Testamenty. Маргарет Этвуд

Чтение книги онлайн.

Читать онлайн книгу Testamenty - Маргарет Этвуд страница 6

Testamenty - Маргарет Этвуд Opowieść Podręcznej

Скачать книгу

ojciec – dorzuciła Wera.

      Było to niemądre, bo kiedy niby miałby to zrobić? Ostatnio rzadko bywał w domu, a jak przychodził, jadł kolację samotnie albo pracował w swoim gabinecie nad ważnymi rzeczami.

      – Bardzo nam przykro – powiedziała Rosa. – Twoja matka jest dobrą kobietą.

      – Wzorową Żoną – dodała Wera. – Bez słowa skargi znosi cierpienie.

      Padłam na stół kuchenny i zaniosłam się płaczem.

      – Wszyscy musimy znosić nieszczęścia, jakie są na nas zsyłane – powiedziała Zilla. – Nie wolno nam tracić nadziei.

      Nadziei na co? Na co jeszcze mogłam mieć nadzieję? Przed sobą widziałam jedynie utratę i ciemność.

      Matka umarła dwa dni później, w nocy, choć dowiedziałam się o tym dopiero rano. Byłam na nią zła, że nie powiedziała mi, że jest śmiertelnie chora, choć właściwie na swój sposób to zrobiła: modliła się, żeby ból ustąpił, i jej modlitwa została wysłuchana.

      Kiedy gniew minął, poczułam, jakby odcięto cząstkę mnie, kawałek mojego serca, które z pewnością również było martwe. Miałam nadzieję, że czterej aniołowie wokół jej łóżka istnieją naprawdę, że strzegli jej i zabrali jej duszę, jak w piosence. Próbowałam wyobrazić sobie, jak unoszą duszę matki w złocistym obłoku. Jednak nie potrafiłam tak naprawdę w to uwierzyć.

      III

      Hymn

      .

      Holograf z Ardua Hall

      6

      Szykując się wczoraj wieczorem do snu, rozpuściłam włosy – czy raczej to, co z nich zostało. Wiele lat temu, w jednej z żarliwszych homilii do Ciotek, ostrzegałam przed próżnością, która wkrada się pomimo naszych zakazów. „Życie nie polega na włosach”, powiedziałam wtedy półżartem. To prawda, lecz prawdą jest też, że włosy polegają na życiu. Są płomieniem świecy ciała: gdy płomień gaśnie, ciało kurczy się i rozpada. Kiedyś miałam tyle włosów, że mogłam je upinać w kok na czubku głowy, gdy taka była moda, albo na karku, kiedy taka moda nastała. Teraz jednak moje włosy przypominają posiłki w Ardua Hall: są marne i krótkie. Płomień mego życia gaśnie wolniej, niż życzyłyby sobie niektóre osoby wokół mnie, ale szybciej, niż zdają sobie sprawę.

      Spojrzałam na swoje odbicie. Wynalazca lustra przysłużył się nielicznym z nas: na pewno byłybyśmy szczęśliwsze, nie wiedząc, jak wyglądamy. Mogło być gorzej, powiedziałam do siebie: moja twarz nie zdradza oznak słabości. Skóra wciąż jest jędrna, pieprzyk na podbródku podkreśla silny charakter, zmarszczki układają się w znajomy wzór. Nigdy nie byłam ładniutka, choć kiedyś mogłam uchodzić za kobietę przystojną; te czasy minęły. Najlepsze określenie, jakie można by zaryzykować, to „władcza”.

      Jak to wszystko się skończy? – myślałam. Czy skostnieję stopniowo, dożywając sędziwego wieku, łagodnie ignorowana? Czy stanę się otoczonym czcią pomnikiem? Czy też reżim i ja runiemy razem, wraz z moją kamienną podobizną, którą sprzedadzą jako osobliwość, ozdobę ogrodową, kawał okropnego kiczu?

      Może postawią mnie przed sądem jak potwora, a potem zostanę rozstrzelana przez pluton egzekucyjny i powieszona na latarni ku uciesze gawiedzi? Czy tłuszcza rozszarpie mnie na kawałki, zatknie moją głowę na kij i poniesie ulicami wśród gwizdów i wiwatów? Wzbudzałam wystarczająco silną wściekłość, by tak się stało.

      Na razie mam jeszcze wybór w tej materii. Nie w kwestii tego, czy umrę, ale kiedy i jak. Czyż to nie jest swego rodzaju wolność?

