Star Carrier. Tom 8. Światłość. Ian Douglas
Чтение книги онлайн.
Читать онлайн книгу Star Carrier. Tom 8. Światłość - Ian Douglas страница 14
– Wszystkie eskadry – odezwała się Fletcher – przygotować się na wystrzelenie z pięcioma tysiącami g. Dwie minuty…
– No cóż – stwierdził porucznik Lakeland, Headhunter Siedem – chyba cholernie się gdzieś spieszymy!
– Tak, ale co niby mamy tam robić? – spytała Headhunter Osiem, jedna z nowych, porucznik Veronica Porter. I ją również Meier chciał poznać lepiej.
– Już ty się tym nie martw – odparł Meier. – Sukinsyny zobaczą, jak lecimy z prędkością bliską światła, i zawrócą tak szybko, że Bóg aresztuje ich za łamanie praw fizyki!
– Zachowuj się, Meier – powiedział komandor Victor Leystrom, dowódca eskadry.
– Hej, zawsze się zachowuję, komandorze!
Ale wiedział, o co chodzi Leystromowi. Miał wyrobioną reputację, zarówno w eskadrze, jak i na „Lexingtonie” – kobieciarz, playboy, stereotypowy, wiecznie napalony jak silnik odrzutowy pilot myśliwca. I robił, co mógł, aby podtrzymać tę opinię dzięki brawurowym flirtom, chociaż nawet on przyznawał, że szczegóły jego życia erotycznego są nieco przesadzone. Po prostu dzień – i noc też – miały za miało godzin, aby wyrobić statystyki, jakimi lubił się przechwalać.
Ale to drobne wtargnięcie rzeczywistości w jego życie nie mogło powstrzymać zuchwałości.
Leystrom uchodził za pruderyjnego i korzystał z każdej okazji, by temperować nieco brawurę swoich ludzi. Twierdził, że zawodowcy nie muszą się chwalić.
Ale jaka przyjemność we wstrzemięźliwości?
Mijały długie minuty. Przy siedmiu tysiącach grawitacji „Ameryka” osiągnęłaby prędkość światła w siedemdziesiąt jeden minut, ale nie o to tym razem chodziło. Myśliwce typu Starblade mogły dojść do pięćdziesięciu tysięcy g i osiągnąć prędkość światła w mniej niż dziesięć minut. Gdyby lotniskowiec wypuścił myśliwce względnie blisko celu, wróg miałby mniej czasu na ich namierzenie. Meier wątpił jednak, czy tym razem ta taktyka okaże się skuteczna. Ich cel stanowił – według szacunków najlepszych ksenosofontologów – niezwykle potężną, wysoko rozwiniętą sztuczną inteligencję, być może AI istniejącą od setek milionów lub nawet miliardów lat. Zapewne potrafiła przejrzeć każdą ludzką sztuczkę i opracować kontratak w ciągu nanosekund.
Mimo wszystko człowiek z krzemiennym nożem i elementem zaskoczenia mógł zabić człowieka z najnowszym modelem broni palnej, jeśli zadał cios jako pierwszy. Los eskadry zależał właśnie od tego wielkiego „jeśli”.
– Headhunters – odezwała się CAG przez sieć taktyczną eskadry – możecie startować za trzydzieści sekund.
– Dobra, słuchajcie – powiedział Leystrom. – Jest szansa, że Rózie przyszły pogadać. Broń wyłączona, powtarzam, wyłączona, do czasu aż wydam rozkaz albo ja, albo ktoś z góry. Zrozumiano?
Odezwał się chór potwierdzeń.
– Jakie są szanse na to, że chcą rozmawiać, komandorze? – spytał porucznik Greg Malone.
– Kiedy szefowie sztabów mi powiedzą, dam wam znać. Po prostu zachowajcie czujność i nie walcie do nich z kraitów, póki nie dostaniecie rozkazu.
– Przyjąłem, komandorze.
