Gwiazda Demonów. B.V. Larson
Чтение книги онлайн.
Читать онлайн книгу Gwiazda Demonów - B.V. Larson страница 5
Ponieważ Trójca-9 znajdowała się znacznie bliżej nas, a konstrukcje Wielorybów miały większe rozmiary, bez problemu dostrzegłem na ich orbicie flotę około dwustu okrętów wojennych. Nie musiałem domyślać się ich przeznaczenia, bo wyraźnie widziałem uzbrojenie.
Zaintrygował mnie fakt, że obie rasy z planet wewnętrznych posiadały pokaźne siły zbrojne. Zastanawiałem się, czy są wrogami, czy też sprzymierzyli się przeciw potwornej rasie, którą zaczęliśmy nazywać Demonami, a która zamieszkiwała planetę przy brązowym karle na obrzeżach układu. Myśl, że Demony zazdrościły im planet wewnętrznych oraz zasobów, wydała mi się intuicyjna.
Przekonałem się, że większość obcych ras pragnie zdominować i ograbić sąsiednie cywilizacje. Pod tym względem nie różniły się zbytnio od ludzi.
Niestety, brązowy karzeł znajdował się tak daleko, że ledwo byłem w stanie dostrzec planetę okrążającą go po ciasnej orbicie. Wiedziałem tylko tyle, że jest o połowę większa od Ziemi, ale posiada mniejsze oceany.
– Tłumaczenie gotowe – oznajmił Nieustraszony, przerywając mi rozmyślania.
– Pokaż.
Na ekranie wyświetlił się tekst:
Przybysze, witamy was przyjaźnie i w pokoju w imieniu Porozumienia (nieprzetłumaczalna nazwa, zmieniono na: Wielorybów). Mamy do zadania wiele pytań, ale i wiele odpowiedzi do udzielenia. Niestety, ten układ gwiezdny jest w stanie wojny. Nam oraz (Elladianom) zagraża rasa insektoidów, które nazywamy (Demonami). Ich obłąkany bóg każe im atakować wszystko wokół. Musicie się bronić. Zmieńcie pozycję przed upływem dziewiętnastu dni i siedmiu godzin. Czekamy na waszą odpowiedź z otwartymi czaszkami.
Namyślałem się przez kilka minut.
– No cóż, skoro Elladianie przypominają greckich bogów, już wiem, jak nazwiemy brązowego karła. Nieustraszony, oznacz go jako Tartar. W greckiej mitologii to odpowiednik piekła.
– Nazwa przypisana.
Właśnie miałem zwołać zebranie oficerów, żeby omówić wiadomość od kosmitów, gdy mózg okrętu znów się odezwał:
– Wykryto wystrzelenie pocisków.
Nie mogłem przywyknąć do beznamiętnego tonu, jakim komputer zapowiadał swoje potencjalne zniszczenie. Nieustraszony wkurzał się, kiedy musiał zmienić alokację zasobów, ale zapowiadając nadchodzącą bitwę, był spokojny jak nigdy.
Rozdział 3
Popędziłem jak najszybciej do holowyświetlacza i położyłem ręce na jego chłodnej obudowie. Wbijałem wzrok w migające punkciki, ale nie mogłem dostrzec miejsca, z którego wystrzelono pociski. Komputer nie pokazywał trajektorii.
– Skąd ten atak? – zapytałem.
Obsada mostka zaczęła szukać odpowiedzi na swoich konsolach, ale nie rozbrzmiały jeszcze syreny alarmowe, więc zmusiłem się do spokojnego czekania. Jak przystało na kapitana, udawałem w pełni opanowanego.
Komputer zrobił zbliżenie, aż holowyświetlacz wypełniła dziewiąta planeta i jej księżyce. Pojawiły się ikony – żółtymi oznaczono okręty Wielorybów, a czerwonymi tuzin nieznanych kontaktów, które wystrzeliwały rakiety. Linie trajektorii oddalały się od karmazynowych znaczników i biegły po łuku w kierunku instalacji na księżycach i asteroidach oraz ku pojedynczym jednostkom między nimi.
Główna flota Wielorybów znajdowała się po przeciwnej stronie planety i choć dostrzegłem rozbłyski odpalanych silników, wyglądało na to, że nie zdołają zainterweniować jeszcze przez jakiś czas, może nawet parę godzin. Rozpędzenie się i okrążenie gazowego olbrzyma musi trochę potrwać.
Jasne było, że cokolwiek zaatakowało Wieloryby, zrobiło to z zaskoczenia.
– Nieustraszony, wezwij Hansena – poleciłem.
– Oficer wykonawczy zawiadomiony. Już idzie.
– Wyślij Kreelowi to, co teraz widzimy, a potem uruchom aktywne czujniki.
– Wydajność sensorów aktywnych nadal wynosi trzydzieści sześć procent.
– Zrób, co możesz – odpowiedziałem. – Chcę mieć pewność, że nikt się do nas nie podkrada.
Wątpiłem w taką ewentualność, bo znajdowaliśmy się bardzo daleko, ale lepiej nie ryzykować. Po kilku chwilach mózg okrętu zameldował:
– Nie wykryto nietypowych obiektów.
– Od teraz co godzinę wysyłaj impuls z czujników aktywnych.
– Protokół ustawiony.
Nie powinniśmy korzystać z aktywnych czujników, bo obwieszczały wszystkim naszą pozycję, ale w tym momencie nie miałem wyboru. Nie mogliśmy sobie pozwolić na brak ostrożności.
Hansen wbiegł na mostek, wygładził mundur z inteligentnej tkaniny, po czym stanął u mego boku.
– Co się dzieje, kapitanie?
– Coś atakuje Wieloryby.
– Zagraża nam?
Pokręciłem głową.
– To są dane sprzed pięciu godzin. Jesteśmy daleko, ale kazałem Nieustraszonemu przeskanować okolicę czujnikami aktywnymi. Nic się nie pojawiło, zatem pewnie na razie nic nam nie będzie.
– Czemu więc tu jestem?
Zmrużyłem oczy.
– Taka dola oficera wykonawczego. Lepiej, żebym pana o niczym nie informował do momentu, gdy sytuacja stanie się krytyczna? Nie jesteście już chorążym, komandorze podporuczniku. Ranga zobowiązuje do tego, żeby dawać z siebie więcej niż podwładni.
Z namysłem odwrócił się w stronę holowyświetlacza.
– Proszę mnie dalej o wszystkim informować, kapitanie.
Po chwili podążyłem wzrokiem za jego spojrzeniem i trochę się rozluźniłem. Może za ostro zareagowałem.
– Widać przewidywane trajektorie okrętów – powiedziałem. – Główna flota Wielorybów jest za daleko.
– Tkwią nieruchomo w środku bitwy?
– Teraz już przyspieszają. Ci tutaj wzięli je z zaskoczenia. – Wskazałem na skupisko czerwonych ikonek. – Demony wystrzeliły salwę rakiet w kierunku wielorybich instalacji.
Na wyświetlaczu setka pocisków mknęła w kierunku setki celów.
– Zaboli – skwitował Hansen. – Większość zaatakowanych