Sex/Speed. Bb Easton
Чтение книги онлайн.
Читать онлайн книгу Sex/Speed - Bb Easton страница 6
Nie spodziewam się wyjaśnień od ciebie. Nawet ich nie chcę. Jestem pewna, że cokolwiek byś powiedział, i tak będzie cholernym kłamstwem. Po prostu chcę, abyś wiedział, że w końcu poznałam prawdę.
Może wreszcie przestanie mnie to tak okropnie boleć.
Z życzeniami miłego nowego życia
BB
4
– Jules, ratuj, za dwie godziny mam randkę i, do diabła, nie wiem, co na siebie włożyć! Pomocy! – Trzymając swoją brokatową, plastikową nokię pomiędzy policzkiem a uniesionym barkiem, podskakiwałam, usiłując się wcisnąć w dopasowane legginsy z lycry z wężowym wzorem.
– Randkę? Przez dwa tygodnie miałaś takiego doła, że nie mogłaś wyjść z domu, a tu nagle randka? Kto cię wyciągnął? Listonosz? Bo mogę się założyć, że to był jedyny facet, którego widywałaś, odkąd zaczęły się wakacje.
Juliet zawsze miała cięty język, nawet w chwilach dobrego humoru, ale teraz, kiedy jej chłopak siedział w pierdlu i ugrzęzła w domu z dzieciakiem przy piersi, zamieniła się we wściekłą zołzę nabuzowaną hormonami. Wisiało mi to. Rozmowa z nią dawała mi pocieszenie, że można wpaść w jeszcze większe gówno.
– I kto to mówi? – szydziłam. – Jakbyś ty ciągle wychodziła z domu.
– Ja mam cholernego bachora! Mleko mi cieknie z cycków, cały czas łażę w ciążowych ciuchach i od czterech dni nie brałam prysznica.
Roześmiałam się, wpychając stopy w znoszone czarne glany.
– Same wymówki… Ale wracając do mnie, to myślę, że założę wężowe legginsy, oczywiście kozaki i czarny top na ramiączkach. Wiesz, żeby było na luzie i seksownie. Gostek ma na oko dwadzieścia parę lat.
– Po pierwsze, jest czerwiec, nie? Czyli temperatura jak w piecu. Za cholerę nie wiem, jak zamierzasz wytrzymać w lycrze i tych buciorach.
– Ja marznę w szortach! – zaprotestowałam, przykładając komórkę do drugiego ucha, żeby przełożyć rękę przez cieniutkie ramiączko czarnego koronkowego topu.
– Po drugie, czy ten stary byk wie, ile masz lat?
– A co to ma za znaczenie? Mam tyle, ile trzeba. Szesnaście lat jest ustawowym wiekiem zgody w Georgii. À propos, twój chłopak ma dwadzieścia sześć – dodałam bardziej zjadliwie, niż zamierzałam.
– Były chłopak. I Jezu, ty cholerna krytykantko, przestań mnie osądzać. Zapytałam z ciekawości.
– Dobra, sorki. Po prostu już świruję. Rozumiesz, nie chcę, żeby mnie potraktował jak smarkulę. – Stanęłam przed ściennym lustrem i parę razy się obróciłam. Z oczami podkreślonymi czarnym eyelinerem i w czerwonym staniku Wonderbra wyglądałam na biuściastą siedemnastkę. No, prawie.
– No to kim jest ten szczęśliwy dupek? – dopytywała się Juliet.
– O, Jezu, Jules, jakie to zajebiste ciacho! – pisnęłam. – Ma na imię Harley i jest mechanikiem z warsztatu, w którym dzisiaj zmieniałam koła; ma całe ręce w tatuażach, wielką, nadmuchaną i zakolczykowaną dolną wargę, jest cholernie flirciarskim, seksownym blondynem i o Boże, nie uwierzysz – powiedziałam i spazmatycznie wciągnęłam powietrze – jeździ zajebistym bossem 429 z sześćdziesiątego dziewiątego roku! A może 302, ale raczej myślę, że 429. I chyba da mi poprowadzić to…
– Harley James? – upewniła się Juliet, dziwnie mało entuzjastycznie.
– Taa! – Tak mi podyktował i wpisałam sobie w komórce przed wyjazdem z warsztatu. – Znasz go?
– Wszyscy go znają! Był punkiem w szkole średniej Peach State, nie pamiętasz? Miał takie sterczące jasne włosy, jak Billy Idol, i wyleciał z budy w jedenastej klasie za spoliczkowanie dyra! Och, i jeszcze doszły mnie słuchy, że spał chyba z setką dziewczyn.
O kimś takim nie słyszałam, ale byłyśmy wtedy w szóstej klasie i starsze roczniki nam wisiały. Poza tym byłam wtedy zbyt zajęta obsesją na punkcie pewnego fantastycznego punkrockowego bożyszcza – Lance’a Hightowera.
– A, tak – mruknęłam, grzebiąc w swoich kosmetykach i udając, że go sobie przypomniałam.
– Stara, powinnaś pomyśleć o zabezpieczeniu – ostrzegła Juliet. – Ten gość to prawdziwy jebaka.
– Dobrze, mamusiu – mruknęłam. – Ale jak myślisz: tacy jak on wolą szminkę cielistą czy czerwoną?
– To już chyba lepiej cielistą, skoro ma być rozsmarowana na całym jego fiucie.
– Fuj! – oburzyłam się, wywołując u Juliet wybuch diabolicznego rechotu. Dobrze było słyszeć, jak się śmieje, choćby tylko na mój użytek.
– Fak, chyba obudziłam dzieciaka – mruknęła, kiedy się uspokoiła. – À propos, to kolejny powód, żebyś zadbała o zabezpieczenie na tę noc. Nie daj Boże taka wpadka.
– Hej, przecież byłam przy tym, jak wypychałaś go z siebie na świat. Wierz mi, teraz łykam pigułki jak tic taki.
Juliet zachichotała, ale na koniec znów usłyszałam w jej głosie smutek.
– Baw się dobrze – powiedziała, a zawodzenie w tle przeszło w gulgotanie i ciumkanie. – I uważaj na siebie.
– On ma teraz twojego cyca w buzi, nie? – zapytałam, żeby poprawić jej nastrój.
– No ma. Nie myśl, że tylko ty się dziś zabawisz.
5
Mimo że podążałam za wskazówkami, nagryzmolonymi na odwrocie rachunku z A&J Auto Body, przynajmniej trzy razy myliłam drogę. Harley mnie ostrzegał, że tam nie ma drogowskazów, lecz zapomniał dodać, że trasę zaczyna zarastać cholerny las.
Och, jak bezpiecznie, myślałam, czołgając się dziesięć kilometrów na godzinę po czymś, co mogło być zarośniętym podjazdem do opuszczonej chaty, w której gwałcą.
Dorosły facet, którego widziałaś raz w życiu, zaprasza cię na spotkanie na bezdrożach bez drogowskazów i adresu, w pieprzonej leśnej dziczy, a ty się zgadasz, bo liczysz, że da ci poprowadzić swoją brykę. Równie dobrze, idiotko, mogłabyś dać się wciągnąć obcemu na pakę furgonetki za parę cukierków.
Mój irytująco uparty optymizm nie chciał tego słyszeć, więc się odgryzał: Tak, ale widziałam tego cukierka i tego człowieka. Obaj są warci wejścia na pakę.
Wąska droga wspięła się na wzgórze i na moment oślepiły mnie promienie słońca, które o godzinie osiemnastej chyliło się powoli ku zachodowi. Zsunęłam z głowy na nos okulary w oprawce w kształcie czerwonych serduszek, jeszcze bardziej