Pokłosie przekleństwa. Edyta Świętek

Чтение книги онлайн.

Читать онлайн книгу Pokłosie przekleństwa - Edyta Świętek страница 18

Pokłosie przekleństwa - Edyta Świętek

Скачать книгу

style="font-size:15px;">      – Niestety. I z tego, co widzę, to niektóre rzeczy idą w złym kierunku. Jak ktoś ma parę złotych więcej niż inni, to wychodzi z założenia, że jest panem świata. A Krasnowscy należą chyba do dość zamożnych. W dupach im się poprzewracało z tego dobrobytu. Nie żebym miała coś do demokracji – dodała prędko. – Ale za komuny ludzie okazywali nam, nauczycielom, zdecydowanie więcej szacunku. Minęło zaledwie parę lat, a niektórzy uważają, że wolno im absolutnie wszystko.

      Jak to możliwe, że nie potrafię rozmawiać z własnym dzieckiem? – rozmyślała Mirella, siedząc przy barze w swej kawiarni.

      Godzinę wcześniej odwiozła córkę do Fordonu, gdzie Angelika wciąż mieszkała z ojcem w odrapanej, obskurnej norze. Wcześniej spędziła z małą wyjątkowo nudne popołudnie. Najpierw były w kinie Adria na Księdze dżungli, potem przywiozła ją tutaj na ciastko. Widywały się mniej więcej raz na dwa tygodnie. Czasami rzadziej, czasami częściej. Mira nie przykładała szczególnej wagi do częstotliwości spotkań, gdyż te ją po prostu nużyły. Angelika rzadko mówiła cokolwiek spontanicznie. Zwykle trzeba było ciągnąć ją za język. Najczęściej odpowiadała monosylabami.

      Córka skwapliwie przyjmowała prezenty, okraszając je krótkim „dziękuję”. Mira kupowała małej głównie ubrania. W jej odczuciu Braun w ogóle nie zważał na to, co nosi jego dziecko. Wiele razy karciła Angelikę za źle zestawione kolory lub niechlujny wygląd. Zwykle, gdy zabierała dziewczynkę do miasta, najpierw wstępowała z nią do sklepu z odzieżą i tam po prostu ubierała ją od stóp do głów, bo w przeciwnym razie wstyd by jej było gdziekolwiek się z nią pokazać. Dopiero gdy prezencja dziewczynki nie budziła zastrzeżeń, mogła pójść z nią w miejsce publiczne.

      Niekiedy jednak nawet zmiana odzieży była niewystarczająca, ponieważ Angelika miała nieumyte włosy lub nieobcięte paznokcie. W takiej sytuacji pozostawał jedynie Miedzyń i kilka godzin nudy w apartamencie. W domu z reguły pozwalała dziecku oglądać bajki na wideo. Niekiedy próbowała przekazywać córce wszystko to, czego o stylu i dobrych manierach dawno temu uczyła ją babka Wilimowska. Odnosiła jednak wrażenie, że trafia na mało podatny grunt.

      Jeszcze wiosną Mirella zaproponowała córce wspólne wakacje za granicą. Chciała ją zabrać do Egiptu, lecz wolała wcześniej wybadać nastroje, gdyż zakładała, że mogą z tego wyniknąć problemy. A nuż okazałaby się, że przez tych kilka dni dziewczynka będzie chodzić z nosem na kwintę i stroić fochy nie wiadomo o co? Wyjazd byłby wówczas całkowicie zmarnowany. Oczywiście mała zołza stwierdziła, że pojedzie tylko wtedy, gdy będzie z nimi tatuś, a takiej opcji Wilimowska-Braun w ogóle nie brała pod uwagę. Gdy zamieniła na ten temat słowo z byłym mężem, usłyszała, że zamiast ciągnąć dziecko do egzotycznego kraju, gdzie byłoby narażone na jakieś lokalne choróbska, Mira powinna opłacić dla niej kolonie w Polsce. No bo czym jest dla niej podobny wydatek? Wszak Aleksander sam utrzymuje córkę. Nie bierze na nią żadnych alimentów.

      Jeszcze by tego brakowało! – zżymała się na samą myśl o płaceniu mu jakichkolwiek pieniędzy.

      – Zrób mi drugiego drinka – poleciła kelnerce.

      Zapewne nie powinna pić alkoholu, wszak przyjechała samochodem. Ale pojazd zawsze mogła zostawić przed lokalem i wrócić do domu taksówką. Może nikt go nie zwędzi.

      – Wszyscy faceci to chuje – oznajmiła dziewczynie podającej jej gin z tonikiem. – Dobrze to sobie zapamiętaj, mała, zanim się z kimś umówisz.

