Sex/Speed. Bb Easton
Чтение книги онлайн.
Читать онлайн книгу Sex/Speed - Bb Easton страница 16
– Kurwa! – wrzasnął, waląc pięścią w moją deskę rozdzielczą. – Bóg mi świadkiem, że jeśli zobaczę tego chuja, to będzie martwy.
Iście koci refleks, który rozwinęłam po miesiącach bycia dziewczyną Knighta, sprawił, że w reakcji na nagły wybuch Harleya wcisnęłam się w fotel. On zauważył mój nerwowy ruch i sięgnął do mnie ze zmarszczonym czołem.
– Hej – powiedział, ujmując moją rękę, przyciśniętą do piersi, i przyciągając ją do siebie. Znowu patrzył na mnie tymi oczami szczeniaczka. – Nie jestem taki jak on, okej? Obiecuję. Nigdy, kurwa mać, nie skrzywdziłbym kobiety. Przenigdy. Nawet gdybyś dała mi po tej pieprzonej gębie. Tutaj. Widzisz? No, wal. – Podniósł moją rękę i zaczął uderzać się nią w policzek, dodając za każdym razem małe efekty dźwiękowe. Nie przestawał, dopóki nie rozchichotałam się histerycznie.
– A co by było, gdybym walnęła cię w jaja? – wykrztusiłam przez łzy.
– Sprawdźmy. – Harley przesunął moją rękę od twarzy do krocza.
Wyszarpnęłam ją z krzykiem.
– Dupek! – Z chichotem walnęłam go w ramię.
– Pudło – stwierdził. – Moje jaja są tutaj. – Uniósł biodra i z uśmiechem pokazał na wybrzuszenie w spodniach.
Zaśmiewałam się jak szalona, zastanawiając się, czym sobie zasłużyłam na takie obłędne szczęście. Przez ostatnie trzy miesiące bez ustanku modliłam się o kogoś, kto ochroni mnie przed gniewem Ronalda McKnighta. Kogoś, kto by mu się postawił, zamiast, kurde, serwować mu moje ciało na cholernej tacy, gdy tylko Knight napinał te swoje sterydowe mięśnie. Kogoś, kto był skłonny zadrzeć z samym diabłem. I wymodliłam go sobie – siedział teraz na miejscu pasażera, rozśmieszając mnie i podstępem próbując nakłonić do dotknięcia jego fiuta.
Harley James naprawdę był darem bogów.
8
Od tygodni starałam się o dodatkowe zmiany w pracy, a oni ze wszystkich nocy wybrali właśnie tę i zaproponowali mi dyżur.
Jeden z pracowników był chory i potrzebowali mnie, abym go zastąpiła przez parę dni na wieczornej zmianie. Mogłam odmówić swojej menedżerce albo wymyślić jakąś wymówkę, jednak: A) byłam straszną kłamczuchą, B) potrzebowałam kasy i C) kiedy zadzwoniła, byłam o krok od rozerwania zębami poplamionych smarami spodni Harleya, siedzącego obok mnie, i lekko spanikowałam.
Znałam tego faceta zaledwie od dwóch dni. Dwa dni i już straciłam dla niego głowę. Pamiętałam, jak Juliet mówiła, że w szkole nie przepuścił żadnej cipce. Po skończeniu szkoły też nie, o czym wspomniał jego brat, robiąc aluzję do dziwkarstwa. Choć bardzo chciałam go znowu zobaczyć, wiedziałam, że muszę zwolnić tempo. Harley stał się dla mnie światłem na końcu długiego, ciemnego tunelu i mimo obaw, że może ono oznaczać nadjeżdżający pociąg, pędziłam na jego spotkanie.
Kiedy w czwartek zajechałam pod dom Harleya, myślałam tylko o tym, żeby nie zdjąć nogi ze sprzęgła, dopóki nie wyłączę zapłonu – tak na wszelki wypadek, gdyby patrzył. Dyskretnie przejrzałam się w lusterku wstecznym, drżącą ręką wyciągnęłam kluczyki ze stacyjki i zdjęłam okulary przeciwsłoneczne. Kiedy wysiadłam i stanęłam w ostrym popołudniowym słońcu, poczułam, jak serce podchodzi mi do gardła, co było dużo gorsze niż uwierający tyłek w welurowych legginsach w tygrysie pasy, które miałam na sobie.
