Gniew Tiamat. James S.a. Corey

Чтение книги онлайн.

Читать онлайн книгу Gniew Tiamat - James S.a. Corey страница 14

Gniew Tiamat - James S.a. Corey

Скачать книгу

to zmienia jego zachowanie. To najbardziej elementarny, najprostszy sposób, w jaki możemy negocjować z czymś, z czym nie możemy rozmawiać. Ale co będzie, jeśli postąpisz tak samo z przypływem? Ukarzesz fale za zmoczenie dywanu?

      Teresa zmarszczyła czoło.

      – Dokładnie – rzucił pułkownik Ilich, jakby powiedziała to na głos. – Jeśli zbesztasz przypływ, to nie będzie miało znaczenia. Nie przejmuje się tym. Nie uczy się. A co najważniejsze, nie zmieni się. Twój ojciec zamierza zagrać wet za wet z siłą, która zabiła Rzymian, i będziemy obserwować, czy to zmieni jej zachowanie. Jeśli nie, przyjmiemy hipotezę, że natrafili na prawo przyrody, jak wywołujące przypływy ciążenie czy prędkość światła. Wtedy będziemy mogli je studiować i znaleźć sposoby na obejście go. Ale jeśli się zmieni…

      – Wtedy będziemy wiedzieć, że to coś żywego.

      – Na tym polega różnica między eksploracją a negocjowaniem – powiedział pułkownik Ilich, wskazując na nią.

      Poczuła napływ przyjemności, jakiej zaznawała, gdy udało się jej znaleźć dobre rozwiązanie trudnego problemu, ale coś nie dawało jej spokoju.

      – Ale to zabiło Rzymian.

      – Wojna też jest rodzajem negocjacji – odpowiedział.

      * * *

      Pokoje Teresy mieściły się w północnym skrzydle Budynku Rządowego, podobnie jak ojca. To był jedyny znany jej dom. Sypialnia urządzona w wojskowym stylu, prywatna łazienka i pokój będący wcześniej bawialnią, a teraz biurem, choć różnice między nimi były głównie kosmetyczne. Kiedy była gotowa do pozbycia się zdobiących pokój dinozaurów i szczeniaczków, powiedziała o tym, a następnego dnia przyszedł projektant, by pomóc jej wybrać nowe kolory i układ mebli. Jej kąt Budynku Rządowego nie był duży ani ostentacyjny, ale to ona decydowała o jego wyglądzie i urządzeniu. Jej mała bańka autonomii.

      Zdecydowała się urządzić biuro tak, by wyglądało jak laboratorium naukowe. Biurko było dość wysokie, by przy nim stać, ale stały też przy nim wysokie stołki, gdyby zdecydowała się usiąść. Wschodnią ścianę wypełniał ekran ustawiony na wyświetlanie animacji prostych dowodów matematycznych i geometrycznych, gdy nie oglądała wiadomości ani kanału rozrywkowego. Nie chodziło o to, że rozumie całą prezentowaną matematykę, po prostu uważała, że są ładne. Dowody były bardzo eleganckie, a wyświetlanie ich tam przypominało jej o własnej inteligencji. Lubiła o niej pamiętać.

      Miała tam też i kanapę dość długą, by mogła się na niej rozciągnąć i zmieścić Piżmak, sukę labradora, która zwijała się u jej stóp. Oraz okno z prawdziwego szkła, wychodzące na formalny ogród. Bywały dnie, gdy – jeśli nie spędzała czasu z pułkownikiem Ilichem lub na zajęciach – układała się na kanapie z Piżmak i całymi godzinami czytała książki albo oglądała filmy. Miała dostęp do wszystkiego, co zostało zatwierdzone przez cenzora – jej ojciec bardzo liberalnie podchodził do udostępniania jej literatury i filmu – a ona gustował w historiach o dziewczynach żyjących samotnie w zamkach, pałacach lub świątyniach. Jak na tak unikatowe wymagania okazało się, że jest w czym wybierać.

      Jej obecnym faworytem był dziesięciogodzinny serial, którego akcja działa się na Marsie przed otwarciem wrót, pod tytułem Piąty tunel. W serialu dwunastoletnia bohaterka – teraz już młodsza od Teresy, ale była od niej starsza, gdy pierwszy raz to oglądała – odkryła tajny tunel pod miastem Innis Deep i dostała się nim do podziemnej społeczności z elfami i wróżkami, potrzebującymi pomocy w dotarciu z powrotem do swojego wymiaru.

