Konferencja ptaków. Ransom Riggs
Чтение книги онлайн.
Читать онлайн книгу Konferencja ptaków - Ransom Riggs страница
Spis treści
Tytuł oryginału
THE CONFERENCE OF THE BIRDS
Copyright © 2020 by Ransom Riggs
Copyright © 2020 for the Polish edition by Media Rodzina Sp. z o.o.
Projekt oryginalny książki
Anna Booth
Projekt okładki
Lindsey Andrews
Zdjęcie na okładce (front)
z kolekcji Billy’ego Parrotta
Zdjęcia na okładce (tył)
z kolekcji Johna Van Noate i Ransoma Riggsa
Pieczęć Ministry of Peculiar Affairs na s. 44, 45, 46, 133, 142, 145© 2018
by Chad Michael Studio
Opracowanie polskiej wersji okładki i wyklejki
Rafael Martins
Skład
Trevo – Martins
Wszelkie prawa zastrzeżone. Przedruk lub kopiowanie całości albo fragmentów książki – z wyjątkiem cytatów w artykułach i przeglądach krytycznych – możliwe jest tylko na podstawie pisemnej zgody wydawcy.
ISBN 978-83-8008-803-0
Media Rodzina Sp. z o.o.
ul. Pasieka 24, 61-657 Poznań
tel. 61 827 08 60
[email protected] www.mediarodzina.pl
Konwersja: eLitera s.c.
Wy, którzy mieszkacie w miastach lub wiedziecie spokojny żywot, nie zawsze wiecie, czy wasi przyjaciele skoczyliby za wami w ogień. Na Wielkich Równinach przyjaciele mają okazję dowieść, na co ich stać.
William F. „Buffalo Bill” Cody
Dokument chroniony elektronicznym znakiem wodnym
20% rabatu na kolejne zakupy na litres.pl z kodem RABAT20
.
W zielonkawych trzewiach podziemi targu owoców morza w Chinatown, w głębi ślepej alejki zastawionej po bokach akwariami pełnymi krabów kucaliśmy w pozostawionej przez światłojadkę kałuży ciemności. Obserwowało nas wiele setek nieludzkich oczu.
Ludzie Leo, bardzo rozzłoszczeni, byli coraz bliżej. Słyszeliśmy ich wrzaski i łomoty, gdy nas szukali, przetrząsając targ.
– Proszę... – szlochała jakaś staruszka. – Nikogo nie widziałam...
Zbyt późno zdaliśmy sobie sprawę z tego, że alejka jest ślepa, i teraz tkwiliśmy tu uwięzieni przy studzience ściekowej, w wąskiej szczelinie między piętrami skazanych na śmierć skorupiaków. Akwaria pięły się w sięgających sufitu pochyłych kolumnach, po dziesięć zbiorników każda. Odgłosom uderzeń, krzyków i naszych spanikowanych, szybkich oddechów towarzyszył nieustający rytm krabich szczypiec tłukących o szkło. Brzmiało to niczym utwór orkiestry popsutych maszyn do pisania, bezlitośnie wwiercający mi się w czaszkę.
Ta kakofonia przynajmniej zagłuszała nasze sapanie. Mogłoby to wystarczyć, pod warunkiem że nienaturalna ciemność Noor się utrzyma i że mężczyźni, których ciężkie kroki były coraz donośniejsze, nie przyjrzą się zbyt dokładnie rozdygotanej pustce o rozmytych obrzeżach. Ta przestrzeń kojarzyła się z brakiem, nieprawidłowością widoczną tylko wtedy, gdy uważniej spojrzeć. Aby ją stworzyć, Noor zatoczyła dłonią krąg wokół nas. Ciemność rozeszła się w powietrzu niczym kilwater, gdy Noor zebrała całe światło czubkami palców, które teraz wyglądały jak pokryte luminescencyjnym lukrem. Wrzuciła jasność do ust i połknęła. Nim światło zgasło, chwilę prześwitywało przez jej policzki i gardło.
Szukali Noor, ale nie pogardziliby i mną, choćby dlatego, żeby mnie zastrzelić. Z pewnością zdążyli już znaleźć trupa H w jego mieszkaniu, z oczami wyłuskanymi z oczodołów przez jego własnego głucholca. H i głucholec uwolnili dzisiaj