Gwiazda Demonów. B.V. Larson
Чтение книги онлайн.
Читать онлайн книгу Gwiazda Demonów - B.V. Larson страница 19
– Dzień dobry, kapitanie i pani porucznik. W czym mogę pomóc?
Zerknąłem za jego plecy, gdzie najbardziej seksowna osoba z jego ekipy jedną ręką regulowała pokrętło mikroskopu, a w drugiej trzymała kanapkę.
– Muszę na kilka minut pożyczyć doktor Kalu – powiedziałem.
– Och, czy coś się stało?
– W żadnym wypadku. To sprawa administracyjna, a nie naukowa.
Benson zrobił skonsternowaną minę, ale kiwnął głową.
– Oczywiście, sir. A teraz proszę wybaczyć, ale mam sporo pracy. – Po tych słowach odwrócił się plecami.
Adrienne tymczasem podeszła do Kalu i stuknęła ją w ramię, a tamta drgnęła, zaskoczona. Moja dziewczyna nachyliła się, powiedziała jej na ucho coś, czego nie dosłyszałem, a potem obie kobiety opuściły laboratorium.
Poszedłem za nimi. Usiedliśmy w pobliskiej salce konferencyjnej, za szczelnie zamkniętymi drzwiami. Adrienne najwyraźniej przejęła inicjatywę, więc postanowiłem trzymać język za zębami i obserwować, jak jej idzie.
– Doktor Kalu, potrzebujemy pani pomocy – zaczęła władczym tonem, jaki rzadko słyszałem z jej ust. Może pozwoliła, żeby do głosu doszło jej arystokratyczne wychowanie.
– Słucham – odparła ponuro Kalu.
– Słucham, poruczniku – warknęła Adrienne, obrzucając kobietę zimnym spojrzeniem.
Kalu zrobiła minę, jakby ugryzła cytrynę, ale zaraz się opanowała.
– Dobrze, poruczniku Turnbull. O co chodzi?
– O szansę na poprawę jakości życia. Chciałaby pani tego? – Adrienne najpierw zaznaczyła swoją dominację w tej werbalnej próbie sił, a teraz chyba próbowała trochę docisnąć rozmówczynię.
Nie miałem nic przeciwko. Moim zdaniem Kalu zasłużyła na takie traktowanie.
– Oczywiście, że bym chciała – poskarżyła się ze złością Kalu. – Mam dość tego, że mogę przebywać tylko w trzech miejscach na pokładzie. I tego, jak na mnie patrzą. A przecież przyznałam się do wszystkiego. I nie miałam nic wspólnego z próbami zabójstwa ani nawet z nagraniami.
– Wiemy o tym – powiedziała Adrienne, niedbale przesuwając palcem po blacie, tak jakby sprawdzała, czy nie jest zakurzony. Od niechcenia spojrzała na opuszkę. – Dlatego jest pani idealną osobą do poszukiwań prawdziwego sprawcy. – Wyczekująco uniosła brew.
Kalu wzięła głęboki wdech i powiedziała:
– Zrobię to. Cokolwiek zechcecie. Wszystko, żeby tylko oczyścić się z zarzutów.
Wyciągnęła dłoń w kierunku Adrienne, lecz ona, zamiast ją uścisnąć, splotła ręce za plecami i popatrzyła na wyprostowaną kończynę tak, jakby była unurzana w smarze.
– Uścisk dłoni świadczy o wzajemnym szacunku, doktor Kalu, a pani jeszcze nie zasłużyła na mój szacunek. Może to się zmieni, kiedy znajdzie pani solidne dowody.
Alkohol w moim krwiobiegu sprawił, że omal nie wybuchnąłem śmiechem na widok teatrzyku Adrienne i dyskomfortu Kalu. Odwróciłem się i próbowałem obserwować ich odbicia w wyłączonym ekranie ściennym. Wiedziałem, że Adrienne mówi poważnie, ale nigdy nie widziałem, żeby kogoś traktowała z tak przesadną stanowczością – no, może z wyjątkiem mnie.
Może odgrywanie roli oficera wchodziło jej w krew. Jak to szło? „Udawaj tak długo, aż się uda”? Sam również stosowałem tę zasadę, więc jej nie winiłem.
Kalu opuściła dłoń z miną bardziej zrozpaczoną niż kiedykolwiek. Żeby jej nie współczuć, musiałem napomnieć się w myślach, że sobie zasłużyła. Przełknęła ślinę i powiedziała:
– Zrobię, co w mojej mocy, porucznik Turnbull. Trzeba będzie usunąć ograniczenia dostępu z mojego konta.
Adrienne uniosła wzrok, tak jak większość z nas, gdy zwracaliśmy się do mózgu okrętu.
– Nieustraszony, przyznaj doktor Kalu uprawnienia dostępu i kopiowania wszystkich plików i systemów komputerowych, ale nie pozwól jej wprowadzać żadnych zmian.
– Wymagane potwierdzenie dowódcy. Kapitanie Riggs, zgadza się pan?
– Zgadzam się.
– Protokoły zaktualizowane.
Kobiety mierzyły się spojrzeniami jeszcze przez chwilę. Wreszcie Kalu westchnęła.
– Dziękuję, poruczniku – powiedziała.
– Nie ma sprawy, pani doktor – odparła natychmiast Adrienne takim tonem, jakby sączyła sherry na bankiecie.
Kalu wzięła głęboki wdech i wyszła z pomieszczenia. To dziwne, ale wydawała się jednocześnie przybita i odprężona. Musiała odczuwać wielką ulgę, wkraczając na ścieżkę, która miała wyprowadzić ją z marginesu naszej maleńkiej społeczności.
Kiedy czyjś cały świat składa się z sześćdziesięciu osób zamkniętych w metalowym pudle o rozmiarach krążownika, każde wydarzenie społeczne i psychologiczne odczuwa się ze zwielokrotnioną siłą.
Rozdział 8
Pod wieczór następnego dnia Nieustraszony przekierował do mojej kajuty połączenie od Marvina – sam dźwięk. Adrienne wróciła po kolacji do działu logistyki, a ja wpatrywałem się w ekran ścienny, ukazujący podgląd układu. Próbowałem wpaść na jakiś pomysł w kwestii naszej obecnej sytuacji taktycznej i strategicznej.
– Witaj, Marvin. Bez obrazu wideo?
– Korzystam z ansibla, który umożliwia praktycznie natychmiastową transmisję, ale ma też wady. Ściślej mówiąc, ten niedoskonały egzemplarz, który mi udostępniono, posiada znacznie mniejszą przepustowość niż standardowe łącze.
Zaśmiałem się pod nosem.
– Zawsze potrafisz znaleźć powód do narzekania, prawda?
– Wykrywam niepotrzebny sarkazm.
– Przepraszam – powiedziałem, choć wcale nie było mi przykro. – Co chcesz zameldować?
– Przechwyciłem korwetę Demonów i rozpocząłem analizę. Jednoznacznie dałeś mi do zrozumienia, że mam cię regularnie informować, więc pomyślałem, że „poświęcę pięć minut” na raport.
– Wykrywam niepotrzebny sarkazm.
– Przepraszam – powiedział Marvin, choć ewidentnie nie było mu przykro.
Cholerny