Ostatnie lata polskiego Wilna. Tomasz Stańczyk

Чтение книги онлайн.

Читать онлайн книгу Ostatnie lata polskiego Wilna - Tomasz Stańczyk страница 11

Ostatnie lata polskiego Wilna - Tomasz Stańczyk

Скачать книгу

ale głównym źródłem jego utrzymania było wsparcie finansowe ze strony organizacji i gmin żydowskich z całej Europy.

      „Prace Instytutu ściągnęły nań, a tym samym na Wilno, uwagę całego świata żydowskiego – mówił w wystąpieniu radiowym w kwietniu 1931 roku profesor Mieczysław Limanowski. – Dziesięć milionów Żydów mówiących po żydowski uważa Wilno za swoje centrum. Piętnaście milionów Żydów obserwuje z jak największą sympatią rozwój tak potężnej instytucji, jaką jest Żydowski Instytut Naukowy. […] Instytut mógł powstać tylko w Wilnie. Wyrósł on nie w Berlinie, lecz w Polsce, w Polsce zaś nie w Warszawie, ani w Krakowie, lecz właśnie w Wilnie, to jest w tym mieście, które odegrało i w przyszłości zapewne odegra poważną rolę w dziejach kultury”15.

      Inna sprawa, że niebawem działalność Instytutu znalazła się pod obserwacją polskich władz. Przyczyną tego faktu były przysyłane ze Związku Sowieckiego książki, wśród których znajdowały się nie tylko dzieła klasyków marksizmu-leninizmu, ale także pozycje autorstwa Stalina, Woroszyłowa czy Mołotowa. Kontrola wykazała, że księgozbiór Instytutu zawierał blisko cztery tysiące książek wydanych na terenie ZSRS, z czego połowa była w języku rosyjskim i nie miała żadnego związku z problematyką żydowską. W efekcie skierowano wniosek do wojewody wileńskiego o natychmiastowe cofnięcie zezwolenia na sprowadzanie z zagranicy druków w celu rozpowszechniania ich w kraju16.

      Chociaż Izraelici stanowili znaczny odsetek ludności miasta, społeczność polska i żydowska żyły obok siebie, niewiele o sobie wzajemnie wiedząc.

      „Wilno jest jednym z ważniejszych centrów żydowskiego ruchu literacko-naukowego nie tylko Rzeczpospolitej i nie tylko Europy – zauważono na łamach »Kuriera Wileńskiego«. – Niestety, najmniej wiedzą o tym sami wilnianie, ściślej, znaczna ich, nieżydowska większość. Żyjemy tu i pracujemy, nie wiedząc (poza nielicznymi wyjątkami), że obok płynie szeroką i wartką rzeką bujne życie umysłowe wielkiej części obywateli tego miasta”17.

      Doskonałą ilustracją tego stanu rzeczy były losy żydowskiej grupy literacko-plastycznej Jung Wilne. W jej skład wchodzili najwybitniejsi młodzi twórcy o lewicowych poglądach, w tym sławni po wojnie Chaim Grade i Abraham Suckewer. Chociaż pod wieloma względami ich poglądy były zbliżone do polskich poetów spod znaku Żagarów, jednak nigdy nie doszło do bardziej zażyłych kontaktów ani ściślejszej współpracy. Wprawdzie jeden z dziennikarzy „Wilner Tog” wyrażał nadzieję, że „niedługo nadejdzie czas, gdy żydowscy i polscy artyści będą się spotykać nie tylko na specjalnych wieczorach, ale w codziennej pracy na rzecz wszystkich narodów, które zamieszkują nasz kraj”18, ale apel ten pozostał w sferze pobożnych życzeń.

2_Synagoga%20Wilno_1-A-1610-24.tif

      Prezydent Ignacy Mościcki podczas wizyty w wileńskiej synagodze. Drugi z lewej: Władysław Raczkiewicz, wojewoda wileński, przyszły prezydent RP. 1930 r.

      (NAC)

2_R.Chwoles1963-1%20Milij%20Chwoles%20wikimedia.tif

      Rafael Chwoles, malarz i grafik, członek grupy artystyczno-literackiej Jung Wilne. Zdjęcie z 1963 r.

