Gniew Tiamat. James S.a. Corey

Чтение книги онлайн.

Читать онлайн книгу Gniew Tiamat - James S.a. Corey страница 10

Gniew Tiamat - James S.a. Corey

Скачать книгу

pokaże, że jest nadzieja. Jesteś Pasiarką, Naomi, dobrze o tym wiesz.

      – Wiem, że to nie działa – odcięła się Naomi. – Pas przez pokolenia walczył z planetami wewnętrznymi…

      – I wygrał – rzuciła Bobbie.

      – Rzecz w tym, że wcale nie. Nie wygraliśmy. Trzymaliśmy się do czasu, aż przyszło coś większego i wywróciło planszę. Naprawdę uważasz, że dostalibyśmy coś takiego jak Związek Transportowy, gdyby nie pojawiły się wrota? Udało się nam wygrać tylko dzięki temu, że coś całkowicie niespodziewanego zmieniło zasady gry. Tylko że teraz zachowujemy się, jakby to samo miało zadziałać po raz drugi.

      – My się zachowujemy?

      – Saba się tak zachowuje – uściśliła Naomi. – A ty go wspierasz.

      Bobbie odchyliła się na oparcie, przeciągając się jak zwykle, gdy czuła irytację. Wyglądała przy tym na większą, niż była w rzeczywistości, ale Naomi nie dało się łatwo przestraszyć.

      – Wiem, że nie zgadzasz się z tym podejściem, i rozumiem, że nie jesteś zadowolona z tego, że Saba nie wprowadził cię w szczegóły, ale…

      – Nie w tym rzecz – wtrąciła się Naomi, ale nieskutecznie.

      – Nikt nie argumentuje przeciwko uzyskaniu przewagi. Nikt nie twierdzi, że nie powinniśmy szukać także rozwiązań politycznych, ale pacyfizm działa tylko wtedy, gdy twój wróg ma sumienie. Lakonia ma głęboką tradycję dyscypliny wymuszanej karami i wiem… nie, wysłuchaj mnie. Wiem o tym, bo to także marsjańska tradycja. Ty dorastałaś w Pasie, ale ja na Marsie. Chcesz mi powiedzieć, że moja droga nie prowadzi do zwycięstwa? Dobrze, wierzę ci. Ale ja z kolei usiłuję ci uświadomić, że twoje łagodne podejście nie zadziała z tymi ludźmi.

      – To gdzie nas to prowadzi?

      – Tam gdzie zawsze – powiedziała Bobbie. – Robimy wszystko, co możemy, najdłużej, jak możemy, z nadzieją, że zdarzy się coś nieoczekiwanego. Pozytywny jest fakt, że coś nieoczekiwanego zdarza się prawie zawsze.

      – To wcale nie jest tak pocieszające, jak ci się zdaje – odpowiedziała ze śmiechem Naomi, próbując rozładować napięcie.

      Bobbie jej na to nie pozwoliła.

      – Bo czasem tym, czego się nie spodziewamy, jest strata Clarissy i Holdena. Albo strata Amosa. Lub mnie, Aleksa albo ciebie. Ale to się nie zdarzy. Wszyscy w końcu stracimy siebie nawzajem i było to prawdą, zanim staliśmy się załogą. To właśnie znaczy urodzić się, wszystko inne to tylko detale. A moje detale są takie, że wykonuję ściśle tajną misję wojskową w systemie Sol, używając przechwyconego okrętu wroga przeciw niemu, ponieważ nawet jeśli to zły plan, to innego nie mam. I może podejmowane przeze mnie ryzyko zapewni ci przewagę.

      Ale ja nie chcę, żebyś ryzykowała, pomyślała Naomi. Straciłam już zbyt wiele. Nie zniosę kolejnej straty.

      Wyraz twarzy Bobbie odrobinę złagodniał. Może więc rozumiała.

      Znajomy rytm kroków przed drzwiami ogłaszał nadejście Aleksa równie wyraźnie, jak gdyby wypowiedział swoje imię. Naomi głęboko wciągnęła powietrze i zmusiła się do odprężenia.

      Nie chciała zepsuć spotkania także dla niego.

      Rozdział trzeci

      Aleks

      Bobbie i Naomi znowu się kłóciły.

