Zamknij drzwi. Rachel Abbott
Чтение книги онлайн.
Читать онлайн книгу Zamknij drzwi - Rachel Abbott страница 8
– Cześć, Millie – mówi kobieta. – Jestem Janet. A to Bob.
Millie patrzy niepewnie na mnie i na dwoje obcych siedzących na sofie. Biorę głęboki oddech i uśmiecham się do niej uspokajająco. Podchodzi do mnie powoli i wspina się na moje kolano, co tylko udowadnia, jak bardzo się boi. Cokolwiek się wydarzy, muszę zapewnić jej poczucie spokoju.
– Millie, Janet chciałaby z tobą o czymś porozmawiać. To nic strasznego. Musisz tylko odpowiedzieć na pytania. Dobrze, kruszynko?
– Jakie pytania?
– To nic trudnego, Millie – wtrąca się Janet. – To nie test jak w szkole. Chcemy po prostu zapytać o to, co lubisz robić, porozmawiać o twojej rodzinie, o ulubionych zabawach. To bardzo proste.
– Widzisz? – dodaję. – Wszystko będzie dobrze.
Patrzy mi w oczy, którym staram się nadać jak najweselszy wygląd.
– Okej – szepcze.
– Coś ci powiem – mówi Janet. – Może pójdziesz do swojego pokoju i zabierzesz ze sobą swoją ulubioną zabawkę?
Czuję, jak ciałko Millie sztywnieje.
– Dokąd jedziemy? – pyta mnie.
– Musimy cię zabrać w takie wyjątkowe miejsce. Spodoba ci się. Jest tam dużo zabawek. Nie będziesz tam długo.
Mam ochotę wrzasnąć na tę kobietę, choć oczywiście nie zrobię tego na oczach Millie.
– To dobry pomysł – potwierdzam. – Skocz do pokoju i przynieś JuJu.
Daję jej całusa w policzek i jeszcze raz uśmiecham, a Millie schodzi z mojego kolana i idzie po swoją lalkę.
Kiedy tylko zamyka drzwi, mój uśmiech znika i pochylam się do przodu z łokciami wspartymi na kolanach.
– Jeśli nie mogę z nią pojechać, to kto się nią zajmie? Nie będzie chyba sama?
Janet kręci głową.
– Przykro mi, ale w tych okolicznościach nie może jej towarzyszyć nikt z rodziny. Ktoś mógłby próbować chronić pani partnera lub nawet panią. Bezpieczeństwo ma dla nas zawsze najwyższy priorytet, zostałam zatem wyznaczona przez policję jako stosowna osoba dorosła. Mam doświadczenie w tej pracy, panno Palmer. Dopilnuję, żeby była spokojna. Bob będzie zadawał pytania, a ja się nią troskliwie zaopiekuję. Zawsze tak postępuję, proszę mi wierzyć.
Nie czuję się szczególnie uspokojona.
– Musimy dopilnować, żeby Millie przeszła przez to jak najłagodniej – mówi Bob. – Mam córkę w jej wieku. Będę delikatny, ale dla jej dobra musimy to wszystko dokładnie zbadać. A kiedy porozmawiamy już z panem Rajavim i z Millie, niewykluczone, że zechcemy zadać kilka pytań również pani.
Chcę krzyknąć, że nic złego się nie działo, ale w mojej głowie zaczyna kiełkować niepokojąca myśl. Czy byłam zaślepiona? Może czegoś nie dostrzegłam? Odrzucam ją i skupiam się na Millie i na tym, co się obecnie dzieje.
– Dokąd – a zastrzegam, że chciałabym to wiedzieć dokładnie – ją zabieracie?
Janet podaje mi adres i numer telefonu, a ja zapisuję dane w telefonie.
– To ośrodek pomocy społecznej – dodaje. Czuję się dzięki temu odrobinę spokojniejsza. Przynajmniej nie zabiorą Millie na posterunek policji w sobotni wieczór. – Wróci do pani już niebawem, obiecuję.
Uświadamiam sobie, że nie zapytałam nawet, na który posterunek zabrano Asha. Skupiłam się wyłącznie na Millie, ale kiedy pytam o to Boba, uzyskuję odpowiedź. Chcę go zapytać, kiedy jego zdaniem Ash wróci do domu, ale otwierają się drzwi i do salonu wchodzi Millie, przyciskając do piersi JuJu.
– Dobrze, Millie, ubierz się, proszę – mówi Janet.
Moja córka patrzy na mnie okrągłymi oczami.
– Ty nie jedziesz, mamusiu?
Klękam przed nią, żeby zrównać się z nią spojrzeniami, i delikatnie ujmuję jej dłonie.
– Nie mogę, kochanie. Muszę tu zaczekać, ale Janet się tobą zaopiekuje.
Uśmiecham się uspokajająco, widzę jednak niepewność w jej oczach, więc wstaję i podnoszę córkę. Zaciska mi ręce wokół szyi, a nogi wokół pasa. Jej gorące łzy kapią na moją twarz, zamykam więc powieki, żeby do niej nie dołączyć.
– Nie chcę jechać bez ciebie, mamusiu – łka.
– To nie potrwa długo, skarbie. Niedługo wrócisz. – Odnoszę wrażenie, że serce rozrywa mi się na pół.
– Obiecaj – mówi, przełykając głośno ślinę.
– Obiecuję.
Stawiam ją na podłodze, przechodzimy do korytarza i pomagam jej włożyć płaszczyk.
– Czy mogę prosić o pani numer telefonu, panno Palmer? – pyta Bob. – Będziemy w kontakcie. Lepiej, żeby nie opuszczała pani domu, na wypadek gdybyśmy wysłali kogoś z pytaniami.
Próbując zachować spokój w głosie, podaję mu numer, który zapisuje w notatniku. Po chwili obserwuję, jak prowadzą Millie ścieżką w stronę samochodu zaparkowanego na podjeździe tuż za moim. Nie spuszczam wzroku z córki, która siada w foteliku na tylnym siedzeniu. Wydaje się taka mała. Staram się pomachać do niej wesoło, jakbym zapewniała, że wszystko jest w najlepszym porządku.
Ale nie jest.
To najgorszy moment w moim życiu.
8
Kiedy Millie zabrano, stałam w otwartych drzwiach, odprowadzając samochód wzrokiem, jakbym miała nadzieję, że nagle się zatrzyma i zawróci. Nic takiego się nie wydarzyło. W końcu zmusiłam się do pogodzenia z faktem, że odjechała. Zamknęłam drzwi, oparłam się o nie, osunęłam powoli na podłogę i schowałam głowę między zgiętymi nogami.
Od tej pory siedzę w tym samym miejscu, przyciśnięta plecami do drzwi. Brakuje mi energii, żeby się podnieść. Nie mogę płakać. Nie zdawałam sobie dotąd sprawy, że istnieje ból tak dotkliwy, że wykracza dalece poza płacz. Teraz już wiem.
Czuję się bezradna, a całe moje ciało pragnie przytulić się do córeczki. Nie potrafię wymyślić ani jednej rzeczy, która pozwoliłaby mi coś zmienić i sprawić, że Millie znajdzie się bliżej mnie. A co z Ashem? Wciąż nie mogę uwierzyć, że byłby zdolny ją skrzywdzić.
Nagle pojawia się w mojej głowie myśl, która uderza mnie niczym rozpędzona ciężarówka. Ile kobiet wierzyło w swoich mężczyzn i nagle się dowiadywały, jak bardzo się myliły?