Srebrne skrzydła. Camilla Lackberg
Чтение книги онлайн.
Читать онлайн книгу Srebrne skrzydła - Camilla Lackberg страница 6
Mama nie reagowała. Wiedziała, że to jej jedyna szansa. Ale i ja, i Sebastian wiedzieliśmy, że to nie pomoże. Miał za zimne spojrzenie, a butelka była zbyt pusta. Za mocno ją złapał za włosy. Nie mieliśmy odwagi patrzeć na nią. Ani na siebie.
Tata podniósł się powoli. Wyszarpnął mamę z jej krzesła. Miała na twarzy resztki boczku i fasoli. Z piecyka wydobywał się zapach cukru i cynamonu, którymi posypała jabłkową tartę, taty ulubioną. Zastanawiałam się, co tata teraz zrobi, z której możliwości skorzysta. Mógł wybrać każdą część ciała mamy. Może wróci do którejś. Ręce miała złamane w pięciu miejscach. Nogi w dwóch. Żebra złamał jej przy trzech okazjach. Nos raz.
Tamtego wieczoru tata widocznie chciał się wykazać kreatywnością, bo z całej siły docisnął zapaćkaną twarz mamy do blatu. Trafiła zębami w sam kant stołu. Usłyszeliśmy odgłos wyłamywania. Odprysk zęba omal nie trafił mnie w oko, na szczęście zatrzymał się na rzęsach, a potem wpadł do mojego talerza. Między ziarna fasoli.
Sebastian drgnął, ale nie podniósł wzroku.
– Jedzcie – powiedział tata.
Zabraliśmy się do jedzenia. Odgarnęłam widelcem kawałek zęba mamy.
Kawy?
– Nie, dziękuję. Ale poproszę jeszcze szampana i czerwonego wina.
– A ja poproszę kawę.
Kerstin wzięła papierowy kubek z kawą od stewardesy, która zaraz poszła po zamówienie Faye.
– Jak myślisz, kto to może być? – spytała Faye ze zmartwioną miną.
– Nie potrafię zgadnąć, zresztą szkoda energii na zgadywanki, dopóki nie będziemy wiedziały więcej.
– Nie rozumiem, jak mogłam być taka naiwna. Nawet mi do głowy nie przyszło, że pozostałe udziałowczynie mogłyby sprzedać swoje pakiety, nie uprzedzając mnie o tym.
Kerstin uniosła brwi.
– Ostrzegałam cię, że sprzedawanie tak dużej części firmy może być ryzykowne.
– Wiem – odparła Faye niecierpliwie, oglądając się za stewardesą, która miała przynieść buteleczki wina. – Ale w tamtym momencie wydawało mi się, że to najlepsze rozwiązanie. Tyle się działo wtedy z Jackiem i Julienne, potem proces, media. I śmierć Chris. Kapitał zabezpieczyłam, więc wierzyłam, że jako przewodnicząca zarządu zachowam kontrolę nad firmą.
– W interesach nie wolno wierzyć – zauważyła Kerstin.
– Wiem, że uwielbiasz, kiedy możesz powiedzieć: „a nie mówiłam?”, ale mogłabyś wziąć na wstrzymanie? Porozmawiajmy o czymś innym. Stresuje mnie, że siedzę w samolocie i nic nie mogę zrobić ani ustalić przed jutrzejszymi spotkaniami. Wystarczy, że zajmowałam się tym przez cały weekend.
Wróciła stewardesa z buteleczką szampana i drugą, z czerwonym winem. Faye oddała w zamian dwie opróżnione, które stały na jej stoliku. Najpierw otworzyła szampana, a zimną z lodówki buteleczkę czerwonego wina zaczęła ogrzewać, wsunąwszy między uda.
– Nie zapomnij go wypić – powiedziała sucho Kerstin, popijając kawę.
