Menażeria ludzka. Gabriela Zapolska

Чтение книги онлайн.

Читать онлайн книгу Menażeria ludzka - Gabriela Zapolska страница 12

Menażeria ludzka - Gabriela Zapolska

Скачать книгу

nową kurtkę na wiosnę, ale namyślił się – zrobi inaczej. Pieniądze te pośle rodzicom, właśnie matka pisała, że sklepik nic nie przynosi, ojciec coraz słabszy…

      Pan Wentzel matce odpisał, guldeny w list włożył i teraz, szyjąc, spogląda z rozrzewnieniem na kopertę, która za parę dni w sczerniałych od pracy rękach matki będzie.

      I wśród tej ciszy nocnej w wyobraźni swej widzi pomarszczoną twarz ojca, wybladłe lica matki, którzy z radością się nad listem pochylą i sylabizować literę po literze będą.

      Biedni! Biedni starzy!…

      Pan Wentzel prawie uśmiechać się zaczyna. Na chwilę zapomina o swej nędzy, ciesząc się, że radość innym sprawia.

      Nagle jakby na komendę z dziecinnych łóżek podnoszą się dwie rozczochrane głowy i rozlega się wrzask, od którego pan Wentzel drżeć i blednąć poczyna:

      Hopsztynder! Madaliński!

      Fiuta!… z kopyta…

      Szara, ciach, ciach!… tańczy sobie

      Z Barabaszem mazura!

      Hej kolęda!… kolęda!…

      Oślica

      Gorączkowo Honorka zaczęła spowijać kwilące cichutko dziecko.

      A wyciągając długi – na trzy łokcie powijak, mówiła ochrypłym głosem:

      – Chodzi! Chodzi! Synulku!… pójdziemy na wesele twojego ojcaszka! Chodzi synulku, pójdziemy mu drużbować, ale nie ołtarz mu sprawimy, ni jakie weselenie, jeno35 łaźnię gorącą, że aż mu w piętach postygnie!

      Stojąca obok barłogu, na którym leżało dziecko – kuma Kazimierzowa zaczęła nagle szlochać.

      – A bezbożnik! Wydziwiacz, rozbijaka! Taką ci uczciwą dziewczynę z dobrej drogi sprowadził i teraz nijakiej pamięci o niej nie ma!…

      Honorka szarpnęła silnie powijak.

      – On ci pamięci o mnie nie ma, ale ja go za to w pamięci mam i niech mi Pan Jezus i Matka Najświętsza ręce i nogi poułamuje, jeśli ja go do ołtarza dopuszczę!… Beze mnie i bez36 tę dziecinę przejść musi!…

      – Prawdę masz! – przytakiwała kuma, obcierając łzy płynące gradem po tłustej i czerwonej twarzy – już ci takiej krzywdeczki to i Trójca Święta nie daruje. Ty się o swoje upomnij, Honorka, w twarz mu napluj – od młodej odciągnij, a swego nie daruj!

      – I nie daruję! – powtórzyła zacinając zęby dziewczyna.

      Wzięła duży szmat barchanowy37, który się suszył koło pieca, i przytrzymawszy jeden koniec w zębach, dziecko nim owijać poczęła.

      Obracane jak piłka chłopię żałośnie płakać poczęło.

      – Cicho, psiakrew, chorobo jedna! A bodajżeś się zadławił własnym ozorem, ty kundlu zatracony! A bodaj cię mór wydusił! – wybuchnęła Honorka, drżąc prawie cała od wewnątrz tłumionej rozpaczy. I wstrząsnęła dzieckiem tak silnie, że aż jęknęło jak zdławione szczenię.

      Wówczas kobieta przypadła twarzą do barłogu i gryząc koc, w nadmiarze rozpaczy wołała:

      – A nie jęcz ty nad moją biedną głową – sieroto nieszczęśliwa… bo jeszcze mnie w zbrodnię jaką zepchniesz.

      Kuma Kazimierzowa pochyliła się nad klęczącą kobietą.