Tłumaczyłam sobie, że wybrałam te spodnie, bo wszystkie inne były brudne, ale przecież siebie nie mogłam okłamać. Rano wbiłam się w tygrysi zdzirowaty ciuch, bo chciałam, żeby Harley od razu go ze mnie zdarł. A przy tym masochistycznie pragnęłam usłyszeć, jak mnie ruga moje katolickie poczucie winy.
Wiesz, że jedziesz dać mu dupy, prawda?, szeptało.
Nieprawda, protestowałam. Oboje mamy wolny dzień i chcemy go miło spędzić razem.
Moje poczucie winy wywróciło oczami. Tak, w pustej melinie, kiedy jego brat jest w pracy. Co będziecie tam robić? Grać w dupniaka?
Może, pomyślałam. Może zagramy w gry wideo. Nie wiem.
Nie wyglądają mi na spodnie do gier wideo.
Pierdol się, wino.
Oj, będę musiała podjąć odpowiednie kroki. Twoja lista grzechów się wydłuża!
Uch!
Wzięłam głęboki oddech, jak ktoś, kto za moment ma przejść boso po rozżarzonych węglach, i ruszyłam przez frontowy trawnik, usiany sosnowymi igłami. Nie wypuściłam powietrza, dopóki nie nacisnęłam dzwonka. Kiedy drzwi się otworzyły, wzięłam kolejny głęboki wdech – tym razem głośno i spazmatycznie. Zwykle tak niesforny pompadour Harleya tym razem był wyjątkowo rozczochrany, koleś miał trzydniowy zarost i był ubrany tylko w bokserki w kratę.
O w mordę jeża!
– Witaj, piękna damo – powiedział zachrypniętym, zaspanym głosem.
Mrużąc oczy, naciągnął na siebie białą koszulkę z napisem „Minor Threat” i otworzył szerzej drzwi, aby mnie wpuścić.
– Cześć – powitałam go, wchodząc do salonu. – Obudziłam cię?
– Mhm – mruknął, zamykając za nami drzwi i chwytając mnie w objęcia.
Szkoda, że dzieliła nas koszulka. Chciałam poczuć jego skórę na policzku i pod dłońmi, którymi objęłam jego plecy.
– Przepraszam – powiedziałam do miękkiej białej bawełny. – Ale mówiłeś, żebym przyjechała około południa, pamiętasz?
– Mhmm. – Znów to rozkoszne mruknięcie.
Czułam jego uśmiech tuż nad głową. Nie przypuszczałam, że to możliwe, ale zaspany Harley w domu był jeszcze bardziej seksowny niż pewny siebie mechanik Harley przy pracy. Marzyłam już tylko, aby skierować go z powrotem do łóżka, z którego właśnie się wyczołgał, i tarzać się w nim w pościeli przez następne dwa, albo i trzy dni.
Harley otoczył mnie ramieniem i poprowadził prosto do kanapy w salonie. Stolik był pełen puszek po piwie, zapalniczek, bletek, różnych samochodowych części w roli popielniczek, a pośrodku królowało bongo.
– Daj mi sekundę – powiedział Harley, popychając mnie na kanapę. – Chcesz bucha? – zapytał, widząc, jak uważnie przyglądam się akcesoriom na stoliku do kawy.
– O nie, dzięki. Po ziołach robię się cholernie senna – powiedziałam, ocierając drżące spocone dłonie o spodnie.
Ten ruch sprawił, że powłóczyste spojrzenie Harleya padło na moje tygrysie uda. Przygryzł grubą dolną wargę i gapił się, macając swój kolczyk czubkiem języka.
– Wolę browar – rzuciłam, desperacko potrzebując czegoś, co ukoi moje nerwy. – Mogę wziąć sobie jeden?
Harley spojrzał na mnie urażony.