Mali mężczyźni. Louisa May Alcott
Чтение книги онлайн.
Читать онлайн книгу Mali mężczyźni - Louisa May Alcott страница 15
Po pierwszym okrzyku Daisy stała cichutko, ale oczki jej, żywo przenosząc się z jednego przedmiotu na drugi, błyszczały coraz bardziej, a gdy nareszcie spoczęły na uradowanej twarzy cioci Jo, uścisnęła ją, mówiąc: „Ach ciociu, jakaż to wspaniała zabawka! Czy naprawdę będę mogła gotować w tym ślicznym piecyku, wydawać obiady, bale i palić prawdziwy ogień? Jakże mi się to wszystko podoba! Co cioci nasunęło tę myśl?”.
– Twoja chętka robienia ciasteczek z Asią – odrzekła pani Bhaer, przytrzymując Daisy tak podskakującą, jak gdyby miała pofrunąć w górę. – Wiedziałam, że Asia nie pozwoli ci gospodarować zbyt często w kuchni – i to byłoby nawet niebezpieczne przy dużym ogniu – więc sobie postanowiłam wyszukać małą kuchenkę i nauczyć cię gotowania, żeby ta zabawka była połączona z pożytkiem. Przeglądałam pilnie sklepy, ale wszystkie duże sztuki były drogie i sądziłam już, że mi wypadnie wyrzec się tej przyjemności, kiedy spotkałam wuja Teddy’ego. Dowiedziawszy się, czego szukam, obiecał swą pomoc i nie dał spokoju, póki nie nabyłam największej ze wszystkich kuchenek. Łajałam go za to, ale śmiał się i prześladował obiadem, który ugotowałam na jego przyjęcie, gdyśmy oboje byli jeszcze bardzo młodzi. Nareszcie, gdy poprosił, bym nie tylko ciebie, ale i Bess uczyła gotować – uległam i poszliśmy razem po różne smaczne rzeczy do moich „wykładów kuchennych”, jak się wyraził.
– To najładniejsza, najśliczniejsza kuchenka w świecie i będę wolała uczyć się gotowania niżeli innych lekcji. Czy będę mogła robić torciki, ciasteczka i makaroniki? – zawołała Daisy, tańcząc wkoło pokoju, z nową patelnią w jednej rączce i z obcążkami w drugiej.
– Wszystko nastąpi we właściwym czasie; ale ponieważ ta zabawka ma służyć do pożytku, więc ci muszę mówić, co i jak masz robić. Będziemy się zaopatrywały w wiktuały i nauczysz się gotować na małą skalę. Nazwę cię Sally, bo będziesz na niby nowo przybyłą dziewczyną – dodała pani Jo, po czym wzięła się do roboty, Ted zaś siedział na ziemi z paluszkiem w buzi i z takim zajęciem wpatrywał się w kuchenkę, jak gdyby to był żyjący przedmiot.
– Ach! Jakże to będzie miło! Od czego mam zacząć? – zapytała Sally z tak uradowaną twarzyczką i gorliwą minką, że ciocia Jo zapragnęła, żeby wszystkie nowe kucharki były choć w połowie tak ładne i miłe.
– Przede wszystkim ubierz się w czepeczek i w fartuszek. Trochę staroświecka ze mnie gospodyni, więc lubię, żeby kucharka była bardzo schludna.
Sally ukryła loczki pod czepeczkiem i fartuszek przypasała bez szemrania, chociaż zazwyczaj buntowała się przeciw bawetowi2.
– Teraz możesz wszystko poustawiać porządnie i umyć nową porcelanę. Stary serwis także należy oczyścić, bo dawna służąca miała zwyczaj zostawiać go w opłakanym stanie po gościach.
Chociaż ciocia Jo powiedziała to z wielką powagą, Sally roześmiała się, wiedząc, że ona sama jest ową niedbałą dziewczyną. Potem zawinęła rękawy i z rozkosznym uczuciem zaczęła się krzątać koło kuchni, zachwycając się od czasu do czasu to „miluchnym wałeczkiem do ciasta”, to „ślicznym szafliczkiem do zmywania naczyń”, to „zgrabniutką pieprzniczką”.
