Pożądana. Блейк Пирс
Чтение книги онлайн.
Читать онлайн книгу Pożądana - Блейк Пирс страница 5
![Pożądana - Блейк Пирс Pożądana - Блейк Пирс](/cover_pre622477.jpg)
Riley była pod wrażeniem. Blaine's Grill było jednym z najprzyjemniejszych miejsc na nieformalny lunch w Fredericksburgu. Słyszała, że można tam było zjeść świetną kolację, ale nie miała okazji spróbować.
— Byłam tam — skłamała.
— Cóż, to moja knajpa — powiedział Blaine. — A ty?
Riley wzięła głęboki oddech. Nigdy nie było łatwo powiedzieć nieznajomemu, jak zarabiała na życie. Szczególnie mężczyźni czuli się czasami zastraszani.
— Pracuję dla FBI — powiedziała. — Jestem agentem terenowym.
Blaine wytrzeszczył oczy.
— Naprawdę? — zdziwił się.
— Cóż, w tej chwili jestem na urlopie. Uczę w akademii.
Blaine pochylił się ku niej z rosnącym zainteresowaniem.
— O rany. Jestem pewien, że masz jakieś prawdziwe historie. Opowiedz mi jakąś.
Riley zaśmiała się nerwowo. Zastanawiała się, czy kiedykolwiek będzie w stanie opowiedzieć komukolwiek spoza Biura o niektórych rzeczach, które widziała. Jeszcze trudniej będzie mówić o niektórych rzeczach, które zrobiła.
— Nie sądzę — powiedziała nieco ostro. Riley widziała, jak Blaine zesztywniał i zdała sobie sprawę, że jej ton był raczej nieuprzejmy.
Pochyliła głowę i powiedziała:
— Przepraszam. Wcale nie chciałem sprawić, żebyś poczuł się nieswojo.
Rozmawiali jeszcze przez kilka chwil, ale Riley zauważyła, że jej nowy sąsiad stał się bardziej powściągliwy. Po jego grzecznym pożegnaniu i wyjściu Riley zamknęła za nim drzwi i westchnęła. Uświadomiła sobie, że nie stara się być bardziej przystępna. Kobieta rozpoczynająca nowe życie wciąż była tą samą starą Riley.
Pocieszyła się, że w tej chwili nie miało to większego znaczenia. Nowy związek po niedawnym rozstaniu był ostatnią rzeczą, której teraz potrzebowała. Jej życie wymagało poważnego uporządkowania, a ona dopiero zaczynała robić postępy w tym kierunku.
Mimo to, przyjemnie było spędzić kilka minut na rozmowie z atrakcyjnym mężczyzną i poczuć ulgę, że w końcu ma sąsiadów — i to całkiem miłych.
*
Kiedy Riley i April usiadły do obiadu, April nie mogła oderwać rąk od smartfona.
— Proszę cię, przestań pisać — upomniała córkę Riley. — Teraz jest czas kolacji.
— Za chwilę, mamo — odparła April. Nadal pisała SMS-y.
Nastoletnie zachowanie April tylko trochę ją zirytowało. Prawda była taka, że zdecydowanie miało to swoje dobre strony. W tym roku April świetnie sobie radziła w szkole i zawiązywała nowe przyjaźnie. Zdaniem Riley, te dzieciaki były o wiele lepsze niż grupa, z którą April spędzała czas wcześniej. Riley domyśliła się, że April pisze teraz SMS-y z chłopakiem, którym była zainteresowana. Jednak jak dotąd April nie wspomniała o nim.
Gdy tylko Gabriela przyszła z kuchni z tacą chiles rellenos, April przestała pisać. Gdy kobieta ustawiała na kuchennym stole parujące papryki z soczystym nadzieniem, April zachichotała złośliwie.
— Wystarczająco picante, Gabrielo? — spytała.
— Sí — odparła Gabriela, również chichocząc.
To był taki dyżurny żart ich trzech. Ryan nie lubił zbyt ostrego jedzenia. Właściwie w ogóle nie mógł jeść pikantnych potraw. Jeśli chodziło o April i Riley, im było ostrzejsze, tym lepsze. Gabriela nie musiała już się hamować — a przynajmniej nie tak bardzo, jak kiedyś. Riley wątpiła, czy nawet ona lub April poradziłyby sobie z oryginalnymi gwatemalskimi przepisami Gabrieli.
Skończywszy przygotowywać jedzenie dla całej trójki, Gabriela powiedziała do Riley:
— Ten dżentelmen jest guapo, nie?
Riley poczuła, że się rumieni.
— Przystojny? Nie zauważyłam, Gabrielo.
Gabriela wybuchła śmiechem. Usiadła, żeby zjeść z nimi i zaczęła nucić jakąś melodię. Riley domyśliła się, że była to gwatemalska piosenka o miłości. April wpatrywała się w matkę.
— Jaki dżentelmen, mamo? — spytała.
— Och, nasz sąsiad przyszedł przed chwilą…
April przerwała jej, podekscytowana.
— O Boże! Czy to był tata Crystal? To był on, prawda? Czy on nie jest wspaniały?
— I myślę, że jest singlem. — dodała Gabriela.
— No już, dajcie spokój — powiedziała Riley ze śmiechem. — Dajcie mi trochę przestrzeni życiowej. Nie potrzebuję, żeby wasza dwójka swatała mnie z facetem z sąsiedztwa.
Wszystkie trzy zajęły się grzebaniem w nadziewanych paprykach. Już prawie skończyły kolację, gdy nagle Riley poczuła, jak w kieszeni wibruje jej telefon.
Cholera, pomyślała. Nie powinnam była mieć go ze sobą przy stole.
Telefon dalej brzęczał. Nie mogła nie odebrać. Odkąd wróciła do domu, Brent Meredith zostawił jeszcze dwie wiadomości tekstowe i powtarzała sobie, że zadzwoni do niego później. Nie mogła tego dłużej odkładać. Usprawiedliwiła się i odebrała telefon.
— Riley, przepraszam, że ci przeszkadzam w taki sposób — przywitał się jej szef — ale naprawdę potrzebuję twojej pomocy.
Riley była zaskoczona, że Meredith zwrócił się do niej po imieniu. Zdarzało się to bardzo rzadko. Chociaż czuła się z nim bardzo blisko związana, zwykle zwracał się do niej per „Agentko Paige”. Zazwyczaj zachowywał się biznesowo, czasami nawet szorstko.
— O co chodzi, proszę pana? — spytała Riley.
Meredith zamilkł na chwilę. Zastanawiała się, dlaczego jest taki powściągliwy. Jej nastrój szlag trafił. Była pewna, że usłyszy właśnie to, czego się obawiała.
— Riley, proszę cię o osobistą przysługę — oznajmił. Brzmiał o wiele mniej władczo niż zwykle.
— Poproszono mnie o zbadanie morderstwa w Phoenix.
Riley była zaskoczona.
— To pojedyncze morderstwo? — upewniła się. — Dlaczego miałoby to wymagać udziału FBI?
— Mam starego przyjaciela w biurze w Phoenix — powiedział Meredith. — Nazywa się Garrett Holbrook. Byliśmy razem w akademii. Ofiarą jest jego siostra Nancy.