Perwersyjna miłość. Kuszący duet. Tom 2. Laurelin Paige
Чтение книги онлайн.
Читать онлайн книгу Perwersyjna miłość. Kuszący duet. Tom 2 - Laurelin Paige страница 3
– Elizabeth wyjechała dzisiaj do swojej babci na Święto Dziękczynienia – powiedział do mnie pomimo zainteresowania Audrey. – Zamierzam dołączyć do niej w środę wieczorem i wtedy odstawimy całą tę szopkę, ale ja jestem w stanie myśleć tylko: „Poznam jej babcię”. To najważniejsza osoba w życiu Elizabeth. Nie powinno to mieć znaczenia, bo cały ten związek jest tymczasowy. Ale może nie jest. Może to coś więcej.
Gdy Weston po raz ostatni rozmawiał ze mną o swoim związku z Elizabeth, akurat się ze sobą przespali. I wtedy nie wspominał, że „może być coś więcej”.
– Czyli między wami wszystko w porządku?
Westchnął i przeczesał ręką włosy.
– Szczerze mówiąc, nie wiem, jak jest między nami. To skomplikowane. Przez większość czasu mam jej ochotę skręcić kark i wydaje mi się, że ona też mnie nie za bardzo lubi, ale jakimś cudem nie potrafię wytrzymać bez niej jednego dnia. Tak to właśnie wygląda, cokolwiek ma to znaczyć.
– To miłość – stwierdziła moja siostra rozmarzonym głosem.
Jęknęłam.
– Audrey jest beznadziejną romantyczką. To jej jedyna wada.
Ale jej słowa mnie zastanowiły. Sytuacja między mną a Donovanem też była skomplikowana. Miałam ochotę skręcić mu kark, a jednocześnie cierpiałam w duchu, gdy był tak daleko. Czy już tak bardzo w tym ugrzęzłam, że można to było nazwać miłością?
Cóż, jeśli tak, chyba nie zamierzam narzekać. Zabiję go, gdy go następnym razem zobaczę.
– Weston, mogę wezwać swojego kierowcę w każdej chwili, jeśli jesteś gotowy do… – Do gabinetu wszedł mężczyzna i zamarł, gdy nas zobaczył. – Och, proszę o wybaczenie. Nie wiedziałem, że masz towarzystwo.
Wyprostowałam się i natychmiast spięłam. Nie znałam tego mężczyzny. Miał na sobie drogi garnitur, jego falowane włosy były brązowe, mówił z brytyjskim akcentem. Wydawał się starszy od nas o przynajmniej dziesięć lat, ale jednocześnie wyglądał dość atrakcyjnie i wytwornie. Dziwne było to, że jakiś obcy kręcił się w biurze po godzinach pracy.
– Mogę wyjść w każdej chwili – odparł Weston. – Ale właśnie nadarzyła się świetna okazja. Nie poznałeś jeszcze Sabriny, prawda?
Mężczyzna zmarszczył brwi.
– Nie przypominam sobie.
Weston podszedł do mnie.
– Sabrino, to jest Dylan Locke. Przyjechał do Stanów na ten tydzień, by odwiedzić swojego syna.
To wiele wyjaśniało. Dylan Locke zarządzał londyńskim oddziałem Reach. Był jednym z założycieli firmy. W sumie było ich pięciu – Nate Sinclair, Weston, Donovan, Dylan i Cade Warren, który prowadził biuro w Tokio.
– Miło mi cię poznać – odparłam, ściskając jego dłoń. – Jestem dyrektorem do spraw strategii marketingowych.
– Ach, zajęłaś miejsce Robbiego Wise’a, gdy przeniósł się do naszego biura w Londynie – odparł Dylan. – Robbie dobrze sobie radzi na tym stanowisku, ale nie jest tak uroczy jak ty. I śmierdzi. – Zwrócił się do Westona. – Czy to zabrzmi bardzo seksistowsko, jeśli powiem, że lepiej wyszedłeś na tym układzie?
– Tak naprawdę najlepiej wyszedł na tym Donovan. – Ten podtekst sugerował, że już wcześniej wspominał o mnie Dylanowi. Jakby w ten sposób chciał powiedzieć: Oto ona. Ta, z którą kręci Donovan.
I nie przeszkadzało mi to, ale w tej chwili nie chciałam rozmawiać o Donovanie.
– Weston, proszę cię…
– Dzwonił wcześniej – oznajmił poważnym tonem. Bez ogródek. Jakby wiedział, że te słowa pozbawią mnie tchu, ale i tak uznał, że najlepiej będzie mi je przekazać spokojnie i najprościej, jak się da.
– Dzwonił do ciebie? – zapytałam, mając nadzieję, że nie usłyszał napięcia w moim głosie.
– Zakazał mi o tym wspominać.
– Komukolwiek? Czy tylko mnie? – Kurwa, nie powinnam była o to pytać. Nie chciałam wiedzieć. Już znałam odpowiedź. Gdyby Donovan chciał ze mną rozmawiać, to zadzwoniłby bezpośrednio do mnie.
Weston opuścił rękę.
– Przykro mi – oznajmił, potwierdzając moje przypuszczenia.
To, że zależało mu na moich uczuciach, było słodkie. I miło z jego strony, że w ogóle pofatygował się, by mi o tym powiedzieć. Mimo że ja i Weston zaprzyjaźniliśmy się w ciągu ostatnich tygodni, on przyjaźnił się z Donovanem na długo przed poznaniem mnie. Nie był mi nic winien.
Ale w tej chwili nie byłam w stanie mu za to podziękować.
– Mam to gdzieś – odparłam, kiedy zrobił krok w moją stronę, by mnie pocieszyć. – On może sobie robić, co tylko zechce. Już mnie to nie rusza. – Kłamstwa. Ale jeśli będę je powtarzać, może w końcu ktoś w nie uwierzy. Może nawet ja.
A teraz zrobiło się dziwnie.
– Cześć! Jestem Audrey. Siostra Sabriny.
Chciałam posłać siostrze spojrzenie pełne wdzięczności za to, że przerwała tę niezręczną chwilę, ale ona całkowicie skupiała się na Dylanie. A to, jak odrzuciła włosy na plecy i wypięła klatkę piersiową, powiedziało mi, że chciała, by on też się na niej skupił.
– Dostrzegam podobieństwo.
Dylan – miał szczęście – skupiał wzrok na jej oczach, czyli tam, gdzie powinien patrzeć każdy przyzwoity czterdziestolatek, gdy poznaje dziewczynę o połowę młodszą od siebie.
Bo gdyby spojrzał gdziekolwiek indziej, nawrzucałabym mu, niezależnie od tego, że inni słuchali.
– Ty też tu pracujesz? – zapytał.
– Nie. Tylko oglądam biuro. To moja pierwsza wizyta w tym mieście. Jestem strasznie podekscytowana.
Dylan wyglądał na zdziwionego jej entuzjazmem, chociaż jednocześnie chyba go to nie odpychało.
– Tak. Jestem pewien, że za pierwszym razem to ekscytujące doświadczenie.
– Za dużo czasu minęło od twojego pierwszego razu, Locke? Już zapomniałeś, jak to jest dać się rozdziewiczyć? – droczył się Weston.
– Najwyraźniej już zapomniałem, jak to jest spędzać czas z tobą i twoimi insynuacjami.
Widząc spojrzenie, które Dylan rzucił swojemu partnerowi, domyśliłam się, że bardziej doceniłby te insynuacje,