Sex/Speed. Bb Easton
Чтение книги онлайн.
Читать онлайн книгу Sex/Speed - Bb Easton страница 7
Oparty niedbale o ten kosmos, paląc papierosa, stał facet w czarnych dickiesach, czarnych butach, w koszulce punkrockowej kapeli NOFX i z portfelem na łańcuszku – jedyny mężczyzna na tyle seksowny, by mógł nim jeździć.
Pieprzony Harley James.
Kiedy usłyszał, jak zjeżdżam z góry, uniósł głowę i błysnął ku mnie szerokim uśmiechem, który sprawił, że zrobiłam się trochę mniej nerwowa. A może bardziej? Albo mniej nerwowa i bardziej podekscytowana? Jakikolwiek to był stan, Harley musiał namieszać mi w głowie, bo zbliżając się, wrzuciłam jedynkę, zaciągnęłam ręczny i puściłam sprzęgło… a wszystko przed wyłączeniem silnika. Samochód podskoczył, silnik się zadławił i spektakularnie zgasł.
Wrzasnęłam z rozpaczy i zakryłam twarz dłońmi, kiedy Harley ruszył w moją stronę.
Wyluzuj, BB. Wyluzuj. Jesteś twardzielką, nie? No to zachowuj się jak twardzielka. Co robi twardzielka, kiedy się zbłaźni przed superzajebistym samcem?, myślałam gorączkowo.
Odjęłam ręce od twarzy i zaczęłam w panice szukać szlugów. Trzęsącymi się palcami zapaliłam camela, zaciągnęłam się, wypuściłam dymek i odmówiłam sekundową modlitwę, zanim otworzyłam drzwi.
Momentalnie owionęło mnie duszne, wilgotne powietrze i usłyszałam dudniący, chropawy śmiech mężczyzny. Obróciłam się na siedzeniu, opuściłam na ziemię ciężkie buty z okutymi noskami i popatrzyłam w górę na długie, silne męskie ciało. Serce mi łomotało i policzki płonęły, ale niespiesznie wydmuchnęłam smugę dymu, daremnie udając, że olewam taki drobiazg jak kursancki błąd w obecności legendarnego jebaki i demona czterech kółek.
– Cześć – powiedziałam.
Zmusiłam się do spojrzenia mu w oczy, dziękując Bogu za te wielkie plastikowe okulary.
Był jeszcze większym ciachem, niż zapamiętałam. Znałam Harleya zaledwie od paru godzin, ale widok tego faceta, ubranego jak luzacki punkrockowiec, postawił na baczność moje sutki. To był najlepszy pieprzony męski towar, jak poznałam w życiu, i tak na mnie działał, a przecież nawet nie ruszył palcem! A ta twarz? Ja pierniczę!
– Cześć – rzucił rozchichotany Harley, wyciągając do mnie ręce.
Wetknęłam papierosa w zęby i włożyłam swoje dłonie w jego, pozwalając się wyciągnąć z samochodu. Zanim mnie puścił, przesunął stwardniałymi kciukami po wierzchu moich dłoni. Poczułam dreszcze w dole brzucha.
– Wiesz, są lepsze sposoby gaszenia silnika – powiedział z uśmiechem.
Wywróciłam oczami za ciemnymi szkłami i wydmuchnęłam dym kącikiem ust.
– Wiem – mruknęłam. – Chciałam być efektowna.
Znów się zmusiłam, żeby na niego popatrzeć, i zadrżałam. W mordę jeża. Kiedy się uśmiechał, wyglądał po prostu rozkosznie z tymi błękitnymi oczami słodkiego psiaka i wydętą zakolczykowaną dolną wargą.
– Mustangi ciężko wysprzęglają – powiedział głosem, który brzmiał słodko jak cukier, a zarazem ostro jak papier ścierny. – Może powinnaś zacząć od vespy.
Prychnęłam z udawanym oburzeniem i palnęłam go w pierś.
– Wyluzuj, kobieto. Pierwsza to powiedziałaś. – Ze śmiechem zasłonił się rękami, jakbym miała ponowić atak.