      Udawały luz, gdy wrócił do salki, ale widział, że pod jego nieobecność nastąpiło tu ostre starcie. Naomi opuściła głowę tak, by włosy opadły jej na oczy, jak zwykle, gdy była zezłoszczona. Twarz Bobbie była o stopień ciemniejsza, zaczerwieniona z podniecenia lub złości. Aleks mieszkał na jednym statku z Naomi przez dziesięciolecia, a Bobbie dołączyła do nich tylko trochę później, więc prawie niczego nie mogli przed sobą ukryć.

      Bolało go trochę, że w ogóle próbowały ukrywać starcie, bo przez to on też musiał udawać, że niczego nie zauważył.

      – Wszystko załatwione – oznajmił.

      Bobbie kiwnęła głową i zastukała palcami o blat stołu. Naomi posłała mu lekki uśmiech zza kurtyny włosów.

      Mógłby się założyć, że kłóciły się o to samo co zawsze, od kiedy tylko opuścili Freehold. Jedynym bezpiecznym działaniem było udawanie, że wszystko jest w porządku. Mądry człowiek nie próbuje wkraczać między dwójkę walczących zwierzęt, ale nawet idiota nie próbuje się wtrącać w kłótnię między Naomi Nagatą a Bobbie Draper. Przynajmniej jeśli chce zachować wszystkie palce. Oczywiście w sensie metaforycznym.

      – No dobrze… – zaczął Aleks, przeciągając słowo, aż zabrzmiało niezręcznie.

      – No tak – odpowiedziała Naomi. – Mam dużo do zrobienia, zanim schowam się z powrotem w swojej skrzynce.

      Bobbie przytaknęła, zaczęła coś mówić i urwała. W jednej chwili pokonała odległość dzielącą ją od Naomi i chwyciła ją w uścisk potężnych ramion. Choć obie były z grubsza tego samego wzrostu, Bobbie była cięższa od Naomi o przynajmniej czterdzieści kilogramów. Wyglądało to taj, jakby niedźwiedź polarny obejmował wieszak na ubrania. Jednakże nie był to początek walki, bo obie kobiety płakały i klepały się wzajemnie po plecach.

      – Dobrze było cię zobaczyć – powiedziała Bobbie, tuląc Naomi trochę mocniej i unosząc ją z podłogi.

      – Brakuje mi was – odpowiedziała Naomi – Obojga. Bardziej, niż potrafię powiedzieć.

      „Obojga” zabrzmiało jak zaproszenie, więc Aleks podszedł i objął je obie. Chwilę później na jego policzkach też pojawiły się łzy. Po jakimś czasie, gdy nadeszła właściwa chwila, rozdzielili się. Bobbie wytarła oczy chusteczką, ale Naomi zignorowała mokre smugi na twarzy. Uśmiechała się. Aleks zrozumiał, że był to chyba pierwszy jej szczery uśmiech, od kiedy Holden został wywieziony na Lakonię. Zaczął się przez to zastanawiać, jak bardzo samotne prowadziła teraz życie, ukryta w kontenerze towarowym, przenoszona ze statku na statek i ze stacji na stację. Choć był to wybór, którego dokonali wspólnie, poczuł ukłucie poczucia winy za zostawienie jej samej w ten sposób. Jednakże Bobbie potrzebowała pilota, a Naomi w roli wędrującej polityczki nie. I nie chciała go.

      – Kiedy znowu się zobaczymy? – zapytała Bobbie.

      – Chciałabym wiedzieć – odparła Naomi. – Długo będziecie w Sol?

      – To nie zależy ode mnie.

      Odpowiedzi Bobbie towarzyszyło wzruszenie ramion. Tym razem była to prawda, ale nawet gdyby tak nie było, odpowiedź i tak brzmiałaby tak samo. Nigdy nie było wiadomo, kto słucha ich rozmów, a nawet tutaj, na stacji Związku Transportowego, w pokoju na tyłach baru sympatyzującego z SPZ, trudno było zrezygnować z przyzwyczajenia do zachowywania tajemnicy.

      Jakby na sygnał, zabrzęczał ręczny terminal Aleksa. Byli już gotowi do przeniesienia Burzy z bieżącego statku do nowego. Nie tylko Naomi prowadziła życie w formie

Скачать книгу