      Ach, mogę też zdecydować, kogo pociągnę ze sobą. Sporządziłam listę.

      Doskonale zdaję sobie sprawę z tego, jak musisz mnie osądzać, mój czytelniku, o ile moja reputacja mnie wyprzedziła i domyśliłeś się, kim jestem albo byłam.

      Obecnie jestem legendą, żywą, a nawet więcej niż żywą, umarłą, więcej nawet niż umarłą. Jestem oprawioną w ramy głową wiszącą na tylnej ścianie klas, do których uczęszczają dziewczęta tak dobrze sytuowane, by chodzić do szkoły: uśmiecham się posępnie, upominam w milczeniu. Jestem straszydłem na małe dzieci, którego używają Marty – „Jak nie będziesz grzeczna, przyjdzie Ciotka Lidia i cię zabierze!”. Jestem też wzorem doskonałości moralnej – „Czego oczekiwałaby po tobie Ciotka Lidia?”. Jestem sędziną i arbitrem w mglistej inkwizycji wyobraźni – „Co Ciotka Lidia powiedziałaby na ten temat?”.

      To prawda, nabrzmiałam od władzy, ale jednocześnie stałam się przez nią amorficzna, ciągle zmieniam kształt. Jestem wszędzie i nigdzie, rzucam niepokojący cień nawet w umysłach Komendantów. Jak mogę odzyskać dawną siebie? Jak skurczyć się na powrót do wcześniejszych rozmiarów, rozmiarów zwyczajnej kobiety?

      Może jest już na to za późno. Robisz krok, a następnie, by uchronić się przed konsekwencjami, robisz kolejny. W czasach takich jak nasze istnieją jedynie dwa kierunki: albo w górę, albo na łeb na szyję w dół.

      Dzisiaj przypadła pierwsza pełnia księżyca po dwudziestym pierwszym marca. Na całym świecie zarzyna się i zjada jagnięta; je się też jajka wielkanocne z powodów związanych z neolitycznymi boginiami płodności, o których nikt nie ma ochoty pamiętać.

      Tu, w Ardua Hall, zrezygnowałyśmy z jagniąt, ale zachowałyśmy jajka. Wyjątkowo pozwoliłam je pofarbować na różowo i jasnoniebiesko. Jakże wielki zachwyt wzbudza to wśród Ciotek i Suplikantek zebranych w refektarzu na kolacji! Nasza dieta jest monotonna, dlatego wszelkie odmiany, choćby tylko w kolorze, są mile widziane.

      Po wniesieniu misy pastelowych jajek, gdy już wszyscy nasycili się ich widokiem, ale jeszcze przed samym posiłkiem, poprowadziłam tradycyjną Modlitwę Łaski – Pobłogosław ten pokarm na nasz użytek i utrzymaj nas na Drodze, Niech Pan otworzy – oraz specjalną Modlitwę Równonocy Wiosennej:

      Teraz, gdy rok przechodzi w wiosnę, niechaj nasze serca się otworzą; pobłogosław nasze córki, pobłogosław nasze Żony, nasze Ciotki i Suplikantki, pobłogosław nasze Perłowe Dziewczęta na misji poza granicami, niech Ojcowska Łaska spłynie na upadłe siostry Podręczne i odkupi je poprzez ofiarę ich ciał oraz ich ciążę, wedle Jego woli.

      Pobłogosław Małą Nicole, wykradzioną przez jej zdradziecką matkę, Podręczną, i ukrytą w bezbożnej Kanadzie; pobłogosław też wszystkie niewinne, które ona symbolizuje, skazane na dorastanie pod opieką zdeprawowanych. Nasze myśli i modlitwy są z nimi. Modlimy się, by Mała Nicole została nam przywrócona; niech Łaska ją zwróci.

      Per ardua cum estrus. Amen.

      Rada jestem, że udało mi się wymyślić tak dwuznaczne motto. Czy ardua oznacza „przeciwności”, czy „kobiecą ciążę”? Czy estrus odnosi się do hormonów, czy też do wiosennych obrzędów pogańskich? Kobiety z Ardua Hall nie wiedzą tego ani o to nie dbają. Wystarczy, że powtarzają odpowiednie słowa w należytym porządku – dzięki temu są bezpieczne.

      No i jest Mała Nicole. Kiedy modliłam się o jej powrót, wszystkie oczy zwróciły się ku jej podobiźnie wiszącej na ścianie za mymi plecami. Mała Nicole

Скачать книгу