– Tak, ale ty jeździsz tym. – Pokazałam kciukiem przez ramię. – Jak ktoś ci dogryzie, że to vespa, wypal: „Wybacz, ale nie dosłyszałem, bo mój boss 429 cię zagłusza”.
Zamknęłam drzwi i oparłam się o nie. Potrzebowałam czegoś więcej niż tylko grawitacji, aby utrzymać w pionie siebie i swoje drżące kolana.
Po wargach Harleya przemknął uśmieszek.
– Myślałem, że nie będziesz potrafiła odróżnić, czy to jest 302, czy 429 – stwierdził z demonicznym błyskiem w błękitnych oczach.
– Szczerze mówiąc, gdybym miała tu przyjechać tylko dla gównianej trzysta dwójki, byłabym cholernie rozczarowana.
Harley uśmiechał się non stop i dopiero teraz zauważyłam, że ma szparę pomiędzy przednimi zębami. Niedużą, ale to wystarczyło, żebym się odprężyła. Ja też miałam diastemę, która po dwóch latach noszenia aparatu ortodontycznego nie domknęła się do końca. Ale mnie się to podobało, bo ludzie mówili, że wyglądam jak Madonna. A dokładniej jak bezcyckowa Madonna, ważąca czterdzieści kilo, z podgoloną głową.
– Na szczęście się nie rozczarowałaś – podsumował Harley.
Podał mi rękę i podprowadził mnie uroczyście do drzwi kierowcy tego swojego czarnego orgazmo-matu na czterech kółkach. Jakbym tak po prostu chciała wskoczyć do środka. Jakby to była jakaś cholerna honda accord czy inny dupowóz.
Puściłam jego łokieć i zaczęłam okrążać mustanga – raz, dwa… piętnaście razy. To było jak podziwianie Mony Lizy. Albo diamentu Hope. Jak to się stało, że siatka laserowych promieni nie chroni tego bezcennego dzieła sztuki?
Zerknęłam na Harleya, którego wyraźnie cieszył mój nabożny zachwyt. Byłam pewna, że tam, na przedmieściach Atlanty, nikt nie potrafi docenić tej niesamowitej bryki. Na aukcjach starych samochodów, które oglądałam z tatą w telewizji, boss 429 z reguły chodził za sto tysięcy dolców i więcej. Jak to możliwe, żeby takim cackiem woził się zwykły uczeń szkoły średniej?
Jest mechanikiem, perorował optymistyczny głos w mojej głowie. Może sam go zrobił od podstaw. Wyszperał części, poskładał, odpicował i teraz wózek jest wart krocie. A może jest zdolnym młodym biznesmenem i było go na to stać.
Albo dilerem narkotyków, dorzuciła moja racjonalna strona.
Harley przechylił głowę, mrużąc oczy w rażącym słońcu, i zapytał:
– No i co, odpalisz ją czy zaczekasz, aż się upiecze w tym skwarze?
– Harleyu Jamesie, czy jesteś feministą? – zapytałam z uśmiechem, gdy otworzył przede mną drzwi kierowcy.
– Pewnie. No to jedziemy z tym koksem – rzucił, kiedy go wyminęłam.
Zanim wsiadłam, pstryknęłam petem na chodnik – oooch, to musiało wyglądać tandetnie – walcząc z niewytłumaczalną potrzebą objęcia Harleya w pasie i wdychania jego zapachu, kiedy schylałam się pod jego pachą. Uznałam, że musi po prostu pachnieć potem i olejem silnikowym. Ja z całą pewnością śmierdziałam potem. Obcisłe wężowe legginsy spływały nim od środka.
Kiedy mój opięty skajem tyłek opadł na skórzane siedzenie, cicho jęknęłam z zachwytu. Nic na to nie mogłam poradzić. Siedziałam w swoim wymarzonym samochodzie, wdychając cudowną woń skóry i testosteronu. Jeśli jest gdzieś niebo, byłam pewna, że właśnie do niego trafiłam. Harley usiadł na miejscu pasażera, zostawiając szeroko otwarte drzwi, abyśmy nie dostali udaru.