Wybór Crossa. Sylvia Day
Чтение книги онлайн.
Читать онлайн книгу Wybór Crossa - Sylvia Day страница 18
– Umieram z głodu – odparł Cary, siadając z tyłu.
– Ty zawsze jesteś głodny – powiedziałam ze śmiechem.
– Ty także, cukiereczku – rzucił, gramoląc się na miejsce pośrodku. Pochylił się do przodu, wciskając głowę między nas. – Ja po prostu nie wstydzę się do tego przyznać.
Oddalając się od odrzutowca, patrzyliśmy, jak maleje w oczach. Zerknęłam na profil taty, starając się odczytać, co myśli na temat stylu życia, jakie wiodłam, zostawszy żoną Gideona. Prywatne odrzutowce. Ochroniarze. Wiedziałam, co tata myśli o bogactwie Stantona, ale on był moim ojczymem. Miałam nadzieję, że męża będzie traktował łagodniej.
Wiedziałam jednak, że teraz jest zupełnie inaczej. Dawniej przylecielibyśmy do przystani w San Diego. Poszlibyśmy do dzielnicy Gaslamp i usiedli przy stoliku w Dick’s Last Resort, gdzie spędzilibyśmy godzinę lub więcej, śmiejąc się z różnych głupot i popijając piwo do kolacji.
Teraz dawało się wyczuć między nami wyraźne napięcie. Nathan. Gideon. Moja mama. Ich obecność zdawała się nam ciążyć.
Trudno było o nich zapomnieć.
– Co powiecie na tę knajpkę w Oceanside, gdzie podają kiepskie piwo, a na podłodze walają się łupiny od orzeszków? – zaproponował Cary.
– Świetnie. – Obróciłam się ku niemu, uśmiechając się z wdzięcznością. – Będzie zabawnie.
Miejsce znane z dawnych czasów. Idealne.
Wiedziałam, że tata jest tego samego zdania. Spojrzałam na niego, a on powiedział z krzywym uśmieszkiem:
– Robi się.
Zostawiliśmy lotnisko za sobą. Wygrzebałam komórkę i włączyłam ją, by podłączyć do aparatury w samochodzie, żebyśmy mogli posłuchać muzyki, jak dawniej, gdy sytuacja była mniej skomplikowana.
Na ekranie telefonu natychmiast pojawiły się SMS-y.
Ostatni był od Bretta: „Zadzwoń, jak dotrzesz do miasta”.
W tej samej chwili, jak na zawołanie, radio nadało melodię Golden, jego piosenkę o jasnowłosej dziewczynie, której pierwowzorem byłam ja.
*
Następnego dnia wchodziłam po schodkach na maleńki ganek domu mojego ojca, gdy zadzwoniła komórka. Wyjęłam ją z kieszeni szortów i na widok twarzy Gideona na ekranie poczułam radosne podniecenie.
– Dzień dobry – powiedziałam, opadając na jedno ze stojących przy drzwiach wyściełanych krzeseł z kutego żelaza. – Dobrze spałeś?
– Dość dobrze. – Na dźwięk jego miękkiego, nieco chrapliwego głosu zalała mnie fala słodyczy. – Raul mówi, że kawa parzona przez Victora obudziłaby nawet pogrążonego w śnie zimowym niedźwiedzia.
Zerknęłam na mercedesa zaparkowanego po przeciwnej stronie wąskiej ulicy. Szyby były tak mocno przyciemnione, że nie widziałam, czy ktoś jest w środku. Trochę dziwne, że Raul już zdążył powiedzieć Gideonowi o kawie, którą właśnie mu zaniosłam, podczas gdy ja nawet jeszcze nie weszłam do domu.
– Chcesz mnie zastraszyć tym, że jestem tak uważnie śledzona?
– Gdybym chciał cię zastraszyć, nie robiłbym tego tak subtelnie.
Wzięłam kubek, który zostawiłam na małym stoliku, niosąc kawę Raulowi.
– Przecież wiesz, że mówiąc tym tonem, prowokujesz mnie do kłótni.
– Bo lubisz, jak ci nie ustępuję – odparł przymilnie, przyprawiając mnie o gęsią skórkę, chociaż letni dzień był bardzo ciepły.
– To, coście wczoraj porabiali, chłopcy? – spytałam wyzywająco.
– Zwyczajnie. Popijaliśmy. Dogadywaliśmy sobie nawzajem.
– Wyszliście dokądś?
– Na kilka godzin.
Ścisnęłam mocniej komórkę, wyobrażając sobie tych ostrych facetów na polowaniu.
– Mam nadzieję, że dobrze się bawiłeś.
– Nie było źle. Powiedz, jakie masz plany na dzisiaj.
Wyczułam w jego głosie takie samo napięcie, jakie przed chwilą zabrzmiało w moim. Niestety, małżeństwo nie jest lekarstwem na zazdrość.
– Gdy Cary się obudzi i zwlecze tyłek z kanapy, zjemy szybki lunch z moim tatą. Potem pojedziemy do San Diego spotkać się z doktorem Travisem.
– A wieczorem?
Upiłam łyk kawy, by nabrać siły przed kłótnią. Wiedziałam, że Gideon ma na myśli Bretta.
– Agent zespołu przysłał mi maila z informacją, gdzie odebrać bilety dla VIP-ów, ale ja postanowiłam, że nie pójdę na występ. Myślę, że Cary może zabrać ze sobą któregoś z przyjaciół, jeśli będzie chciał. To, co mam do powiedzenia Brettowi, nie zajmie mi wiele czasu. Spotkam się z nim jutro przed odlotem albo zadzwonię do niego.
Gideon odetchnął cicho.
– Spodziewam się, że wiesz, co mu powiesz.
– Powiem mu po prostu, że po Golden i moich zaręczynach nie powinniśmy się widywać na gruncie towarzyskim. Mam nadzieję, że pozostaniemy przyjaciółmi i będziemy w kontakcie. Najlepiej za pomocą maili i SMS-ów, a jeśli zechce mnie widzieć, to tylko w twojej obecności.
Gideon długo milczał, aż przestraszyłam się, że połączenie się urwało.
– Gideonie?
– Powiedz mi, czy boisz się spotkania z nim?
Zakłopotana, znów napiłam się kawy. Już wystygła, ale ja i tak nie czułam jej smaku.
– Nie chcę się kłócić o Bretta.
– A, więc wolisz go unikać.
– Mamy wystarczająco dużo innych powodów do kłótni, by tracić czas na Bretta. On nie jest tego wart.
Gideon znów milczał. Tym razem cierpliwie czekałam, aż się odezwie.
– Jakoś się z tym pogodzę, Evo – powiedział wreszcie stanowczym i pewnym tonem.
Poczułam ulgę i odprężyłam się. A potem przypomniałam sobie, jak kiedyś powiedział mi, iż jeśli tylko będzie mnie miał, gotów jest pogodzić się z tym, że kocham innego mężczyznę.
Kochał mnie bardziej