie dziwne? Po liceum straciłam go z oczu i przez wiele lat się nie widzieliśmy. Od wspólnych przyjaciół wiedziałam, że studiował na uniwersytecie. Pewnego dnia znowu pojawił się w moim życiu. Zadzwonił do mnie, mówiąc, że przypadkiem znalazł mój numer w książce telefonicznej. Później dowiedziałam się od tych samych przyjaciół, że było inaczej, bo kiedy wrócił po egzaminach dyplomowych, pytał, co się ze mną dzieje…

      Słuchając jej, Goran miał wrażenie, że nie poddaje się nostalgii, a jej opowieść ma określony

Скачать книгу