Zamknij drzwi. Rachel Abbott

Чтение книги онлайн.

Читать онлайн книгу Zamknij drzwi - Rachel Abbott страница 6

Zamknij drzwi - Rachel Abbott

Скачать книгу

wracając do przygotowywania kolacji. Szykuję typowy sobotni posiłek wieczorny – dużą miskę zapiekanki z mięsem i ziemniakami z pyszną, chrupiącą warstwą. Później zaplanowaliśmy obejrzeć jakiś bezsensowny talent show w telewizji, który uwielbia Millie, stłoczeni na jednej sofie. Nie pamiętam nawet, co dokładnie zamierzamy oglądać – The Voice, X Factor czy Mam talent. Wszystkie zlewają mi się w jedno, choć podobają mi się te przesłuchania, szczególnie kiedy uczestnik jest absolutnym beztalenciem, ale aż ocieka pewnością siebie. Dlaczego nie? Może warto takim być. Powinniśmy wszyscy w siebie wierzyć, inaczej nigdy niczego nie osiągniemy.

      Próbuję nie myśleć o rozmowie, którą muszę przeprowadzić z Ashem po tym, jak już Millie pójdzie do łóżka. Wiem jednak, że nie mogę tego dłużej odwlekać.

      Ash wchodzi do kuchni, kiedy wyjmuję z piekarnika mięso, gdzie dusiło się rozkosznie przez ostatnich kilka godzin.

      – Dodam tylko ziemniaków, a potem zrobię ci herbaty – mówię, uśmiechając się do niego przez ramię.

      Odpowiada uśmiechem i pochyla się nad rysunkiem Millie. Wskazuje postać ubraną na czarno.

      – A to kto? Mamusia?

      Widziałam już ten rysunek i pokazuję mu język. Szczerzy do mnie zęby, a Millie chichocze.

      – Nie, tatusiu, to wiedźma.

      – A co ta wiedźma robi? – pyta.

      – Przyszła mnie zabrać do swojego zamku.

      – To wiedźmy żyją w zamkach? – Ash zawsze zwraca uwagę na szczegóły, a Millie znów się śmieje.

      – Ta akurat tak, ale mnie nie złapie, bo zaraz narysuję ciebie. Ty mnie uratujesz.

      Ash się pochyla i całuje ją w głowę.

      – Racja. Zawsze uratuję moją małą Millie.

      Unosi główkę i uśmiecha się do niego z taką miłością, że aż topnieje mi serce. Kocha go, a on nie mógłby być jeszcze lepszym tatą, przez co jeszcze trudniej jest mi odmówić tego, czego chce.

      Przenosi spojrzenie na mnie, a ja przez chwilę widzę w jego oczach ból – ból, który sama wywołałam – i zastanawiam się momentalnie, czy nie jestem niesprawiedliwa.

      – Oto twoja herbata – mówię. – Millie, możesz sobie jeszcze trochę porysować, kochanie? Muszę porozmawiać z tatusiem o jego planach na przyszły tydzień.

      Daję mu znak głową, żeby poszedł za mną do salonu. Unosi brwi, ale słyszę za plecami jego kroki na panelach.

      Zrzucam na podłogę stertę kostiumów, nad którymi zgodziłam się popracować, po czym siadam na sofie. Ash zerka na panujący tutaj bałagan, ale nie komentuje go w żaden sposób. Nie siada jednak, tylko chodzi w tę i we w tę. Może to dobry moment, żeby wspomnieć o zdjęciu na Tinderze, ale odkładam to na później. W ten sposób tylko niepotrzebnie doprowadziłabym do większego napięcia.

      – To nie może dłużej trwać, Ash. Wiem, że cię zraniłam, ale musimy nauczyć się z tym żyć. Wiesz, że cię kocham, prawda? – pytam.

      Splata dłonie na karku, a na jego twarzy gości wyraz bezradności. W końcu ściąga okulary i przeciera oczy.

