Five Nights At Freddy's. W pułapce. Scott Cawthon
Чтение книги онлайн.
Читать онлайн книгу Five Nights At Freddy's. W pułapce - Scott Cawthon страница 7
Mówił prawdę, ale wcale nie dlatego był w takim dobrym humorze. Oczywiście nie mógł powiedzieć, co tak naprawdę go cieszyło. Gdyby zakomunikował mamie: „W pizzerii Jeffa znalazłem basen z piłkami, który przenosi w czasie”, rzuciłaby gofry i złapała za telefon, by zadzwonić do najbliższego psychologa dziecięcego.
Oswald odebrał z biblioteki książkę, ale był zbyt niecierpliwy, by ją czytać. Ruszył do pizzerii Jeffa, gdy tylko ją otwarto o jedenastej.
Kiedy wszedł do środka, Jeff był w kuchni, więc po cichu zakradł się do basenu.
Zdjął buty, wszedł do środka i zanurkował w głąb. A że poprzednim razem to zadziałało, postanowił policzyć do stu, nim wstał.
Mechaniczne zwierzęta znów „grały” jakąś dziwną brzęczącą piosenkę, zagłuszaną przez rozliczne piski i dzwonki gier. Oswald rozejrzał się po sali – po automatach do gier wideo, „Przywal w kreta” i lśniących neonowo jednorękich bandytach, w których można było wygrać żetony (a może i nie), jeśli nacisnęło się w odpowiednim momencie guzik. Starsze dzieciaki zebrały się przy automatach. Przedszkolaki szalały w kolorowym figloraju.
Zapalenie spojówek – pomyślał Oswald, chociaż nie miał prawa komentować ich zachowania, biorąc pod uwagę, jak nurkował ostatnio w basenie z piłkami.
Wszystko wyglądało tak jak poprzednio. Dostrzegł nawet kalendarz w biurze i ustalił, że jest w 1985 roku.
– Zobacz, to Oswald! – Chip paradował w jasnoniebieskiej koszulce polo, dżinsach z wysokim stanem i olbrzymich adidasach. Fryzurę miał jak spod igły.
– Cześć, Oz – powiedział Mike.
Miał koszulkę z obrazkiem z filmu Powrót do przyszłości.
– Ktoś cię tak czasem nazywa? Jak tego Czarnoksiężnika z Krainy Oz?
– Teraz już tak – odparł z szerokim uśmiechem Oz.
Jego samotne wakacje się skończyły. Teraz miał dwóch kumpli, a nawet przezwisko. Co prawda wyglądało na to, że wszystko dzieje się w połowie lat osiemdziesiątych, ale kto by się przejmował takimi drobiazgami?
– Hej – powiedział Chip – przed chwilą zamówiliśmy pizzę. Chcesz się przyłączyć? Zamówiliśmy dużą, więc nie damy rady zjeść całej sami.
– Mów za siebie – odparł Mike, ale z uśmiechem.
– No dobra – zgodził się Chip. – Może jest jej więcej, niż powinniśmy zjeść. Chcesz kawałek?
Oswald był ciekaw, jak smakuje pizza Freddy’ego w porównaniu z tą od Jeffa.
– Pewnie, dzięki.
W drodze do stolika minęli kogoś w tym samym żółtym stroju królika. Stał w kącie niczym posąg. Chip i Mike albo go nie zauważyli, albo zignorowali, więc Oswald starał się zrobić to samo. Ale czemu on się tak chował w kącie? Jeśli pracował w restauracji, to chyba nie powinien się zachowywać tak dziwnie?
Przy stole młoda kobieta o wielkiej blond fryzurze i z niebieskim cieniem na powiekach podała im dużą pizzę i dzbanek oranżady. W tle wciąż grał animatroniczny zespół. Dostali pizzę z pepperoni i kiełbaskami, miała chrupiące brzegi. Była to miła odmiana po kawałkach z samym serem.