      Wszystko to wydawało się szalenie egzotyczne, a idea dziewczynki prowadzącej całe życie pod ziemią do tego stopnia zawładnęła jej wyobraźnią, że zasłoniła okna kocami i udawała, że ciemność to efekt marsjańskiej ziemi. Zdumiało ją, gdy ojciec powiedział, że ta część historii była prawdziwa – że istnieje miasto Innis Deep, a marsjańskie dzieci faktycznie żyją w tunelach i podziemnych miastach – i że zmyślono tylko elfy i wróżki.

      Oglądała to ponownie, gdy przyszedł ojciec. Właśnie dotarła do części, w której dziewczynka – jej imienia nigdy nie wspominano – biegła przez ciemny korytarz, uciekając przed złą wróżką Pinsleep, kiedy rozległo się pukanie. Zbierała się do odpowiedzi, ale drzwi same się otworzyły. Tylko tata sam otwierał jej drzwi, wszyscy inni czekali, aż zrobi to ona.

      Zabiegi zmieniły go przez ostatnie kilka lat, ale z drugiej strony ją zmieniało samo dorastanie, więc wcale nie wydawało się to dziwne. W białkach jego oczu pojawiły się tęczowe przebłyski jak w oleju rozlanym na wodzie, a paznokcie mu pociemniały, ale to był tylko wygląd. Został taki sam na wszystkie sposoby, które się liczyły.

      – Nie przeszkadzam? – zapytał jak zwykle. Co było częściowo żartobliwe, bo nie miała niczego, w czym mógłby przeszkadzać, ale tylko częściowo. Gdyby kiedyś zaprotestowała, zostawiłby ją w spokoju.

      Bezimienna dziewczynka krzyknęła, gdy Pinsleep rzuciła się w jej stronę. Teresa zatrzymała program, zamrażając w powietrzu ofiarę i napastniczkę. Ojciec podrapał szerokie uszy Piżmak, która sapnęła, uderzając radośnie ogonem o kanapę.

      – Za dwie godziny będę miał odprawę – powiedział. – Chciałbym, żebyś wzięła w niej udział.

      Teresa poczuła lekkie ukłucie irytacji. Chciała zaraz po zakończeniu filmu wyjść i odwiedzić Timothy’ego. Gdyby dowiedzieli się, że opuszcza teren budowli bez pozwolenia…

      – Zrobiłam coś złego?

      Ojciec zamrugał, a potem się roześmiał. Piżmak wcisnęła głowę w jego dłoń, domagając się dalszych pieszczot. Wrócił do drapania jej po uszach.

      – Ależ skąd. Spotkanie dotyczy raportu admirała Walthe na temat planu rozbudowy kompleksu Bara Gaon. Nikt nie oczekuje twoich uwag, ale chciałbym, żebyś się przysłuchiwała. Później będziemy mogli o tym porozmawiać.

      Teresa przytaknęła. Jeśli chciał tylko tyle, to oczywiście mogła, ale wydawało się to nudne. I dziwne. Spojrzenie ojca na chwilę straciło skupienie, jak czasem mu się zdarzało, a potem pokręcił głową, jakby próbował ją oczyścić. Oparł się o bok kanapy, nie do końca siedząc, ale też nie stojąc. Mocno dwa razy klepnął bok Piżmak, w sposób oznaczający, że to koniec pieszczot. Psica westchnęła i opuściła głowę na poduszkę.

      – Coś cię martwi – zauważył.

      – Coraz częściej prosisz mnie, żebym to robiła – odpowiedziała. – Robię to niewłaściwie?

      Roześmiał się ciepło, dzięki czemu trochę się odprężyła.

      – Kiedy byłem w twoim wieku, starałem się o wcześniejsze dopuszczenie do studiów. Jesteś jak ja: szybko się uczysz, a ja chcę za tobą nadążyć. Sprowadzam cię na odprawy coraz częściej, bo jesteś już dość duża, by zrozumieć rzeczy, których nie pojmowałaś jako dziecko. A pułkownik Ilich mówi, że jesteś na bieżąco z nauką. Nawet w zaawansowanych tematach.

      Poczuła dumę, ale i zmieszanie. Ojciec westchnął.

      – Zapewnienie ludziom bezpieczeństwa to ciężka praca – powiedział. – Część tego wynika z faktu, że zmagamy się z bardzo niebezpiecznymi i nieznanymi zagrożeniami. Wolałbym,

Скачать книгу