Świeży. Nico Walker
Чтение книги онлайн.
Читать онлайн книгу Świeży - Nico Walker страница 17
Tego wieczoru zadzwoniłem do kuratora sądowego od menela. Chciałem zostawić mu wiadomość, odbić piłeczkę na jego stronę. Powiedziałem, kim jestem i że służę w wojsku, i zainteresowałem się dobrem pana Charleya Pride’a. Powiedziałem, że pan Pride ma pewną przykrą chorobę psychiczną, z którą się boryka, i nie może prawnie być obarczony odpowiedzialnością za to, że nie ma pracy, i jestem gotów wstąpić na odpowiednią drogę, jeśli sytuacja nie zostanie wkrótce rozwiązana.
Dużo było pierdolenia się z fantomami. Jedne fantomy miały tylko tułów z głową. Inne były całe, z rękami i nogami. Były fantomy z gumowymi płucami. Były z gumową kością wystającą z nogi. Były też takie, które tryskały sztuczną krwią. Były nawet fantomiątka z twarzyczkami cherubinków. Wojownikom medykom dostarczano do ćwiczeń wszelkie fantomy, jakie można sobie wymyślić, a my czołgaliśmy się po podłodze od jednego fantomu do drugiego, podczas gdy kadra odczytywała nam scenariusze:
„Ciśnienie spadło z siedemdziesięciu do dwudziestu”.
(Udawało się, że zaczyna się wenflonowanie, i wprowadzało zmyślone płyny).
„Pacjent wymiotuje”.
(Przewracało się fantom na bok i oczyszczało jego rzekome drogi oddechowe, zanim rzekomo by się zakrztusił niby-rzygami i na niby by umarł).
„Otwarta rana klatki piersiowej”.
(W tym wypadku należało zastosować opatrunek okluzyjny).
„U pacjenta odnotowano odchylenie tchawicy”.
(Rzekoma odma prężna wymagała niby-odbarczenia igłą przez klatkę piersiową na linii środkowo-obojczykowej rzekomej przestrzeni międzyżebrowej).
„Ciężkie poparzenia twarzy wokół ust i nosa”.
(Taki fantom wymagał udawanej konikopunkcji).
W końcu wbijaliśmy sobie nawzajem prawdziwe kaniule dożylne w rozmiarze 14G albo pobieraliśmy sobie prawdziwą krew za pomocą motylków. Pobrałem trochę krwi Harlow. Nie lubiła igieł; trzęsła się na ich widok.
– Bądź delikatny, proszę – powiedziała.
ROZDZIAŁ SIEDEMNASTY
Starałem się być dobry. Ale byłem zjebany. Emily dostała robotę jako dziewczyna od drinków w klubie i zachlałem. Pałętałem się po korytarzu na jednym z pięter naszego hotelu nad niby-rzeką, a Kovak pilnował, żeby mnie nie zawinęli. Powtarzałem ciągle, jak kurewsko zdzirowato to brzmi: dziewczyna od drinków. I nie odbierała telefonu. Spytałem:
– Kovak, czy to nie brzmi w chuj zdzirowato?
Odparł, że nie ma pojęcia, co mi powiedzieć. Powiedziałem, że bezużyteczny z niego sukinkot.
– Jak masz zamiar pieprzyć niepotrzebne bzdury, to lepiej zamknij mordę – rzuciłem.
Potem zobaczyłem, że korytarzem idzie Harlow. Była z pięcioma kolesiami, którzy już wcześniej służyli. Zapytała, co robię. Powiedziałem, że straszna tu chujnia, bo wszędzie pytają o dowód.
– Naprawdę? – spytała.
Powiedziała, że jej nie pytali. Spytała, czy to Kovak. Powiedziałem, że tak, to on.
– Cześć, Kovak – powiedziała.
