Gniew Tiamat. James S.a. Corey

Чтение книги онлайн.

Читать онлайн книгу Gniew Tiamat - James S.a. Corey страница 6

Gniew Tiamat - James S.a. Corey

Скачать книгу

Sagale o fakcie, że ma bezpośredni kontakt z wysokim konsulem, który cenił jej pracę na tyle, by zbudować specjalnie dla niej statek. Trudno było dopatrzyć się w tym przesadnej subtelności.

      Sagale pozostał niewzruszony.

      – Ma pani dwadzieścia godzin na ukończenie zbierania danych – oświadczył, składając ręce na szerokim brzuchu niczym Budda. – I ani minuty dłużej. Proszę poinformować zespół.

      * * *

      – Tego rodzaju sztywne podejście jest dokładnie powodem, dla którego nie da się robić dobrej nauki pod rządami Lakonii – powiedziała Elvi. – Powinnam kierować jakimś uniwersyteckim wydziałem biologii, jestem za stara na przyjmowanie rozkazów.

      – Zgadzam się – odpowiedział Fayez. – Ale siedzimy tutaj.

      Byli z Fayezem w ich kabinie i mieli czas na prysznic i zjedzenie czegoś na szybko, zanim Sagale i jego szturmowcy wyciągną swoją żywą próbkę protokolekuły i zaryzykują zniszczenie liczącego miliardy lat artefaktu, żeby sprawdzić, czy wybuchnie w przydatny sposób.

      – Jeśli nie da im to lepszej bomby, to kogo obchodzi, że coś zepsują!

      Mówiąc to, odwróciła się do Fayeza, który cofnął się przed nią o pół kroku. Zdała sobie sprawę, że wciąż trzyma w ręce talerz.

      – Nie będę nim rzucać – zapewniła. – Nie rzucam rzeczami.

      – Zdarzało ci się – odpowiedział. On też zrobił się starszy. Jego kiedyś czarne włosy były teraz prawie całkiem siwe, a z kącików oczu rozchodziły się pajączki zmarszczek od uśmiechu. Nie miała nic przeciwko, zdecydowanie wolała, gdy się uśmiechał, niż marszczył brwi. Teraz właśnie się uśmiechał. – Różne rzeczy latały.

      – Ja nigdy… – zaczęła, zastanawiając się, czy Fayez faktycznie boi się, że rzuci w niego talerzem, czy tylko się z nią droczy, żeby rozładować napięcie. Nawet po dziesięcioleciach życia razem czasami nie miała pojęcia, co dzieje się w jego głowie.

      – Bermudy, zaraz po wyjeździe Ricky’ego z domu na uniwersytet pojechaliśmy na pierwsze wakacje od lat i…

      – Tam był karaluch. Po moim talerzu chodził karaluch!

      – Ale rzucając nim, prawie urwałaś mi głowę.

      – No cóż – powiedziała – przestraszyłam się.

      Roześmiała się, a Fayez wyszczerzył się, jakby wygrał nagrodę. Czyli faktycznie, jego celem od początku było skłonienie jej do śmiechu. Odłożyła talerz.

      – Słuchaj, dobrze wiem, że salutowanie i słuchanie rozkazów nie było dokładnie tym, o czym myśleliśmy, odbierając dyplomy – powiedział – ale to nowa rzeczywistość, dopóki Lakonia jest przy władzy. Zatem…

      Właściwie porwanie do Dyrektoriatu Naukowego było jej winą. Lakonia przeważnie zostawiała ludzi w spokoju. Planety same wybrały gubernatorów i przedstawicieli do Stowarzyszenia Światów i mogły ustanawiać własne prawa pod warunkiem, że nie były sprzeczne z prawem imperialnym. Ponadto, w przeciwieństwie do większości dyktatur w historii, Lakonia nie wydawała się zainteresowana ograniczaniem dostępu do wyższego wykształcenia. Uniwersytety w całej galaktyce działały praktycznie tak samo jak przed zmianą władzy, a czasem nawet trochę lepiej.