– Wiecie – powiedział w trakcie jedzenia Mike. – Jak byłem mały, to uwielbiałem zespół Freddy’ego Fazbeara. Miałem nawet pluszowego Freddy’ego, z którym spałem. A teraz te stwory przyprawiają mnie o dreszcze.
– To dziwne, co? To, co podoba nam się w dzieciństwie, staje się straszne, gdy stajemy się starsi. – Chip sięgnął po kolejny kawałek. – Na przykład klauni.
– Albo lalki – wtrącił Mike. – Czasami patrzę na lalki mojej siostry, jak tak stoją na półce w jej pokoju, i mam wrażenie, że się we mnie wpatrują.
Albo jak ten facet w kostiumie żółtego królika – pomyślał Oswald, ale nic nie powiedział.
Kiedy skończyli jeść, poszli pograć w skee-ball, a Mike znów rozłożył ich na łopatki, ale był przy tym bardzo miły. Oswald przestał się przejmować upływem czasu, bo ten najwyraźniej mijał w tym miejscu inaczej niż u niego. Po skee-ballu zaczęli grać na zmianę w cymbergaja. Oswaldowi szło zaskakująco dobrze i nawet pokonał raz Mike’a.
Kiedy zaczęły im się kończyć żetony, Oswald podziękował chłopakom za gościnność i powiedział, że ma nadzieję, iż znów się niedługo zobaczą. Pożegnali się, a potem Oswald poczekał, aż nikt nie będzie patrzył, i zniknął w basenie z piłkami.
Spotkania z Chipem i Mikiem stały się jego codziennością. Tego dnia nie grali na automatach. Siedzieli przy stole, popijali napoje i rozmawiali, próbując nie zwracać uwagi na okropną muzykę mechanicznych zwierzaków.
– Wiecie, jaki film mi się podobał? – zapytał Chip.
Miał na sobie koszulkę polo w kolorze brzoskwiniowym. Oswald uwielbiał tego gościa, ale czy naprawdę nie miał on choć jednej koszulki, która byłaby w kolorze innym niż te pastelowe barwy jak z pisanek?
– Niekończąca się pieśń.
– Serio? – zawołał Mike, poprawiając na nosie wielkie okulary. – Ten film był potwornie nudny! Stwierdziłem nawet, że tytuł pasuje idealnie, bo wyglądało na to, że nigdy się nie skończy.
Roześmieli się wszyscy, a potem Chip dodał:
– Oz, a tobie się podobał?
– Nie widziałem go – odpowiedział Oswald.
Często to powtarzał w towarzystwie Chipa i Mike’a.
Oswald zawsze słuchał, jak opowiadali o ulubionych filmach i programach. Jeśli wspominali jakiś, którego nie znał, wyszukiwał informacje o nim w sieci po powrocie do domu. Zrobił listę filmów z lat osiemdziesiątych, które chciał obejrzeć, i sprawdzał w programie telewizyjnym, czy nie znajdzie ich na którymś kanale. Włączał się w rozmowy Chipa i Mike’a na tyle, na ile mógł. Czuł się trochę jak uczeń z wymiany zagranicznej. Czasami tylko uśmiechał się i kiwał głową, by nie rozgryźli jego tajemnicy.
– Stary, musisz częściej wychodzić – powiedział Mike. – Może któregoś dnia wybierzesz się z nami do kina?
– Byłoby świetnie – odparł Oswald, bo co innego miał powiedzieć?
Tak się składa, że jestem z odległej przyszłości i podejrzewam, że to niemożliwe, bym spotkał się z wami w jakimś innym miejscu poza restauracją Freddy’ego Fazbeara w 1985 roku. Obaj uznaliby to za żart z Mike’a, ponieważ jego ulubionym filmem był Powrót do przyszłości.
– Podaj choć jeden tytuł filmu, który ci się naprawdę podobał – zwrócił