      – A dajże spokój, Honorko, dziecku i nie widziwiaj się nad tym robakiem!

      – Bez niego to wszystko, bez niego!

      Kazimierzowa wzruszyła ramionami.

      – Oj, ty oślico! – wyrzekła z powagą – jak to: bez niego te rzeczy się dzieją? Czy to on ci się kazał z tym pędziwiatrem wdawać? A toć jego, robaka, na świecie wtedy nie było, jakeście się złazili to w piwnicy, to w komórkach!

      I odebrawszy dziecko z rąk Honorki, sama je spowijać i ubierać zaczęła.

      – Nie w tym rzecz, aby nad niewiniątkiem pomstować – ciągnęła nosowym, monotonnym głosem – ale w tym rzecz, ażeby na czas do kościoła trafić i panu młodemu drogę mądrze zajść. – Słyszysz?

      Honorka klęczała wciąż koło tapczana, mnąc w wychudłych rękach potargany i zniszczony kocyk. Z małego okienka, umieszczonego wysoko w ścianie tuż nad posłaniem, płynęła jasna struga światła i biła wprost na twarz dziewczyny zniszczonej słabością i zgryzotą, która jej duszę szarpała.

      Nie odpowiedziała wprost na zapytanie kumy, lecz ściągając brwi, przez ściśnięte zęby wyszeptała:

      – Nie daruję! Nie daruję!…

      Kazimierzowa skończyła ubieranie dziecka i zdjąwszy z kołka ciemną chustkę, na plecy Honorki narzuciła.

      – Chodzi! – wyrzekła – chodzi, już czas!

      Po twarzy dziewczyny przemknął jakby cień przestrachu. Przymknęła oczy i pozostała chwilę nieruchoma, jakby do tapczanu przykuta. Kuma już stała owinięta w chustę, gotowa do drogi, huśtając lekko kwilące dziecko.

      – Honorko! Cóżeś tak przykucła? Jak chcesz szkandał zrobić – to duchem38 nam iść trza. Już czas!

      – Chwilę jeszcze, kumo! – prosiła Honorka – czegosić mnie teraz lęk ogarnia!

      Kazimierzowa żachnęła się z gniewu.

      – A ty oślico cholerna! – zawołała, kładąc dziecko na tapczan – ty nad tym robaczątkiem nijakiego „litosierdzia” nie masz! Toć na całe już życie przepadło ci wszystko, boć „hunor” i cnotę w oczach ludzkich ten zgniłek ci odebrał, a dzieciaka na rękę ci rzucił i troskać się o niego kazał. Jak się „obżeni”, tyle już prawa do niego nie masz! Już ci ni Bóg, ni ksiądz żadnej sprawiedliwości nie da. Jak żeniaty, to od wszystkiego ochronny! Ale ty od pędraka byłaś oślicą i słusznie cię nieboszczka matka tak przezwała! No! Czy to nie oślica? – kiedy jeszcze może co na swą stronę wyciągnąć… to kuca i mówi, że boja ma! Oj oślica ty! oślica!…

      Honorka podniosła się z ziemi i schwyciwszy dziecko na rękę, ku drzwiom szybko posunęła.

      – Chodźmy! – wyrzekła krótko, drzwi od stancji kopnięciem nogi otwierając.

      Oczy jej się świeciły, usta miała znów zaciśnięte i zębami przygryzione.

      – Nareszcie! – zamruczała kuma zamykając drzwi na kłódkę – aby go tylko dobrze po mordzie sprała i publikę zrobiła!…

*

      Nieszpory się skończyły, lecz świece

Скачать книгу


<p>35</p>

jeno (daw.) – tylko. [przypis edytorski]

<p>36</p>

bez (reg.) – przez. [przypis edytorski]

<p>37</p>

barchanowy – wykonany z grubej tkaniny bawełnianej. [przypis edytorski]

<p>38</p>

duchem (daw.) – szybko. [przypis edytorski]