      – Może i chuje – usłyszała nagle męski głos tuż przy swoim uchu – ale bez chuja nie ma ruchanka.

      Odwróciła się gwałtownie i zobaczyła Łysego. Na jego ustach igrał obleśny uśmieszek.

      – A ty czego znowu chcesz? – warknęła. – Wziąłeś już swoje w tym miesiącu.

      – Byłem w pobliżu, więc postanowiłem wpaść na kontrolę. Opieka nad lokalem, nie? A przy okazji wypiję drinka. Nalej no mi, laluniu – odwrócił masywny tułów w stronę kelnerki – solidną porcję jakiegoś dobrego alkoholu.

      Mirella przewróciła oczami. Doskonale wiedziała, że znowu pójdzie w straty. Bandzior, prócz tego, co wyżłopie, weźmie pewne ze dwie butelki „na wynos”. Darowała sobie komentarz, gdyż zdążyła się już przekonać, że w tym przypadku protesty tylko zaszkodzą. Z dwojga złego lepiej stracić tyle niż całą witrynę trunków.

      Wróciła do domu późno w nocy – rozdrażniona, wściekła na cały świat. Wszyscy sprzysięgli się przeciwko niej! Ojciec, wyrodna córka, były mąż! Szydłowska i te larwy z działu księgowości! Przyjaciółki, które ją opuściły! Łysy! Tyszkiewicz zajmujący należne jej miejsce w Dłutexie! Dereń podstępnie wyłudzający kasę od starego… Mogłaby wyliczać w nieskończoność osoby, które w ostatnim okresie wyrządziły jej krzywdę. A gdyby sięgnęła do lat dziecięcych, ta lista byłaby jeszcze dłuższa. Tak długa, że chyba zabrakłoby papieru, by to dokładnie spisać. Zewsząd Mirellę osaczali fałszywi ludzie, którzy chcieli jej dopiec!

      Och… Gdyby tylko mogła znowu być małą dziewczynką! Żyć sobie beztrosko, rozkoszować się lekcjami tańca, słuchać babcinych opowieści! To były czasy – westchnęła. Była wtedy taka szczęśliwa! A potem zaczęto ją kawałek po kawałku okradać z poszczególnych okruchów radości. Każdy podcinał jej skrzydła w jakiejś dziedzinie, zabierał coś innego. Była samotna! Rozpaczliwie, beznadziejnie sama!

      Łkała, tuląc twarz w poduszkę. Nie znajdowała ukojenia. Jej życie było nieustanną walką z wrogami. Wciąż musiała z kimś albo z czymś toczyć boje. Udowadniać na każdym kroku, że jest lepsza od rodzeństwa, kuzynostwa czy rówieśników. Na pewno była warta znacznie więcej niż robactwo ludzkie wijące się wokół. Ona była motylem stworzonym do lotu ponad nimi.

      A może nie?

      Przecież powoli zaczynała się starzeć, a jej ciało nosiło ślady tego okrutnego procesu. Nie miała dorodnych, jędrnych piersi ani twardych, kształtnych pośladków. Jej włosy nie były już tak sprężyste jak niegdyś – w czasach sprzed ciąży. Teraz kosmaciły się, przetłuszczały, wyraźnie przerzedły.

      Dwa dni temu wredna Kamila dźgnęła ją w oczy świeżo wymodelowaną figurą. Przyznała, że w zagranicznej klinice poprawiła sobie biust i odessała nadmiar tłuszczyku. Kosztowało ją to fortunę, lecz czy dobre samopoczucie nie jest warte wszelkich nakładów?

      Ja też powinnam tam pojechać. Odmłodzone ciało dodałoby mi pewności siebie. Może wtedy łatwiej byłoby owinąć sobie wokół palca kogoś, kto zdjąłby z moich ramion ciężar trosk o przyszłość?

      Pod koniec kwietnia Filip przeszedł operację całkowitego usunięcia tarczycy. Oceniono bowiem, że częściowa wycinka to może być zdecydowanie zbyt mało, gdyż choroba weszła w zaawansowane stadium, a biopsja wskazała na złośliwy charakter nowotworu. W najbliższej perspektywie mężczyznę czekała terapia radioaktywnym jodem. Na razie każdego dnia przyjmował hormony, które pozwalały mu przyzwoicie funkcjonować. Były substytutem tych wytwarzanych naturalnie przez tarczycę. Wkrótce miał poniechać ich zażywania, by rozpocząć kolejny etap kuracji. Czekały go zatem nieprzyjemne objawy związane z brakiem gruczołu, pośród których złe samopoczucie psychiczne stanowiło zaledwie wierzchołek góry lodowej.

      Skłamałby, mówiąc, że nie odczuwa strachu.

      Co

Скачать книгу