      – Nie sądzę, żebym był choć trochę mądrzejszy w tej kwestii, Jo. Jesteś cholernie niezależna. Rozumiem to i wiem, skąd się bierze. Nie uświadamiasz sobie jednak, że ta sama niezależność buduje jednocześnie barierę. Czuję się niepotrzebny.

      Wzdycham z rozpaczą. Rozmawiamy o tym co kilka dni od ostatnich trzech miesięcy i nie robimy żadnych postępów.

      – Sam fakt, że nie chcę ślubu, wcale nie oznacza, że nie pragnę spędzić z tobą reszty życia. Marzę o tym! Niczego więcej mi nie potrzeba. Jak możesz czuć się niepotrzebny? To ty spajasz tę rodzinę. Potrzebuję cię. Millie cię potrzebuje.

      Spuszcza wzrok i mówi cicho:

      – Nie masz nawet pojęcia, jak bardzo czuję się przez ciebie odrzucony.

      Przypomina mi się wieczór sprzed trzech miesięcy, kiedy Ash mi się oświadczył. Włożył mnóstwo wysiłku w przygotowania – piękna restauracja, kwiaty, szampan. Kupił nawet pierścionek.

      A ja powiedziałam „nie”.

      Wstaję z sofy i podchodzę do niego, unosząc ręce, żeby oprzeć mu je na ramionach.

      – Och, daj spokój, Ash. Nie odrzucam cię. Odrzucam jedynie małżeństwo, a to…

      – Mamo! – Słyszę wołanie Millie dobiegające z kuchni. – Chyba coś się przypala.

      Opuszczam ręce. To bezcelowe, a ja po raz pierwszy się zastanawiam, czy straty, których narobiłam, da się jeszcze w ogóle naprawić.

      6

      Kolację jemy jak zwykle w kuchni. Pomimo panującego tutaj nieporządku jest to moje ulubione pomieszczenie w domu. Uważam ją za bardzo przytulną z moją piękną, szaroniebieską kuchenką na jednym końcu i piecem opalanym drewnem na drugim. Słychać uderzające o szyby krople deszczu, ale my wciąż się znajdujemy w blasku żółtego światła rzucanego przez miedziany żyrandol zawieszony nad stołem ze świerkowego drewna.

      Ash postanowił chyba na razie nie okazywać swojego rozczarowania, choć jestem pewna, że to tylko tymczasowe. Śmieje się w reakcji na opowiadaną przeze mnie historię z jednej z prób grupy teatralnej, kiedy to doszło do sprzeczki między dwiema członkiniami różniącymi się zdaniem co do tego, która z nich powinna stać na środku sceny.

      Uśmiechamy się do siebie, kiedy rozlega się pukanie do drzwi wejściowych. Trzy głośne stuknięcia.

      – Dzwonek nie działa? – rzucam z niezadowoleniem, odsuwając krzesło.

      Ash daje mi ręką znak, żebym została.

      – Ja otworzę.

      – Nie – odpowiadam szybko. – Siedź.

      Tylko jedna osoba nie korzysta z dzwonka przy drzwiach. Steve. Proszę, niech to nie będzie on. Ale kto inny miałby się zjawić przy tej paskudnej pogodzie? Jeśli to Steve, muszę go natychmiast odprawić.

      Idę do holu i otwieram frontowe drzwi, gotowa rzucić mu odpowiednią wiązankę, ale na zewnątrz dostrzegam dwóch mężczyzn, których nie rozpoznaję. Jeden z nich wysuwa przed siebie portfel z odznaką.

      – Sierżant Bruce Isles – przedstawia się. – To mój kolega, posterunkowy Iain Waterman. Czy możemy wejść do środka?

      Pierwsza myśl, która pojawia się w mojej głowie, dotyczy jednego z dzieciaków. Czy coś mogło się stać Noushy lub Samiemu? O Boże, jeśli tak, Ash tego nie przeżyje.

      Po chwili wahania otwieram szerzej drzwi i mężczyźni przekraczają próg.

      –

Скачать книгу