      (fot. Milij Chwoles/Wikipedia)

      Ciekawostką natomiast pozostaje fakt, że chociaż członkowie Jung Wilne pisali i publikowali w języku jidysz, co znacznie ograniczało krąg ich odbiorców w Polsce, to jednak bez problemów drukowano ich w Nowym Jorku, nie tylko zresztą w prasie żydowskiej, ale też w tytułach anglojęzycznych. Tylko jeden z członków z Żagarów – Czesław Miłosz – miał tego dostąpić, ale do tego momentu musiało upłynąć jeszcze wiele lat.

      Druga wojna światowa rozproszyła po świecie tych członków Jung Wilne, którzy przeżyli Holokaust. Suckewer wyjechał do Palestyny, ale do końca życia tęsknił za Wilnem. Dla niego miasto to na zawsze pozostało jego małą ojczyzną.

      Litwo, ojczyzno moja, ty jesteś jak żądło węża w serce

      Zatopione. Ma pamięć twoje czarne losy kryje.

      Bociany jak znaki kabały złociste po brzegach się kręcą,

       Tu szumią twoje jodły nad błękitną Wilią. 19

      Wprawdzie Wilno stało się niekwestionowaną stolicą Izraelitów z Europy Wschodniej, ale dzielnica żydowska miasta w niczym nie przypominała tej warszawskiej czy krakowskiej. Chaotyczna zabudowa (podobnie jak reszty miasta) powodowała, że osoby będące po raz pierwszy na jej terenie szybko traciły orientację. Okazywało się bowiem, że nie ma tam żadnych głównych ulic, a wszędzie można znaleźć „uliczki, kręte z małymi, skromnymi domkami”.

      Dla osób przybywających z zewnątrz dzielnica ta stanowiła „niesłychanie skomplikowany labirynt” z „plątaniną nieregularnych wąskich uliczek, poprzecinanych w wielu miejscach przerzuconymi przez nie arkadami”. Chociaż domy „nie wykazywały żadnych form stylowych” (pochodziły na ogół z końca XVIII stulecia), to „właśnie ich absolutna prostota i układ uliczek zachowany z wieków dawniejszych nadaje całej dzielnicy piętno starożytności i oryginalności”20.

      „Wilno w znacznym stopniu było miastem żydowskim – tłumaczył litewski poeta i eseista, Tomasz Venclova. – W zupełnie inny sposób niż Warszawa. Dzielnica żydowska w Wilnie to był labirynt wąskich uliczek […], wyboisty bruk szerokości może dwóch, trzech metrów. […] Nędza żydowska w Wilnie mniej się rzucała w oczy niż w Warszawie, co nie znaczy, że jej nie było”21.

      Żydowskie wpływy nie ograniczały się zresztą tylko do tej dzielnicy. Przybysze z Zachodu ze zdziwieniem konstatowali, że miasto jest praktycznie dwujęzyczne, a jidysz wydaje się niemal tak samo popularny jak język polski. Co więcej, miejscowi Żydzi w niczym nie przypominali tych z innych miast Rzeczypospolitej.

      „Kiedy mijam kino – wspominał niemiecki pisarz żydowskiego pochodzenia, Alfred Döblin – rzuca mi się w oczy, że plakaty są dwujęzyczne: po polsku i w jidysz. Także szyldy wielu kupców mają hebrajskie litery, są w jidysz. Często się z tym spotykałem w Warszawie w rejonie Nalewek; tu jest to powszechne w całym mieście. Wygląda na to, że mieszka tu liczna, albo bardzo odważna społeczność żydowska. Ale wcale jej nie widać i to też rzuca się w oczy. Trochę ich jednak powinno się tu kręcić, nawet w święto. Nagle rozumiem, że przecież ich widzę, tylko nie zauważam. Stoją obok mnie przed kinem, chodzą, młodzi mężczyźni i dziewczęta, w białych czapkach, przez wyboisty plac powoli zbliżają się starsi, rozmawiają w swoim języku. Nikogo w chałacie! Nie widzę żadnego w czarnej kapocie. Noszą się wszyscy z europejska, a przecież nie mówią po polsku”22.

      Niebawem jednak współistnienie Polaków i Żydów w Wilnie miało przybrać zupełnie inny charakter za sprawą burzliwych wydarzeń na Uniwersytecie Stefana Batorego w listopadzie 1931 roku…

      {Przypisy

      1 Cz. Miłosz, Aby duchy umarłych zostawiły nas w spokoju, http://www.zwoje-scrolls.com/zwoje25/text08p.htm

Скачать книгу