Wybór Crossa. Sylvia Day
Чтение книги онлайн.
Читать онлайн книгу Wybór Crossa - Sylvia Day страница 19
– Evo…
– Wyobrażam sobie, że wpadam na jakieś twoje zebranie i rzucam się na ciebie. Mówiłam ci o tym? Gdy pragnienie staje się nie do zniesienia, nieomal czuję, że mnie przyciągasz – ciągnęłam pośpiesznie, słysząc jego ciche pojękiwanie. – Na twój widok tracę oddech. Zamknąwszy oczy, słyszę twój głos. Dziś rano zbudziłam się i poczułam panikę na myśl o tym, że jesteś tak daleko. Oddałabym wszystko, by być przy tobie. Chce mi się płakać, bo to niemożliwe.
– Chryste, Evo, proszę…
– Jeśli powinieneś się o coś niepokoić, Gideonie, to tylko o mnie. Bo jeśli chodzi o ciebie, przestaję myśleć racjonalnie. Szaleję za tobą. Dosłownie. Nie wyobrażam sobie przyszłości bez ciebie – na samą myśl o tym czuję przerażenie.
– Daj spokój. Nigdy nie będziesz beze mnie. Zestarzejemy się razem. Razem umrzemy. Nie przeżyję bez ciebie ani jednego dnia.
Poczułam łzę w kąciku oka. Otarłam ją szybko.
– Zrozum wreszcie, że nie musisz się zadowalać cząstką mnie. Nie musisz iść na żadne ustępstwa. Zasługujesz na coś znacznie lepszego. Możesz mieć wszystko…
– Przestań!
Aż podskoczyłam smagnięta jego głosem.
– Nigdy więcej nie mów mi czegoś takiego – warknął. – Bo przysięgam na Boga, że cię ukarzę, aniołku.
Nastąpiło kłopotliwe milczenie. Słowa, które wypowiedziałam, wciąż rozbrzmiewały w mojej głowie. Zdałam sobie sprawę z tego, jak bardzo jestem żałosna. Nie chciałam się uzależnić od Gideona, ale to już się stało.
– Muszę kończyć – powiedziałam szorstko.
– Nie przerywaj rozmowy. Na miłość boską, Evo, jesteśmy małżeństwem. Kochamy się. Nie musimy się tego wstydzić. Co z tego, że do szaleństwa? Tacy jesteśmy. Właśnie tacy. Musisz się z tym zmierzyć.
Skrzypnęły siatkowe drzwi i na ganek wyszedł tata. Spojrzałam na niego i powiedziałam:
– Mój tata jest tutaj, Gideonie. Porozmawiamy później.
– Uszczęśliwiasz mnie – rzekł głębokim, stanowczym tonem, jak zawsze, gdy podejmował decyzję niepodlegającą dyskusji. – Zapomniałem, jak to jest być szczęśliwym. Nie staraj się umniejszać tego, co dla mnie robisz.
Boże.
– Ja też cię kocham.
Rozłączyłam się i drżącą dłonią odłożyłam telefon na stół.
Tata z kubkiem kawy w ręce usiadł na drugim krześle.
Miał na sobie długie szorty i oliwkowy T-shirt, ale był boso. Ogolił się i miał wilgotne włosy; ich koniuszki, schnąc, skręcały się lekko.
Był moim ojcem, ale to nie zmieniało faktu, że wyglądał niezwykle pociągająco. Dbał o formę i był z natury pewny siebie. Rozumiałam, dlaczego moja matka nie potrafiła mu się oprzeć, gdy się poznali. I najwyraźniej nadal nie mogła.
– Słyszałem, jak rozmawiałaś – powiedział, nie patrząc na mnie.
– Och!
Opadła mi szczęka. Nie dość, że się wywnętrzyłam przed Gideonem, to jeszcze usłyszał to mój tata.
– Miałem zamiar porozmawiać z tobą o tym, czy wiesz, co robisz, zaręczając się tak młodo i tak pośpiesznie.
Podciągnęłam skrzyżowane nogi pod siebie.
– Spodziewałam się tego.
– Ale teraz rozumiem, co czujesz. – Spojrzał na mnie łagodnie szarymi oczami. – Potrafisz to wyrazić lepiej, niż ja kiedykolwiek umiałem. Stać mnie było tylko na „kocham cię”, a to za mało.
Wiedziałam, że myśli o mojej mamie. Zwłaszcza że jestem do niej taka podobna.
– Gideon uważa, że to, co powiedziałam, to także za mało.
Spojrzałam na moje pierścionki. Jeden ofiarowany przez Gideona, by mnie zapewnić, że chce mnie przy sobie zatrzymać, i drugi, który był symbolem minionych czasów, kiedy jeszcze doświadczał miłości.
– Rozmawiałem z nim kilkakrotnie – powiedział tata i zamilkł na chwilę. – Wciąż musiałem sobie uświadamiać, że jeszcze nie przekroczył trzydziestki.
Uśmiechnęłam się.
– O tak. Jest niezwykle dojrzały.
– I trudno go rozgryźć.
Mój uśmiech zgasł.
– Istny pokerzysta o kamiennej twarzy. Ale mówi to, co myśli.
Bezgranicznie ufałam Gideonowi. Mówił mi wyłącznie prawdę. Problem polegał na tym, że mówił niewiele.
– I taki mężczyzna chce poślubić moją córkę.
Spojrzałam na niego.
– Dałeś mu błogosławieństwo.
– Powiedział, że zawsze będzie się o ciebie troszczył. Obiecał, że przy nim będziesz bezpieczna i szczęśliwa. – Zerknął na stojący po przeciwnej stronie jezdni samochód. – Wciąż nie rozumiem, dlaczego mu wierzę, nawet wtedy, gdy ze względu na ciebie każe obserwować mój dom. Na dodatek okłamał mnie, mówiąc, że poczeka z oświadczynami.
– Nie mógł czekać, tato. Nie miej o to żalu. Po prostu zanadto mnie kocha.
Tata przyjrzał mi się z uwagą.
– Nie sprawiałaś wrażenia szczęśliwej, kiedy przed chwilą rozmawialiście przez telefon.
– Wiem. Czułam rozpacz i niepewność. – Westchnęłam. – Kocham go do szaleństwa, ale nie znoszę, gdy czuję się od niego uzależniona. Nasze role w związku powinny być równorzędne.
– Bardzo słusznie. Trzymaj się tego. Czy on także chce, by tak było?
– Chce, żebyśmy byli razem. Pod każdym względem. Ale on zbudował imperium, zapracował sobie na dobrą reputację. A ja chciałabym dojść do czegoś samodzielnie. Nie muszę tworzyć imperium, ale na pewno chcę się cieszyć dobrą opinią.
– Rozmawiałaś z nim na ten temat?
– O, tak. – Uśmiechnęłam się drwiąco. – Ale on uważa, że pani Cross powinna automatycznie wejść do zespołu Crossa. I ja go rozumiem.
– Cieszę się,