Kajtuś Czarodziej. Janusz Korczak
Чтение книги онлайн.
Читать онлайн книгу Kajtuś Czarodziej - Janusz Korczak страница 18
Przekonał o tym Kajtusia fatalny czar z tramwajem.
Idzie Kajtuś przez ulicę. Ano nic – idzie sobie.
Patrzy na numery tramwajowe. Ten numer parzysty, ten nie; ten dzieli się bez reszty przez pięć, ten nie.
Patrzy na ludzi, na sklepy. Pies przed bramą siedzi. Przystanął Kajtuś, cmoknął, pogłaskał psa.
Znów tramwaj w pełnym biegu.
Odwrócił się, żeby zobaczyć numer.
I nagle myśl:
„Chcę fiknąć kozła w powietrzu i stanąć na dachu tramwaju”.
Jakiś wiatr – moc – siła, coś go podrzuciło w górę. Już w powietrzu, głową na dół. Wyprostował się i stoi na dachu tramwaju.
Jakaś kobieta krzyknęła. Ktoś na balkonie podniósł ręce do góry. Pies zawył. Zawołał szofer:
– Trzymaj się, bo zlecisz!
Kajtuś zachwiał się i już ma chwycić za drut. I już w ostatniej chwili przypomina sobie, że w drucie jest prąd elektryczny o wysokim napięciu.
Jak piorun. Tak właśnie w Ameryce zabijają w więzieniach skazańców.
Pada Kajtuś. Potoczył się. W uszach zaszumiało. Ma spaść. Zdążył.
– Chcę fiknąć na ziemię!
Znów wywinął w powietrzu. Stoi na chodniku.
Gapie się cisną. Zbliża się policjant.
Uciekł.
Zasapany zatrzymał się dopiero na trzeciej ulicy.
Poprawił ubranie. Otarł krew chusteczką z podrapanej ręki.
Wyprostował się. Odetchnął głęboko – i zły, zbuntowany, cicho, ale wyraźnie powiedział:
– Rozkazuję, żeby mi się przez miesiąc żaden czar nie udał.
Wyjął z kieszeni lusterko, skrzywił się do siebie.
I rzekł, głosem syczącym, do siebie:
– Głupiec!
Rozdział szósty
Przyjemniej bez czarów – Miesiąc upłynął – Do lasu – Zabłądził – Burza – Gorączka i maligna – W szpitalu
Idzie Kajtuś. Pogwizduje wesoło.
Tak mu lekko, jak dawno nie było.
– Pozbyłem się na miesiąc kłopotu, a tymczasem pomyślę i ułożę, żeby głupstw więcej nie robić.
Bo trzeba jakoś inaczej.
Wbiegł do mieszkania i mamę całuje. Nie raz, a bez końca.
– Dosyć, Antoś. Co to za czułości?
Do babci przyskoczył.
– Niech babcia ze mną zatańcuje.
– A tobie co znów do głowy strzeliło?
– Nic. Jeść mi się chce.
– Chcesz jeść, to nie tańcuj, a gadaj. Masz, jedz na zdrowie. A wziąłeś lekarstwo, co doktór zapisał?
– Nie chcę. Po co? Zawracanie głowy.
– Nie grymaś, Antoś. Widzisz przecie: poweselałeś i apetyt ci wrócił.
Zjadł.
Lekcji mało, więc wybiegł na podwórko.
– Myśleliśmy – mówią chłopcy – żeś już taki dumny.
– Wcale nie.
– A dlaczego nie przychodziłeś?
– Buty miałem dziurawe.
I pomyślał zaraz:
„Teraz będę więcej prawdę mówił”.
Zabawa pysznie się udała. Nikt ani razu nie przeszkodził.
A wieczorem rozmawiał przy herbacie. Grał z ojcem w warcaby.
Późnym wieczorem spać się położyli.
Z przyzwyczajenia sięgał pod poduszkę. Torebki nie było, a jeszcze go w palec ukłuło.
„Może wrzeciono?” – pomyślał, wysysając krew z palca; bo przypomniał sobie bajkę o śpiącej królewnie.
Ale nie na sto lat usnął, a na zwyczajne godziny. Obudził się rześki. Żadnego śladu na palcu nie znalazł..
W drodze do szkoły postanowił zbadać, czy choć trochę siły magicznej posiada.
„Niech temu elegantowi urwą się guziki i portki opadną”.
Zaraz jeden guzik się urwał i po kamieniach potoczył.
„Niech policjantowi czapka sfrunie”.
Podskoczyła na głowie, ale nie spadła.
„Władza moja trwa i wróci za miesiąc”.
Wieczorem obliczył na kartce, ile mu się czarów udało – osobno w domu, w szkole, na ulicy. Osobno zapisał ważne i mniej ważne. Odrzucił czary wątpliwe.
– Nie warto nawet liczyć. Może mi się tylko zdawało?
Bo zapomniał, co wcześniej, co później. Nie pamiętał dokładnie, jak było.
– Może czarodziej ma prawo wykonać dziewięć czarów albo siedem, albo trzynaście na miesiąc? Może czary udają się tylko w poniedziałki i piątki?
Szkoda, że nie zapisywał tajnymi znakami, żeby nikt nie zrozumiał, nawet jak znajdzie kartkę.
Mówią w bajkach, że czarodzieje mają uczniów. Pewnie, że tak łatwiej.
Ale Kajtuś sam już sobie poradzi.
Kiep39 ten, co chce łatwo.
Właśnie ciekawe, co trudne!
– Nie od razu Kraków zbudowany, głosi przysłowie.
Nawet na stolarza i na inżyniera trzeba długo się uczyć, a sztuka czarnoksięska trudniejsza od wszystkiego.
Toć wiele mu się udało, choć młody i niedoświadczony: choć sam, bez przewodnika.
Tak. Sam!
39