– Teraz, moja Sally, weź koszyk i pójdź na targ; oto masz spis, czego mi potrzeba do obiadu – rzekła pani Jo, oddając jej kawałek papieru, gdy naczynia zostały uporządkowane.
– A gdzie jest targ? – zapytała Daisy, której ta nowa zabawka wydawała się coraz bardziej zajmującą.
– U Asi.
Oczywiście spowodowała zamieszanie w klasie, gdy pokazawszy się w nowym stroju, szepnęła do Demiego: „To przewyborna zabawka!”.
Starą Asię bardzo to wszystko bawiło i roześmiała się wesoło, gdy dziewczynka wpadła do pokoju w czepku przekrzywionym na bakier i z koszyczkiem w ręce, trzepoczącym przykrywką jakby kastanietami.
– Moja pani, ciocia Jo żąda tych oto rzeczy i muszę je dostać – rzekła Daisy z powagą.
– Pokaż kochaneczko co tam jest napisane. Dwa funty mięsa, kartofle, groch, jabłka, chleb i masło. Mięsa jeszcze nie przyniesiono: jak je dostarczą, to ci przyślę na górę, a reszta jest tu, pod ręką.
Zapakowała więc Asia jeden kartofel, jedno jabłko, trochę grochu, po kawałku masła i ciasta i zaleciła Sally, żeby się pilnowała, bo chłopiec od rzeźnika umie czasami figle płatać.
– Któż to jest? – spytała Daisy w nadziei, że to będzie Demi.
– Zobaczysz – odrzekła zwięźle Asia; Sally zaś odeszła, śpiewając sobie:
Mabel, grzeczna dziewczyna,
Mabel, dziewczynka mała,
Miała butelkę wina,
I smaczne ciastka miała.3
– Teraz włóż do spiżami to wszystko, prócz jabłka – rzekła pani Jo, skoro kucharka wróciła do domu.
Pod środkową półką w kuchence stała szafka; otworzywszy drzwiczki, Daisy doznała nowego zachwytu: jedna połowa była widocznie przeznaczona na piwnicę, bo zgromadzono w niej drzewo, węgle i łuczywa; w drugiej stało pełno słoików, pudełek i różnych zabawnych naczyń do mąki, cukru, soli i wszelkich domowych zapasów. Były też i konfitury, piernik w blaszanym pudełeczku, sok porzeczkowy we flaszce od wody kolońskiej i herbata w skrzynce; ale największe bogactwo stanowiły dwie miseczki mleka i warząchew do zebrania śmietanki. Daisy klasnęła w rączki na ten widok i chciała natychmiast wziąć się do roboty, lecz ciocia Jo powiedziała:
– Jeszcze nie teraz; będziesz potrzebowała śmietanki do torciku przekładanego jabłkiem, który się poda na obiad, więc niech się ustoi do tego czasu.
– Będzie torcik! – zawołała Daisy, niedowierzając prawie, że ją taka radość czeka.
– Jeżeli piecyk okaże się dobry, to będą nawet dwa torciki: jeden z jabłkiem, drugi z poziomkami – rzekła pani Jo.
–Więc cóż mam teraz robić? – zapytała Sally, niecierpliwie wyglądając chwili, kiedy rozpocznie przygotowania.
– Zamknij niższe drzwiczki od pieca, żeby się rozgrzał, potem umyj rączki i wydobądź mąkę, cukier, sól i cynamon. Zobacz też, czy stolniczka jest czysta, i obierz jabłko, bo je położysz na nią.
Daisy zebrała te wszystkie rzeczy, a ile przy tym narobiła szczęku i brzęku, łatwo się domyślić, kiedy tak młodą była jeszcze ta kuchareczka.
– Doprawdy, nie wiem, ile czego wziąć na tak małe torciki. Muszę je chyba zrobić na chybił trafił,
2
Bawet, bawecik (fr.
3
Wiersze w przekładzie Marii Kamińskiej.