Wybór Crossa. Sylvia Day
Чтение книги онлайн.
Читать онлайн книгу Wybór Crossa - Sylvia Day страница 14
– To, co teraz nastąpi, polubisz jeszcze bardziej.
*
– Aniołku.
Gdy wróciłem do gabinetu z przyległej do niego umywalni, Eva zamrugała powiekami jak zaspane kociątko.
– Hm?
Uśmiechnąłem się, widząc, że nadal leży zwinięta w fotelu przy biurku.
– Chyba dobrze się czujesz.
– Nigdy nie czułam się lepiej. – Przygładziła dłonią włosy. – Poza tym, że na skutek pieprzenia całkiem straciłam głowę, czuję się rewelacyjnie. Bardzo dziękuję.
– Cała przyjemność po mojej stronie.
Podszedłem do niej z ciepłą wilgotną myjką.
– Czy chcesz ustanowić nowy rekord w liczbie orgazmów doznanych jednego dnia?
– Intrygująca propozycja. Chętnie z niej skorzystam.
Wyciągnęła do mnie rękę.
– O nie, maniaku. Jeśli zerżniesz mnie jeszcze raz, będę śliniącą się, zdziecinniałą idiotką.
– Daj znać, gdybyś zmieniła zamiar.
Ukląkłem przed nią i rozsunąłem jej nogi. Woskowa gładź i piękny róż; jej cipka była zachwycająca. Istna doskonałość.
Eva przyglądała się, gdy ją obmywałem. Wsunęła mi palce we włosy.
– Nie pracuj zbyt ciężko w ten weekend, dobrze?
– Jakby bez ciebie było coś do roboty – wymamrotałem.
– Śpij. Czytaj. Planuj przyjęcie.
– Nie zapomniałem. Pogadam z ludźmi dziś wieczorem.
– Och? – Jej wzrok się ożywił. Wycofałem się, nim zsunęła nogi. – Z jakimi ludźmi?
– Tymi, których chętnie poznasz.
– Zatelefonujesz do nich?
Wstałem.
– Mamy się spotkać.
– Po co?
– Żeby się napić. Spędzić czas w miłym towarzystwie.
Wróciwszy do łazienki, powiesiłem myjkę i opłukałem ręce.
Eva poszła za mną.
– W klubie?
– Możliwe. Ale raczej nie.
Oparła się o framugę i skrzyżowała ręce.
– Czy któryś z nich jest żonaty?
– Owszem. – Odłożyłem ręcznik. – Ja.
– Ach, tak. Czy będzie tam Arnoldo?
– Możliwe. Chyba tak.
– Dlaczego odpowiadasz tak lakonicznie?
– Dlaczego mnie przesłuchujesz? – spytałem, odpłacając pięknym za nadobne. Wiedziałem jednak, o co chodzi. Moja żona to zazdrosna, zaborcza kobieta. Na szczęście dla nas obojga odpowiadało mi to. Nawet bardzo.
Wzruszyła ramionami, ale był to gest defensywny.
– Po prostu chcę wiedzieć, co robisz. To wszystko.
– Jeśli wolisz, zostanę w domu.
– Nie proszę o to.
Pod oczami miała rozmazany tusz. Uwielbiałem, gdy tak wyglądała. Żadnej innej kobiecie nie byłoby z tym do twarzy.
– W takim razie, o co ci chodzi?
Prychnęła z irytacją.
– Dlaczego nie chcesz mi powiedzieć, co macie zamiar robić?
– Sam nie wiem, Evo. Zazwyczaj spotykamy się u któregoś z nas. Popijamy sobie. Gramy w karty. Czasem dokądś wychodzimy.
– Pospacerować sobie. Grupka atrakcyjnych napalonych facetów, którym zaszumiało w głowach i chcą się zabawić.
– To nie przestępstwo. A poza tym, kto powiedział, że są atrakcyjni?
Spojrzała na mnie.
– Trzymają się z tobą. To znaczy, że są wystarczająco atrakcyjni, by się nie obawiać, że ich kompletnie zaćmisz albo tak pewni siebie, że się tym nie przejmują.
Uniosłem lewą dłoń. Krwawe rubiny w mojej obrączce zalśniły w świetle. Nigdy jej nie zdejmowałem. I nigdy tego nie zrobię.
– Pamiętasz?
– Nie niepokoję się o ciebie – powiedziała, opuszczając ręce wzdłuż ciała. – Gdyby się okazało, że nie zaspokajam cię wystarczająco, powinieneś pójść do seksuologa.
– I to mówi żona, która nie mogła poczekać kwadransa.
Pokazała mi język.
– Dlatego musiałaś to zrobić w gabinecie.
– Arnoldo mi nie ufa, Gideonie. On nie chce, żebyśmy byli razem.
– Nie ma w tej sprawie nic do gadania. Zresztą niektórzy twoi przyjaciele także za mną nie przepadają. Choćby Cary.
– A jeśli Arnoldo opowie innym, co do mnie czuje?
– Aniołku. – Podszedłem do Evy i chwyciłem ją za biodra. – O uczuciach zazwyczaj rozmawiają kobiety.
– Nie bądź seksistą.
– Wiesz, że mam rację. Poza tym Arnoldo wie, jak to jest. Bywał zakochany.
Podniosła na mnie te swoje niewiarygodnie piękne oczy.
– A pan jest zakochany, panie Cross?
– Bezgranicznie.
*
Manuel Alcoa klepnął mnie w plecy.
– Kosztowałeś mnie tysiąc dolców, Cross.
Oparłem się o wyspę pośrodku kuchni i wsunąwszy dłoń do kieszeni dżinsów, dotknąłem smartfona. Eva była w połowie drogi do San Diego i niecierpliwie oczekiwałem na wiadomość od niej lub od Raula. Nigdy nie bałem się latać, nigdy nie niepokoiłem się o osoby podróżujące