Srebrne skrzydła. Camilla Lackberg
Чтение книги онлайн.
Читать онлайн книгу Srebrne skrzydła - Camilla Lackberg страница 4
Mama!
Julienne podbiegła i złapała Faye w mokre objęcia.
– Nie biegaj po płytach! – zawołała Ingrid ze swojego rattanowego fotela.
– Zamoczyłaś się, mamo – zmartwiła się Julienne, gdy już zwolniła uścisk i zobaczyła mokrą plamę na przodzie jej bluzki.
– Nie szkodzi, kochanie. Samo wyschnie. Zdaje się, że od mojego wyjazdu w ogóle nie wychodziłaś z basenu?
– Nie wychodziłam – zachichotała Julienne. – Spałam w basenie i nawet jadłam.
– Coś takiego. Myślałam, że mam córeczkę, a okazuje się, że to mała syrenka!
– Tak! Jak Ariel!
– Zupełnie jak Ariel.
Faye pogłaskała córkę po mokrej głowie, jej włosy jakby zaczęły mienić się na zielono.
– Idę się rozpakować i zaraz wracam – zawołała do Ingrid, która kiwnęła głową i wróciła do swojej książki. Najwyraźniej zdążyła już zaufać umiejętnościom pływackim wnuczki.
Faye weszła schodami na piętro i zaniosła walizkę do sypialni. Szybko ściągnęła z siebie mokrą bluzkę i pozostałe ciuchy, w których przyjechała, po czym przebrała się w miękki bawełniany dres. Walizkę wstawiła do garderoby. Później wypakuje ją jej asystentka Paola.
Łóżko wyglądało tak zapraszająco, że Faye położyła się na narzucie, ręce założyła pod głowę i pozwoliła sobie na chwilę rozluźnienia. Uśmiechnęła się na myśl o tym, co było w Rzymie. Ziewnęła, poczuła, że jest bardzo zmęczona. W nocy dosłownie nie zmrużyła oka. Przysnęła dopiero w samochodzie z Rzymu. Teraz nie chciała ryzykować, że zaśnie, natomiast z biegiem lat nauczyła się sztuki kilkuminutowego odprężenia, by potem wstać z nową energią. Metoda polegała na powstrzymaniu się przed zamknięciem oczu, a więc rozglądała się po pokoju, zatrzymując wzrok na szczegółach i ogarniając całość.
Sypialnia była jej oazą. W jasnych kolorach jak reszta domu, w delikatnej bieli pomieszanej z miękkim błękitem. Smukłe, eleganckie meble, nic ciężkiego. Nic w rodzaju olbrzymiego, masywnego biurka, które kupiła Jackowi w prezencie dlatego tylko, że kiedyś należało do Ingmara Bergmana. Jack uwielbiał takie rzeczy. Wielkie gesty. Przedmioty, którymi można się chwalić. Oprowadzać gości po domu i mimochodem wspomnieć, że mijane biurko było kiedyś własnością wielkiego reżysera.
Faye spojrzała z przyjemnością na swoje zgrabne białe biureczko. Nie należało wcześniej do żadnego despotycznego pyszałka, zdradzającego i wykorzystującego swoje kobiety. Było tylko jej. Nieobciążone żadnym wspomnieniem. Tak jak Faye, która wyzwoliła się ze swojej przeszłości. Przeobraziła się.
Usiadła na łóżku i spuściła nogi. Znów odezwał się niepokój po słowach Kerstin. Nie powinna tego dłużej odkładać. Gabinet był pusty, kiedy go mijała, więc Kerstin jest zapewne w swoim pokoju. Często ucinała sobie drzemkę po południu, a Faye wolała nie pamiętać, że Kerstin nie jest już pierwszej młodości, że skończyła siedemdziesiątkę, a nawet więcej. Na samą myśl, że Kerstin miałoby nie być u jej boku, Faye robiło się słabo. Utrata Chris uświadomiła jej bardzo wyraźnie, że nikt i nic nie jest dane na zawsze. A przecież śmierć była od dawna obecna w jej życiu.
