Star Carrier. Tom 8. Światłość. Ian Douglas

Чтение книги онлайн.

Читать онлайн книгу Star Carrier. Tom 8. Światłość - Ian Douglas страница 12

Star Carrier. Tom 8. Światłość - Ian Douglas

Скачать книгу

megastruktury.

      KIC 8462852 otrzymała wówczas nieoficjalną nazwę „Gwiazda Tabby”, od imienia Tabethy S. Boyajian, przewodzącej grupie naukowców, która po raz pierwszy zwróciła uwagę na ten obiekt. Nazwaną ją także „Gwiazdą WTF”, od tytułu artykułu Boyajian „Where’s the Flux?”. Wówczas „WTF” było też slangowym skrótem na wyrażenie „what the fuck?”, które oznaczało zaskoczenie lub niedowierzanie…

      Od czasu wizyty „Ameryki” w układzie dopisano znacznie więcej informacji. Przez ponad trzy stulecia astronomowie próbowali wyjaśnić dziwne zachowanie gwiazdy, biorąc pod uwagę opcje inne niż istnienie obcych supercywilizacji. Najpopularniejsza hipoteza łączyła szybkie obroty gwiazdy, powodujące zacienienie grawitacyjne, z obecnością nietypowo nachylonego dysku akrecyjnego – mimo faktu, że nigdy nie udało się zaobserwować obecności dysku w podczerwieni. Inne propozycje obejmowały zderzenie dużych planet z gwiazdą, powodujące rozjaśnienie, które przez wieki przygasało.

      Problem w tym, że żadne z tych wyjaśnień nie pasowało do wszystkich danych, a były tak złożone, że aż nieprawdopodobne.

      Graya całkiem to bawiło. W roku 1960 Freeman Dyson, matematyk i fizyk teoretyczny, zasugerował, że w poszukiwaniach zaawansowanych cywilizacji należy skupić się na szukaniu gwiazd, które z niewyjaśnionych przyczyn przygasają, co może wskazywać na istnienie sfer Dysona lub rojów Dysona. Celem tych hipotetycznych megastruktur było wychwycenie całego promieniowania emitowanego przez gwiazdę za pomocą albo sferycznej chmury kolektorów słonecznych, albo otaczającej ją szczelnej skorupy. Na początku dwudziestego pierwszego wieku ludzkość dysponowała sprzętem pozwalającym na znalezienie śladów pozaziemskiej inteligencji. Lecz kiedy zaobserwowano fenomen, który Dyson przewidział, uznano to za naturalne zjawisko.

      W końcu jednak Agletsch, gatunek międzygwiezdnych kupców, namówił Konstantina do przyjrzenia się gwieździe KIC 8462852. Gray sprzeciwił się rozkazom i za namową Konstantina zabrał „Amerykę” do Gwiazdy Tabby, gdzie odkrył ruiny obcej megastruktury i cyfrową inteligencję, zwaną Satori.

      A teraz miał tam wrócić. Jego misja polegała na odwiedzeniu Satori przy Gwieździe Tabby, a następnie próbie kontaktu z tym, co zamieszkiwało Deneb i zniszczyło znaczną część ich infrastruktury.

      Czy Denebianie będą skłonni pomóc ludzkości w walce z istotą z Rozety? Czy cokolwiek odpowiedzą? Tego nikt nie wiedział.

      Czterdzieści minut później „Republika” przyspieszała w tempie siedmiu tysięcy g. Przyspieszenie nie było odczuwalne, bo każdy atom okrętu przyspieszał w tym samym tempie wewnątrz pola grawitacyjnego, w praktyce będąc w stanie swobodnego spadku. Poruszali się ze znacznym procentem prędkości światła, a niebo przed i za nimi zaczynało wyglądać dziwnie, gdy pojawiły się efekty relatywistyczne.

      – Kapitanie Gray – odezwała się Ellen Waters, starsza oficer do spraw czujników – mamy tu coś dziwnego. Położenie dwa-osiem-pięć minus jeden-pięć.

      Gray spojrzał we wskazanym kierunku i powiększył obraz we własnej głowie. Zobaczył… świat­ło.