Kovak też się przywitał. Kolesie zaczęli się niecierpliwić i zachowywać jak zwykłe kutasy. Powiedziałem jednemu, że jest gwałcicielem. Spytał, czy taki ze mnie kapitan Zbawidziwek. Uderzyłem go w twarz. Złapał mnie. Próbowałem znaleźć się za jego plecami, żeby go poddusić, ale zdołałem tylko założyć mu rękę na szyję. Nie wiedziałem, co dalej robić. Próbowałem walnąć jego głową w drzwi, ale się nie udało; nie zdołałem nabrać dostatecznego rozpędu.
– Puść mnie – powiedział tym swoim żabim głosem i przez to nie mogłem się skupić.
Ten pierdolony gwałciciel był kiedyś dzieckiem, pomyślałem. Jego kumple się na mnie rzucili. Dostałem w szczękę, potem jeszcze przez jakiś czas mi trzaskała. Kovak próbował mi pomóc i trafił mnie w kark.
– WEZWAŁAM OCHRONĘ – krzyczała jakaś kobieta za drzwiami.
Rozpierzchliśmy się wszyscy. Harlow, Kovak i ja zbiegliśmy po schodach i wypadliśmy z hotelu. Wróciliśmy nad niby-rzekę. Niby-rzeka to była chujoza. Gówniana lista przebojów. Zwietrzałe budweisery i szorty z kieszeniami na wierzchu. Quesadille i dezodoranty do ciała Axe. Wszystko, czego byłem winny.
Harlow promieniała. Była ładnie zrobiona. Poprosiła mnie o papierosa, wyjąłem paczkę, a ona dotknęła mojego nadgarstka. Podałem jej ogień i kiedy się schylała, złapała mnie za rękę na wysokości łokcia. Spacerowaliśmy przez godzinę, gdy uznaliśmy, że można bezpiecznie wracać do hotelu. W windzie stała naprawdę blisko mnie. Pokój był na szóstym piętrze. Kovak zamówił film w płatnej telewizji. Zrobiłem gin z tonikiem. Harlow też chciała. Usiadła obok mnie na skraju łóżka. Ocierała się ciągle cyckami o moje ramię i przypadkowo chuchała w moją stronę. Powiedziałem jej, że mam dziewczynę i że to coś poważnego.
– Ale się boimy – odparła. – To w porządku robić różne rzeczy, gdy się boimy.
Powiedziałem, że jest mi przykro. Wyruchała Kovaka w łazience. Słychać było, że się nie oszczędza. Naprawdę lubiła kutasy.
ROZDZIAŁ OSIEMNASTY
Wszyscy dostaliśmy swoje przydziały tego samego dnia. Zgodnie z moim miałem pojechać do Fort Hood w Killeen w Teksasie.
Fort Hood nie znajdował się na mojej liście życzeń.
Stacjonowały tam dwie dywizje, 1 Pancerna i 4 Piechoty. Wiedziałem, że nie trafię do 1 Pancernej, bo ci, którzy do niej szli, otrzymali inne rozkazy niż ja. W ich pisano o 1 Pancernej, a w moich nie. W moich była mowa tylko o III Korpusie. Ale to oznaczało 4 Dywizję Piechoty.
Nie minęło pięć minut, gdy dowiedziałem się, że 4 Dywizja Piechoty pojedzie tej jesieni do Iraku. I pomyślałem, że Emily będzie na mnie wściekła.
Kovak dostał przydział, zgodnie z którym miał pracować w szpitalu w bazie na Alasce. Nie był z tego powodu zadowolony, ale mu zazdrościłem.
Podszedłem do schodów. Stała tam dziewczyna. Płakała do telefonu.
– Wysyłają mnie do Waltera Reeda, mamo… Nie… Ale mamo… mamo… MAMO… Mamo, jestem WOJOWNICZKĄ medyczką.
Życie jest dziwne.
Przeczytałem w wiadomościach, że batalion Joego tkwił tego lata w niezłym gównie. W jednym tygodniu stracili dziewiętnastu ludzi, samych chłopaków z Ohio.
Próbowałem się z nim skontaktować mejlowo, ale nie odpisał. Rozmawiałem jednak z Royem. Powiedział, że jego kuzyn wciąż żyje i jest w jednym kawałku. Dodał, że da mi znać,