      Jednakże Elvi popełniła błąd, stając się czołową ekspertką ludzkości w dziedzinie protomolekuły, zaginionej cywilizacji, która ją stworzyła, i zagłady, jaka ją spotkała. Będąc znacznie młodszą kobietą, została wysłana na Ilusa w ramach pierwszej misji naukowej w celu zbadania biologii obcego świata. Do tamtej chwili jej specjalizacja w egzobiologii była czysto teoretyczna, skupiała się głównie na życiu batypelagialnym i pod głębokim lodem, zdającym się oferować dobrą analogię do tego, co można było znaleźć pod powierzchnią Europy.

      Na Europie nigdy nie znaleźli żadnych bakterii, ale otworzyła się sieć wrót i nagle egzobiologia stała się prawdziwą nauką, mogącą badać ponad tysiąc trzysta nowych biomów. Poleciała na Ilusa, spodziewając się badać odpowiedniki jaszczurek, a zamiast tego natknęła się na artefakty obejmującej całą galaktykę wojny starszej niż jej gatunek. Pochłonęła ją obsesja zrozumienia. Oczywiście. Dom wielkości galaktyki pełen pokojów z fascynującymi rzeczami, a jego właściciele nie żyli od miliardów lat. Poświęciła resztę naukowej kariery na próby rozgryzienia ich, kiedy więc Winston Duarte zaprosił ją do poprowadzenia zespołu badającego dokładnie tę tajemnicę i zaoferował nieograniczone fundusze, nie była w stanie odmówić.

      Do tamtej pory znała Lakonię tylko w postaci prezentowanej w kanałach informacyjnych: niemożliwie potężną, niepokonaną militarnie, ale niezainteresowaną czystkami etnicznymi czy ludobójstwem. Może nawet mającą na sercu faktyczne interesy ludzkości. Przyjmowanie pieniędzy na prowadzenie badań nie wzbudziło jej oporów, między innymi dlatego, że nie bardzo miała wybór. Kiedy król mówi: „pracuj dla mnie”, nie ma wielu sposobów na odmówienie mu.

      Wątpliwości przyszły później, gdy poznała bliżej ich flotę i źródło przewagi technologicznej Lakonii.

      Kiedy spotkała katalizatory.

      – Powinniśmy wracać – stwierdził Fayez, gdy skończył sprzątać ostatnie naczynia z ich kolacji. – Zegar tyka.

      – Przyjdę. Za minutę – odpowiedziała, wchodząc do małej, dzielonej przez nich prywatnej łazienki. Jednego z przywilejów jej stopnia. Z lustra nad umywalką patrzyła na nią stara kobieta. Jej oczy wypełniała świadomość tego, co za chwilę zrobi.

      – Jesteś gotowa?! – zawołał Fayez.

      – Idź już, zaraz dołączę.

      – Jezu, Els, nie pójdziesz chyba znowu tego zobaczyć?

      „Tego”. Katalizatora.

      – To nie twoja wina – powiedział Fayez. – Nie ty zaprojektowałaś to badanie.

      – Ale zgodziłam się je nadzorować.

      – Skarbie. Najdroższa. Światło mego życia. Niezależnie od tego, jak nazywamy Lakonię wśród ludzi, gdy odrzeć ją z szat, jest dyktaturą – stwierdził. – Nigdy nie mieliśmy wyboru.

      – Wiem.

      – To czemu to sobie robisz? – zapytał Fayez.

      Nie odpowiedziała, bo nie potrafiłaby wytłumaczyć, nawet gdyby chciała.

      – Dogonię cię.

      * * *

      Przechowalnia katalizatorów mieściła się w samym sercu Jastrzębia, otoczona ze wszystkich stron grubym pancerzem ze zubożonego uranu i najbardziej złożoną klatką Faradaya w galaktyce. Bardzo wcześnie stało się jasne, że protomolekuła porozumiewa się szybciej od prędkości światła. Najpopularniejsza teoria zakładała jakąś postać splątania kwantowego, ale niezależnie od mechanizmu protomolekuła potrafiła ignorować lokalność, tak samo jak stworzony przez nią system pierścieni wrót. Cortázar i jego ludzie potrzebowali

Скачать книгу