      – Wydział kseno – zawołał – co myślicie o strukturach na bakburcie?

      – Nie jestem pewna, kapitanie – odpowiedziała doktor Wasiliewa. – Wygląda jak pokaz świateł Rozety.

      – Tak myślałem. „Republika”, możesz skorygować obraz pod względem zaburzeń relatywistycznych?

      – Korekta w toku, kapitanie.

      Szybki ruch przez kosmos zakrzywiał nadchodzące promienie światła, przesuwając obraz gwiazd i innych obiektów do przodu, zniekształcając go. Przy obecnej prędkości, wynoszącej około sześć dziesiątych c, efekt nie był wielki, ale irytujący. AI „Republiki” zastosowała algorytm matematyczny do obrazu z sensorów optycznych i stał się on jasny jak kryształ.

      Promienie wydawały się pochodzić z pustej przestrzeni, rozdzielały się, tworząc coś wyglądającego jak wejście do tunelu. Świetlista mgiełka wyłaniała się z tunelu, pojawiły się geometryczne kształty z białego oraz żółtego blasku.

      – To zdecydowanie zjawisko powiązane z Rozetą, kapitanie – oznajmiła Wasiliewa. – Zmieni pan kurs na przechwytujący?

      Gray rozważał tę kwestię tylko przez sekundę.

      – Nie.

      – Kapitanie! – odezwał się komandor Rohlwing. Brzmiał, jakby był w szoku. – Jeśli to istota z Rozety, to znaczy… Przecież nie powinno jej tu być! Ziemia potrzebuje każdego okrętu do obrony!

      Gray zamknął oczy. Stał przed tym samym niemożliwym wyborem po raz drugi w ciągu ostatnich dwóch tygodni. Uważał, że to niesprawiedliwe.

      – Po pierwsze – powiedział – lekki lotniskowiec ma zbyt małą siłę ognia, żeby zaważyć na wyniku walki z tym czymś. Po drugie i ważniejsze, w tej ­chwili udanie się do układu Deneba i poproszenie o pomoc to jedyna szansa Ziemi. I to właśnie zamierzam zrobić.

      – Ale…

      – Łączność, przesłać skorygowane obrazy tego, co widzimy, na Ziemię wraz z ostrzeżeniem. Niech wiedzą, co nadchodzi.

      – Tak jest, kapitanie. Czas transmisji z prędkością światła to obecnie jedenaście minut.

      – Czy dotrze do Ziemi przed tym… czymś?

      – Tak, sir. Nasza wiadomość przyleci pierwsza.

      – To najlepsze, co możemy zrobić.

      Przez następne kilkanaście minut Gray i pozostali członkowie załogi, którzy nie byli zajęci bieżącymi operacjami, obserwowali dziwaczne wzory, w jakie układało się świat­ło. Wszyscy widzieli to samo przy Gwieździe Kapteyna lub słyszeli o tym od innych, którzy brali udział w bitwie.

      Ciekawe, czy gdy wrócimy, wciąż Ziemia tam będzie – pomyślał gorzko Gray.

      Nie dało się wykluczyć scenariusza, w którym nawet ­jeśli Denebianie użyczą ludziom jakiejś niesamowitej broni, dla Ziemi będzie już za późno…

      Rozdział czwarty

      1 lutego 2426

      Nowy Biały Dom

      Waszyngton

      Godzina 18.02 EST

      – Wiadomość do pana, panie prezydencie. Priorytet czerwony jeden-jeden.

      – Dziękuję, Pierre – odparł Koe­nig. – Odkoduj i odtwórz.

      – Tak jest. – Głos należał do nowej AI opiekującej się Nowym Białym Domem. Pierre Charles L’Enfant, po którym dostała imię, był francuskim architektem, który zaprojektował rozkład oryginalnego Waszyngtonu pod koniec osiemnastego wieku.

      – Przepraszam, Gene – powiedział Koe­nig do wysokiego mężczyzny, przebywającego wraz z nim w Gabinecie Owalnym. – Muszę odebrać.

      –

Скачать книгу