.
Чтение книги онлайн.
Читать онлайн книгу - страница 13
– Ten dym, czy też mgła, to najwyraźniej rój tego, co nasi ludzie nazywają „świetlikami” – wyjaśnił w jego głowie Lawrence Vandenberg, sekretarz obrony. – Nie do końca nanotechnologia, ale to maleńkie maszyny działające zgodnie z zaprogramowanymi instrukcjami. Można z ich pomocą zbudować wielkie, złożone struktury w otwartej przestrzeni kosmicznej. Albo użyć ich jako broni. Chmura pojawiła się jakieś czterdzieści jednostek astronomicznych od Słońca i leci w stronę Ziemi. Przy obecnej prędkości znajdzie się tu w ciągu dwóch i pół godziny.
– Musisz to zobaczyć, Gene – powiedział Koenig. Admirał Gene Armitage był starszym szefem sztabu.
– Myślałem, że mamy więcej czasu, panie prezydencie – odezwał się Armitage, gdy zobaczył materiał. – Myślałem, że mamy umowę…
– Nigdy nie mieliśmy pewności, czy istota z Rozety w ogóle rozumie, czym jest umowa lub traktat – odparł ponuro Koenig. – Kod Omega sprawił, że w końcu w ogóle nas zauważyła. Być może znalazła sposób na zwalczenie wirusa.
– Zapewne zrobiła to kilka nanosekund po kontakcie z nim – stwierdził Armitage. – Zaawansowane AI działają w zupełnie innym tempie niż ludzie.
– Po co więc czekać? Minął prawie miesiąc, odkąd zatrzymaliśmy ją przy Gwieździe Kapteyna.
– Nie wiem, sir. Może miała inne rzeczy na głowie.
– Wyślij wszystkie dostępne okręty, Gene – rozkazał Koenig. – Również to, co mamy w stoczniach. Uszkodzone jednostki, myśliwce, nie w pełni ukończone łajby. Musimy powstrzymać tę chmurę przed dotarciem do Ziemi.
– Tak jest, sir – odparł Armitage z wahaniem. – A co z „Republiką”?
Koenig sprawdził wewnętrzny zegar.
– O ile Gray nie postanowił zawrócić, gdy to zaobserwował, musiał już uruchomić napęd Alcubierre’a. – Koenig nie wspomniał, że rozkazy Graya kazały mu udać się do Deneba za wszelką cenę. Nie zapowiadało się na to, aby miał szybko wrócić.
Otworzył kolejny kanał.
– Konstantin?
Nie uzyskał odpowiedzi, co głęboko go zaniepokoiło. Konstantin stanowił prawdopodobnie najbardziej zaawansowaną AI w Układzie Słonecznym, a Koenig polegał na jego poradach… zwłaszcza w obliczu egzystencjalnych zagrożeń.
– Konstantin?
Odpowiedział Pierre.
– Panie prezydencie, Konstantin nie jest już online.
– Co? Gdzie się podział, do cholery?
– Tylko zgaduję, ale wygląda na to, że zdał sobie sprawę z zagrożenia i dopilnował, aby trudno go było wykryć.
Świetnie. Po prostu świetnie. Najpotężniejszy umysł strategiczny w arsenale ludzkości rzucił okiem na nadchodzące zagrożenie, po czym wskoczył do cyberdziury i zamknął za sobą właz.
– Wysłać transmisję do Fortu Meade – rozkazał Koenig AI Białego Domu. – I Crisium… i Genewy. Musimy natychmiast przeciąć węzeł gordyjski.
Miał nadzieję, że mają coś w zanadrzu i zdążą to wykorzystać.
VFA-211 „Headhunters”
TC/USNA CVS „Ameryka”
Orbita synchroniczna Ziemi
Godzina 19.13 TFT
Porucznik Jason Meier przygotował się na wystrzelenie jego myśliwca SG-420 Starblade.
– Headhunter Trzy, gotowy do wystrzelenia – oznajmił.
– Przyjęłam, Headhunter Trzy – odezwał się głos w jego głowie. – Proszę czekać. „Ameryka” opuszcza dok.
Jak się nazywała? A tak, Fletcher. Jego nowy CAG. Jej głos brzmiał atrakcyjnie i nie mógł się doczekać, aż pozna ją osobiście. Naprawdę pozna, a nie tylko wysłucha standardowej gadki powitalnej. Tak… Oczywiście brzmiała profesjonalnie, ale Meierowi wydawało się, że wyczuwa w jej głosie jakieś ciepło i być może potrzebę tego, co zapewnić mógł właśnie on.
W każdym razie na pewno zamierzał spróbować.
Jason Meier wciąż przyzwyczajał się do zmian w personelu, odkąd „Headhunters” przeniesiono przed trzema dniami na „Amerykę”. Eskadra VFA-211 stacjonowała na „Lexingtonie”, ale ten lotniskowiec mocno ucierpiał podczas bitwy przy Gwieździe Kapteyna, a to, co zostało z jego myśliwców, przeniesiono. Kilka własnych eskadr „Ameryki” przesunięto wcześniej na „Republikę” i Meier zastanawiał się, czy ktokolwiek we flocie miał chociaż blade pojęcie, co robi.
Poczuł lekkie przyspieszenie, gdy kilometrowej długości lotniskowiec zaczął opuszczać dok. W głowie wyświetlały mu się obrazy zarówno z zewnętrznych kamer „Ameryki”, jak i z samej stacji.
Staruszka nie wygląda za dobrze – pomyślał. Miał szczególny sentyment do tego lotniskowca, nawet jeśli przydzielono go tu mniej niż dobę temu. To właśnie „Ameryka” zjawiła się w ostatniej chwili przy Gwieździe Kapteyna, ratując tyłek „Lexingtonowi”.
Obserwując, jak okręt zwalnia cumy magnetyczne, pomyślał, że „Ameryka” nie jest wcale w szczególnie lepszym stanie niż „Lex”, ale przynajmniej wciąż mogła poruszać się o własnych siłach. Gdy ich napęd zawiódł po drodze od Układu Słonecznego, niewielka flota holowników SAR zaciągnęła zarówno „Amerykę”, jak i „Lexingtona” do portu orbitalnego. Otwarte pozostawało pytanie, czy „Lex” w ogóle zostanie naprawiony, czy może zezłomowany.
Możliwe, że pytanie to nie miało już znaczenia. Istota, która znacznie uszkodziła oba okręty przy Gwieździe Kapteyna, właśnie pojawiła się na obrzeżach Układu Słonecznego i podobno kierowała się prosto na Ziemię. Mobilizowano więc każdy okręt, który dało się rzucić przeciwko niej.
Problem w tym, że lista zdatnych do walki jednostek ostatnio znacznie się przerzedziła. Przez bitwę przy Gwieździe Kapteyna, przez długotrwałą wojnę z imperium Sh’daar i przez brutalną wojnę domową, która rozbiła Konfederację Ziemską. Flota USNA desperacko potrzebowała okrętów.
O ile wspólne siły poszczególnych flot Ziemi w ogóle miały jakąkolwiek szansę w walce z tak zaawansowanym technologicznie i potężnym przeciwnikiem jak istota z Rozety.
Większość z tego, czego dokonywała obca istota, która manipulowała czasoprzestrzenią w sposób wymykający się ludzkiemu zrozumieniu, trudno było nawet uznać za technologię.
Jak kilkaset lat wcześniej powiedział pewien znany pisarz i filozof, „każda dostatecznie zaawansowana technologia jest nieodróżnialna od magii”.
– VFA-211 – znów usłyszał seksowny głos – czekajcie na wystrzelenie.