Zapukała do drzwi Kerstin.
– Nie śpisz?
– Nie śpię.
Faye weszła do pokoju, a Kerstin usiadła na łóżku i ze wzrokiem zamglonym od snu sięgnęła do nocnego stolika po okulary.
– Dobrze spałaś?
– Ja nie spałam – odparła Kerstin, wstała i wygładziła spodnie. – Tylko zamknęłam oczy, żeby mi odpoczęły.
Faye skrzywiła się lekko na mocne zapachy unoszące się w dużej sypialni Kerstin. Od kiedy podczas wyjazdu do Indii poznała Bengta, który pracował w szwedzkim konsulacie w Mumbaju, spędzała tam coraz więcej czasu. Zaangażowała się w pomoc dla miejscowego domu dziecka i woziła tam spore ilości artykułów pierwszej potrzeby. Tyle że również przywoziła z Indii mnóstwo różnych przedmiotów dekoracyjnych. Co pewien czas próbowała umieścić na sofach w salonie jakiś pled albo poduszeczkę ze złotymi frędzlami, ale Paola miała przykazane, że wszystko ma natychmiast wracać do pokoju Missis Karin. Musiały zrezygnować z nauczenia temperamentnej Włoszki wymowy imienia Kerstin1 i pogodzić się z łatwiejszą dla niej wersją Karin.
– Tęsknisz za Bengtem?
Kerstin prychnęła i włożyła kapcie stojące równo przed łóżkiem.
– W moim wieku się nie tęskni. Kiedy człowiek jest starszy… wygląda to jednak inaczej.
– Opowiadasz – odparła z uśmiechem Faye. – Paola się wygadała, że missis Karin has much nicer underwear now.
– No wiesz!
Kerstin tak się zaczerwieniła, że rumieniec spłynął jej na szyję. Faye nie mogła się powstrzymać i przytuliła ją.
– Kerstin, bardzo się cieszę ze względu na ciebie. Ale mam nadzieję, że on cię tak całkiem nie zagarnie, nam też jesteś potrzebna.
– Bez obaw, wystarczy, że trochę tam pobędę, i już mam go dosyć.
Uśmiech jakoś nie objął jej oczu.
– Chodźmy do gabinetu. Muszę ci coś pokazać.
Zeszły na dół w milczeniu. Faye czuła, że z każdym krokiem robi jej się ciężej na sercu. Coś było nie tak. I to bardzo.
Kerstin usiadła za biurkiem, zaszumiał włączony przez nią komputer. Faye usiadła w jednym ze stojących naprzeciwko dwóch foteli chippendale. Wprawdzie tu również obowiązywał „zakaz sari”, jednak Faye umeblowała ten gabinet z myślą o Kerstin, która oprócz zamiłowania do wszystkiego, co hinduskie, miała również wielką pasję: Winstona Churchilla. A więc urządziła pokój w klasycznym angielskim stylu z pewnym współczesnym sznytem. Zwieńczeniem jej dzieła była wisząca nad biurkiem olbrzymia oprawiona fotografia Churchilla.
Kerstin odwróciła ekran do Faye, która starała się ułożyć migocące cyfry w jakiś spójny obraz. Znała się na numerologii świata biznesu, ale prawdziwą ekspertką w tej dziedzinie okazała się Kerstin. Z góry spoglądał sir Winston, ale Faye unikała patrzenia w tę stronę. Niepotrzebne jej było surowe spojrzenie mężczyzny.
– Do mnie należy czuwanie nad księgą akcyjną Revenge, kiedy ty masz na głowie sprawy związane z wejściem na rynek amerykański i nową emisją. Przed twoim wyjazdem do Rzymu sprzedano dwa pakiety akcji. Teraz kolejne trzy.
– Ten sam kupiec?
Kerstin pokręciła głową.
– Nie,