Dom orchidei. Lucinda Riley

Чтение книги онлайн.

Читать онлайн книгу Dom orchidei - Lucinda Riley страница 4

Dom orchidei - Lucinda Riley

Скачать книгу

bystrzejszy od swoich towarzyszy, leżąc w ramionach zapłakanej żony, postanowił, że to nie on umrze.

      Rankiem obmyślił plan. Udał się na pływający targ, gdzie sprzedawano przyprawy, jedwabie i… kwiaty.

      Tam kupił przepiękną purpurowo-różową orchideę z ciemnymi aksamitnymi płatkami. Następnie zaczął wędrować wzdłuż wąskich kanałów Bangkoku. Szedł tak długo, aż znalazł Skrybę. Starzec siedział pośród zwojów w ciemnej, wilgotnej pracowni na tyłach sklepu.

      Służący znał go, gdyż dawno temu Skryba pracował w pałacu. Król uznał jednak, że jego pismo jest niedoskonałe, i odesłał starca.

      – Sawadee krup, Skrybo. – Po tych słowach służący położył orchideę na stole. – Mam dla ciebie zadanie, jeśli je wykonasz, dam ci bogactwa, o których ci się nie śniło.

      Skryba, który po odejściu z pałacu ledwie wiązał koniec z końcem, spojrzał na służącego.

      – A jakież to zadanie? – spytał zaciekawiony.

      Służący wskazał na kwiat.

      – Chcę, abyś użył swoich umiejętności i zabarwił płatki tej orchidei na czarno.

      Skryba zmarszczył czoło, spojrzał na służącego, a chwilę potem na kwiat.

      – Tak, to możliwe. Pamiętaj jednak, że kiedy zakwitną kolejne kwiaty, nie będą one czarne, a ty zostaniesz zdemaskowany.

      – Kiedy zakwitną kolejne kwiaty, ty i ja będziemy daleko stąd, żyjąc jak mój pan – odparł służący.

      Skryba zastanowił się nad słowami mężczyzny i wolno pokiwał głową.

      – Przyjdź tu o zmierzchu, a dostaniesz swoją Czarną Orchideę.

      *

      Służący wrócił do domu i kazał żonie spakować ich skromny dobytek. Obiecał, że już niebawem będzie mogła kupić wszystko, o czym zamarzy, i że wybuduje dla niej przepiękny pałac.

      O zmroku poszedł do sklepu Skryby i jęknął ze zachwytu, gdy zobaczył leżącą na stole Czarną Orchideę.

      Nie wierząc własnym oczom, przyjrzał się płatkom i uznał, że starzec wykonał wspaniałą robotę.

      – Już wyschła – wyjaśnił Skryba. – Atrament nie pozostawia śladu na palcach. Sprawdziłem to. Ty też spróbuj.

      Służący dotknął płatków i z zadowoleniem stwierdził, że jego palce są czyste.

      – Nie wiem jednak, jak długo to potrwa. Woda zawarta w roślinie w końcu nawilży płatki. Musisz też pamiętać, by nie wystawiać jej na deszcz.

      – Jest wystarczająco piękna. – Służący pokiwał głową i wziął kwiat. – Natychmiast zaniosę ją do pałacu. O północy spotkamy się nad rzeką; wówczas dostaniesz obiecaną zapłatę.

      *

      W noc ślubu, po radosnym dniu świętowania z poddanymi, książę wszedł do prywatnych komnat, które dzielił ze swą małżonką.

      Księżniczka stała na tarasie, spoglądając na rzekę Chao Phraya, w której wodach wciąż odbijały się kolorowe fajerwerki. Książę stanął u boku swej ukochanej.

      – Miłości moja, mam dla ciebie coś równie pięknego i wyjątkowego jak twoja uroda.

      Po tych słowach wręczył jej Czarną Orchideę w szczerozłotej doniczce wysadzanej klejnotami.

      Księżniczka spojrzała na kwiat i czarne niczym noc aksamitne płatki. Ich nienaturalna czerń sprawiała, że kwiat wydawał się przykurczony i zwiędły.

      Znała jednak wartość tego niezwykłego prezentu i doceniła starania małżonka.

      – Mój książę, jest cudowna! Gdzie ją znalazłeś? – spytała.

      – Przemierzyłem królestwo wszerz i wzdłuż. Nie ma drugiego takiego kwiatu, podobnie jak nie ma drugiej takiej jak ty. – Mówiąc to, spojrzał na nią, a ona dostrzegła w jego oczach miłość.

      Księżniczka delikatnie musnęła dłonią policzek męża z nadzieją, że ukochany wie, iż odwzajemnia ona jego uczucie.

      – Dziękuję – szepnęła. – Jest taka piękna.

      Książę ujął jej dłoń, a kiedy jeden po drugim całował jej palce, poczuł budzące się w nim pragnienie. Była to noc ich zaślubin; noc, na którą tak długo czekał. Wyjął orchideę z rąk ukochanej, postawił kwiat na tarasie, chwycił księżniczkę w ramiona i pocałował ją.

      – Wejdźmy do środka, najdroższa – szepnął jej do ucha.

      Księżniczka zostawiła Czarną Orchideę na tarasie i razem z ukochanym weszła do sypialni.

      *

      Tuż przed świtem księżniczka wstała z łoża i wyszła na taras, by powitać pierwszy poranek ich wspólnego życia. Spoglądając w dół, dostrzegła płytkie kałuże – znak, że w nocy padał deszcz. Nowy dzień budził się do życia, choć słońce wciąż kryło się za drzewami po drugiej stronie rzeki.

      Na tarasie stała purpurowo-żółta orchidea w wysadzanej klejnotami, szczerozłotej doniczce.

      Księżniczka uśmiechnęła się i dotknęła jej płatków. Deszcz sprawił, że zdawały się czyste i świeże, a kwiat był dużo piękniejszy od tego, który ubiegłej nocy ofiarował jej książę. Stojąca wokół doniczki kałuża miała mętny, szarawy kolor.

      Kiedy domyśliła się prawdy, podniosła kwiat i wdychając jego niebiański zapach, zaczęła się zastanawiać, czy lepiej powiedzieć prawdę i zranić ukochanego, czy może okłamać go i oszczędzić mu bólu?

      Kilka minut później wróciła do sypialni i przytuliła się do męża.

      – Mój książę – szepnęła, gdy się obudził. – Czarna Orchidea została skradziona w nocy.

      Przerażony poderwał się z łoża, gotów wezwać strażników. Jednak księżniczka uspokoiła go swym uśmiechem.

      – Nie, ukochany, wierzę, że została nam ofiarowana na tę jedną, jedyną noc, kiedy byliśmy jednością, kiedy nasza miłość rozkwitła, a my staliśmy się częścią przyrody. I tak nie moglibyśmy zatrzymać czegoś tak magicznego wyłącznie dla siebie… a poza tym nawet tak cudowny kwiat zwiądłby i usechł… nie zniosłabym tego widoku. – Po tych słowach ujęła jego dłoń i ucałowała ją. – Uwierzmy w moc czarnej orchidei i żyjmy w przekonaniu, że jej piękno pobłogosławiło nas w pierwszym dniu naszego wspólnego życia.

      Książę rozmyślał przez chwilę, a ponieważ kochał księżniczkę całym sercem i nie posiadał się ze szczęścia, że w końcu należy wyłącznie do niego, nie wezwał strażników.

Скачать книгу