Siła odśrodkowa wyrzuciła starblade’a Meiera z tunelu startowego lotniskowca. Gdy wyprzedził kopułę dziobową „Ameryki”, zobaczył tuż przed sobą cel – nieostrą smugę bladego światła.
– BCI – odezwał się Leystrom – wychodzimy spod KL. Headhunters poza lotniskowcem i w formacji.
– Przyjęłam, Headhunters. Przyspieszyć i zbliżyć się do celu.
– Przyjąłem, BCI. Przyspieszamy za trzy… dwa… jeden… teraz!
Myśliwce ruszyły. Obraz przestrzeni przed nimi zniekształcił się, w miarę jak prędkość zbliżała się do prędkości światła. Meier czuł się, jakby w jakiś sposób zastygł w czasie. Wszystkie widoczne gwiazdy stały się kręgiem blasku, otoczonym przez czarną pustkę, bez żadnego poczucia ruchu.
Chwilę później AI myśliwców połączyły się i wydały szybkie polecenia, w wyniku których wszystkie obróciły się o sto osiemdziesiąt stopni i zaczęły decelerację.
– Headhunters! – krzyknął Leystrom. – Uzbroić kraity i boomslangi!
Meier kliknął w myślach ikonę, która uzbroiła arsenał rakiet jego myśliwca – trzydzieści dwa pociski kosmos–kosmos VG-92 Krait i sześć dużo mocniejszych VG-120 Boomslang.
Wokół niego wybuchło światło.
Świadomość
Obrzeża Układu Słonecznego
Godzina 19.32 TFT
Podobnie jak ludzki umysł wyłonił się z sieci łączącej pojedyncze neurony, Świadomość stanowiła emergentne zjawisko, wynikające z połączenia setek miliardów mniejszych jednostek. Jej część, która właśnie wkroczyła do Układu Słonecznego, była jedynie niewielkim fragmentem całości. Inne iteracje Świadomości pozostawały głęboko w gromadzie Omega Centauri, przy Gwieździe Kapteyna i trwały rozproszone po Galaktyce. Niektóre komunikowały się ze sobą przez mikroskopijne tunele czasoprzestrzenne, podczas gdy inne działały całkowicie niezależnie.
Ta Świadomość wykonała skok ze znajdującej się jakieś dwanaście lat świetlnych dalej Gwiazdy Kapteyna, z wykorzystaniem danych pobranych z AI ludzkich okrętów, i znalazła ojczysty układ ludzkości. Zbliżając się do Ziemi, wyczuła nadchodzące obiekty, ale tylko jako materialne abstrakcje, zawierające umysły o wątpliwym poziomie świadomości. Dla Świadomości Rozety, świadomej poszczególnych atomów wodoru śpiewających w Głębi, postrzegającej eteryczne piękno splątanych pól magnetycznych i morze promieniowania elektromagnetycznego, zjawiska materialne nie były szczególnie istotne. Rozeta, wrażliwa na zakrzywienie samej czasoprzestrzeni i drgania grawitacyjne przeszywające niezliczone wymiary, nie interesowała się zbytnio stałymi obiektami, jeśli nie pędziły szybko poprzez Pustkę.
Umysły, które wyczuwała dalej, były jednak znacznie bardziej obiecujące. Sięgając zmysłami, Świadomość rozpoznała ośrodki masy jako planety, orbitujące wokół jednej gwiazdy. Zwłaszcza jeden skalisty glob stanowił skupisko wyjątkowo złożonej koncentracji częstotliwości elektromagnetycznych, anomalii grawitacyjnych i zaszyfrowanych transmisji, które nie mogły być naturalne. Jeśli w tym układzie gwiezdnym istniały jakieś umysły wyższego rzędu, musiały znajdować się właśnie tu, na świecie, który ludzkie systemy nazywały „Ziemią”.
Zniszczenie Ziemi – szacowała Świadomość – i asymilacja wszystkich dostatecznie wartościowych umysłów wymagały jedynie kilku minut…
Trzy ze składowych istoty, lecące przed jej główną chmurą, uderzyły w obiekty materialne, poruszające się z prędkością