Wybór Crossa. Sylvia Day

Чтение книги онлайн.

Читать онлайн книгу Wybór Crossa - Sylvia Day страница 10

Автор:
Серия:
Издательство:
Wybór Crossa - Sylvia Day

Скачать книгу

moim biurkiem Raula. Miał na sobie zwyczajny czarny garnitur. Spoglądał pewnie i czujnie, wzrokiem człowieka, który żyje z tego, że wszystko widzi i słyszy.

      – Tak – odparł. – Nie dalej jak godzinę temu.

      Zerknąłem na fotografię. Trudno mi było patrzeć na Anne Lucas. Widok jej lisiej twarzy o szpiczastej brodzie i ostro spoglądających oczach przywrócił wspomnienia, których chciałem się pozbyć na zawsze. Właściwie nie chodziło o nią, lecz o jej brata, który był do niej tak podobny, że przechodziły mnie ciarki.

      – Eva powiedziała mi, że ta kobieta ma długie włosy – mruknąłem, spostrzegłszy, że Anne nadal jest krótko ostrzyżona. Pamiętałem dotyk jej usztywnionych żelem kosmyków, które drapały mnie po udach, gdy usilnie pracowała nad moim kutasem, wpychając go sobie głęboko do gardła, chcąc spowodować wzwód, bym ją potem solidnie przerżnął.

      Oddałem tablet Raulowi.

      – Dowiedz się, kto to jest.

      – Zrobi się.

      – Miałeś wiadomość od Evy?

      – Nie – odparł, marszcząc czoło. Ale na wszelki wypadek wyjął smartfon i sprawdził. – Nie – powtórzył.

      – Może z tym czekać, aż wylecisz do San Diego. Chce tam odszukać swego przyjaciela.

      – Nie ma problemu. Zajmę się tym.

      – I zajmij się nią – powiedziałem, wytrzymując jego spojrzenie.

      – To się rozumie samo przez się.

      – Wiem. Dziękuję.

      Wyszedł z gabinetu, a ja usiadłem w fotelu. W przeszłości w moim życiu było wiele kobiet. Teraz te dawne związki zagrażały naszemu małżeństwu. Kobiety, z którymi sypiałem, były agresywne z natury, więc musiałem je trzymać krótko. Tylko Evie pozwalałem dominować i nie mogłem się nią nasycić.

      Rozłąka z nią wiele mnie kosztowała.

      – Czeka zespół od Envoya – zaanonsował Scott przez interkom.

      – Wpuść ich.

      *

      Brnąłem przez dzień pracy, odwalając wpisane do terminarza obowiązki i inicjując kolejne zadania. Miałem do załatwienia mnóstwo spraw, zanim będę mógł zrobić sobie wolne u boku Evy. Nasz jednodniowy wyjazd poślubny był cudowny, ale o wiele za krótki. Chciałem z nią spędzić co najmniej dwa tygodnie, a najchętniej cały miesiąc. Gdzieś z dala od obowiązków i innych zadań, gdzie miałbym ją wyłącznie dla siebie i nikt by nam nie przeszkadzał.

      Smartfon na biurku zawibrował. Rzuciłem okiem na ekran i ze zdumieniem ujrzałem twarz mojej siostry. Wysłałem wcześniej do Ireland SMS-a, by powiadomić ją o moich zaręczynach. Odpowiedziała w krótkich i prostych słowach: „Rany! Ale czad! Gratulacje, bracie!”.

      Ledwo zdążyłem się odezwać, a już mi przerwała:

      – Jestem kurewsko podekscytowana! – ryknęła, zmuszając mnie, bym odsunął telefon od ucha.

      – Nie wyrażaj się.

      – Żartujesz? Mam siedemnaście lat. Nie siedem. To fantastyczne. Zawsze chciałam mieć siostrę, ale bałam się, że posiwieję, zanim ty i Christopher przestaniecie skakać z kwiatka na kwiatek i wreszcie się ustatkujecie.

      Opadłem na oparcie fotela.

      – Żyję, by służyć innym.

      – Aha, właśnie. Dobrze zrobiłeś. Eva cię przy sobie utrzyma.

      – Tak. Wiem.

      – Dzięki niej mogę z tobą teraz pogadać. A to zawsze dobrze mi robi.

      Poczułem ucisk w piersi i odczekałem chwilę, nim udało mi się odpowiedzieć lekkim tonem.

      – Ciekawe, bo ja także to lubię.

      – No, właśnie. I tak być powinno. – Ściszyła głos. – Słyszałam, że mama nie dawała jej żyć. Powiedziała tacie, że przyszła do twojej pracy i że pokłóciliście się czy coś w tym rodzaju. Według mnie jest o ciebie zazdrosna. Przejdzie jej.

      – Nie martw się. Wszystko jest w porządku.

      – Wiem. Tylko wkurza mnie, że musiała to zrobić akurat dzisiaj. Tak czy siak, jestem strasznie rozemocjonowana, i chciałam, żebyś o tym wiedział.

      – Dziękuję.

      – Ale nie będę sypać kwiatków na ślubie. Jestem na to za stara. Chętnie zostałabym druhną. Albo choćby drużbą pana młodego. Cokolwiek. Wystarczy słowo.

      – Dobrze. Przekażę to Evie.

      Gdy rozłączyłem się, na wewnętrznej linii rozległ się głos Scotta.

      – Przyszła panna Tramell – zaanonsował, a ja zorientowałem się, że jest okropnie późno. – I na wszelki wypadek przypominam, że za pięć minut ma pan wideokonferencję z zespołem programistów w Kalifornii.

      Wstając od biurka, ujrzałem Evę wychodzącą zza rogu korytarza. Mógłbym się jej przyglądać całymi godzinami. Kołysała biodrami w taki sposób, że natychmiast nabierałem ochoty, by się z nią pieprzyć. Głowę nosiła wysoko, tłumiąc wszelką chęć dominacji z mojej strony.

      Zapragnąłem chwycić ją za koński ogon, ucałować jej usta i przywrzeć do niej. Zupełnie jak wtedy, gdy zobaczyłem ją po raz pierwszy. Od tamtej chwili było tak zawsze.

      – Wyślij zespołowi propozycję prezentacji – powiedziałem, zwracając się do Scotta. – Zawiadom ich, że zaraz się nimi zajmę.

      – Tak, proszę pana.

      Eva weszła do biura.

      – Jak minął dzień, Evo?

      Obeszła biurko i chwyciła mój krawat. Natychmiast poczułem wzwód i zapomniałem o całym świecie.

      – Cholernie cię kocham – oznajmiła, zanim zdążyłem nakryć jej usta wargami.

      Objąłem ją w talii, a drugą ręką wymacałem pilot regulujący stopień matowości szyby. W tym czasie Eva całowała mnie zachłannie. Zawładnęła mną bez reszty.

      Po ciężkim dniu potrzebowałem właśnie tego – jej niewątpliwej zaborczości. Przygarnąłem ją bliżej, obróciłem się i przysiadłem na brzeżku biurka, wciągając ją między uda. Tak było bezpieczniej, bo, prawdę powiedziawszy, zmiękły mi kolana.

      Sprawiły to jej pocałunki. Mój trener nie potrafił tego osiągnąć nawet po trzech godzinach wycisku.

      Czując narastającą żądzę, syciłem się, wdychając delikatną woń jej perfum oraz właściwy

Скачать книгу