– Jak już ustaliłyśmy, spotkania mamy dopiero jutro. Więc z czystym sumieniem utopię moje smutki w alkoholu. Właśnie, a ty nie powinnaś się napić? Skoro boisz się latać?
– Dziękuję za przypomnienie, właśnie udało mi się o tym nie myśleć. Nie, jeśli już mam zginąć, to na trzeźwo.
– Wydaje mi się to kompletnie nielogiczne. I niepotrzebne. Jak już będę umierać, to chcę umierać pijana. Może jeszcze mając między nogami tego pilota…
Uniesieniem brwi wskazała na jednego z pilotów, który wyszedł z kabiny zamienić kilka słów ze stewardesą. Wyglądał na trzydzieści parę lat, miał czarne włosy, czarujący uśmiech i tyłek świadczący o wielu godzinach spędzanych na siłowni.
– Wiesz co, pilot niech się lepiej skupi na pilotowaniu samolotu niż na uprawianiu seksu w toalecie – powiedziała wyraźnie zdenerwowana Kerstin.
Faye się roześmiała.
– Spoko, Kerstin, i dlatego pan Bóg wynalazł autopilota…
– Żeby pilot mógł uprawiać seks z pasażerkami? Wątpię.
Faye wypiła resztę szampana, otworzyła czerwone wino i nalała do tego samego kieliszka.
Uwielbiała Kerstin, ale często uzmysławiała sobie, że są z różnych pokoleń. Chris zrozumiałaby żart Faye i śmiałaby się razem z nią, a może nawet rzuciłaby jej wyzwanie, żeby zrealizowała to, co powiedziała o pilocie. Chris była obok Faye od momentu, kiedy się zaprzyjaźniły podczas studiów. Sterowała nią, osłaniała, była jej największą fanką – a jednocześnie potrafiła być do bólu krytyczna. Faye nosiła stale bransoletkę „Fuck Cancer”, która miała przypominać jej o Chris i tym, jaką przyjaciółkę straciła wraz z jej śmiercią.
Kerstin poklepała ją po dłoni. Wiedziała, że Faye myśli o Chris.
Faye odchrząknęła.
– Trzeba jeszcze kilku dni, żeby te mieszkania, którymi się interesowałyśmy, były do wynajęcia – powiedziała. – Na razie zamieszkamy w Grand Hotelu.
– Czyli nie będzie biedy – zauważyła Kerstin sucho.
Faye uśmiechnęła się. Rzeczywiście.
– Czasem wracam do tamtych miesięcy po rozwodzie – ciągnęła. – Kiedy wynajęłam pokój u ciebie. I jak sobie siedziałyśmy po kolacji, snując plany o Revenge.
– Byłaś niesamowicie inspirująca – powiedziała Kerstin, klepiąc ją ponownie po ręce. – I wciąż jesteś.
Faye zamrugała powiekami, żeby pozbyć się łez, i spojrzała w stronę kabiny. Pilot znów wyszedł stamtąd, żeby powiedzieć coś do stewardesy. Faye uniosła kieliszek jak do toastu i w odpowiedzi otrzymała lekki uśmiech.
Kilka minut później pilot oznajmił przez głośniki, że pora przygotować się do lądowania. Personel robił obchód kabiny, zbierając śmieci i sprawdzając, czy oparcia i stoliki są podniesione, a pasy zapięte.
Kerstin złapała się mocno oparć, aż jej knykcie zbielały. Faye wzięła jej rękę i pogłaskała.
– Do większości wypadków dochodzi podczas startu i lądowania – wysapała Kerstin.
Minutę, dwie później koła samolotu podskoczyły na nawierzchni pasa, a Kerstin tak ścisnęła rękę Faye, że pierścionki wbiły jej się w skórę, ale nawet się nie skrzywiła.
– Jesteśmy na ziemi – powiedziała Faye. – Już po wszystkim.
Kerstin odetchnęła i uśmiechnęła się lekko.
Samolot