Morderstwa w Kingfisher Hill. Sophie Hannah

Чтение книги онлайн.

Читать онлайн книгу Morderstwa w Kingfisher Hill - Sophie Hannah страница 3

Автор:
Серия:
Издательство:
Morderstwa w Kingfisher Hill - Sophie Hannah

Скачать книгу

w stanie wyobrazić sobie czegoś, co jeszcze nie istnieje... Potem opowiadał, że sam ma posiadłość w Kingfisher Hill i zyski z poprzedniego interesu, skarżył się na niedogodności związane z dojazdem do Londynu, mimo że to przecież niedaleko... później chwalił się, że strach go nie powstrzyma, mimo że światowa gospodarka jest teraz w opłakanym stanie.

      Pamiętam, że pomyślałem wtedy: „Jeśli Alfred Bixby ma dom w Kingfisher Hill, to nie może być to miejsce tylko dla arystokratów”. I dosłownie kilka sekund później zauważyłem, że obok grupy pasażerów stoi samotna kobieta. Na jej twarzy malowało się przerażenie. W tamtej chwili wszystkie inne myśli uleciały mi z głowy.

      – Niedokończona twarz – wymamrotałem. Nikt tego nie usłyszał. Alfred Bixby akurat wyliczał Poirotowi liczne porażki Ramsaya MacDonalda i jego „prorosyjskiego rządu złożonego z łajdaków i nikczemników”. Jego słowa całkowicie zagłuszyły moje spostrzeżenie.

      Kobieta wyglądała na jakieś dwadzieścia lat. Miała elegancki zielony kapelusz i płaszcz narzucony na wyblakłą, prawie bezbarwną sukienkę, która wyglądała tak, jakby co najmniej sto razy była w praniu. Całość uzupełniały znoszone buty.

      Nie była brzydka, ale cerę miała bladą, całkiem pozbawioną rumieńców. Zresztą cała jej postać wyglądała tak, jakby artysta zapomniał o ostatnim pociągnięciu pędzla, które nadałoby jej nieco bardziej konwencjonalny wygląd. Patrzyłem na wąskie blade usta i oczy przypominające dwie ciemne dziury w ziemi. Twarzy tej zdecydowanie brakowało wyrazistych szczegółów i kształtu. Jakby jakieś jej elementy zapadły się pod powierzchnię i czekały, aż ktoś wydobędzie je na światło dzienne.

      Były to jednak mimowolne spostrzeżenia. Moją uwagę najbardziej przykuły widoczne przerażenie, odraza i nieszczęście, jakie wprost biły od tej postaci. Odniosłem wrażenie, że zaledwie przed chwilą jej udziałem było jakieś straszliwe cierpienie i wciąż pozostawała w ogromnym szoku. Szeroko otwarte oczy spoglądały na autobus ze strachem i obrzydzeniem, którego z pewnością nie dało się przypisać paskudnym niebiesko-pomarańczowym wzorom na karoserii pojazdu. Gdyby pojazd był istotą żywą, zacząłbym podejrzewać, że kiedy pozostali byli zajęci swoimi sprawami, ta kobieta widziała, jak popełnił jakąś makabryczną zbrodnię.

      Z tego, co zauważyłem, była sama. Stała w pewnym oddaleniu od reszty pasażerów. Nie wahając się ani chwili, podszedłem do niej.

      – Proszę mi wybaczyć tę śmiałość, ale wygląda pani, jakby przeżyła ogromny szok. Czy mogę w czymś pomóc?

      Była tak przerażona, że nawet nie przyszło mi do głowy, że mogłem sobie to wszystko po prostu wymyślić.

      – Nie, dziękuję – odpowiedziała z widocznym roztargnieniem.

      – Jest pani pewna?

      – Ja... Tak, tak. Dziękuję. – Oddaliła się o cztery czy pięć kroków, a potem podeszła do autobusu.

      Nie mogłem jej się narzucać, skoro tak zdecydowanie odmówiła, więc wróciłem do Poirota i Alfreda Bixby’ego, ale ani na moment nie spuszczałem oka z tajemniczej nieznajomej. Jej ruchy wkrótce stały się jeszcze bardziej nerwowe. Kobieta zaczęła chodzić w kółko, szepcząc coś pod nosem. Przerażenie ani na sekundę nie zniknęło z jej twarzy.

      Już miałem przerwać monolog Bixby’ego i pokazać Poirotowi obiekt mojego zainteresowania, gdy nagle z lewej strony usłyszałem głośny, pogardliwy kobiecy głos:

      – Widzicie tamtą młodą kobietę? Co z nią jest nie tak? Może matka upuściła ją w dzieciństwie na głowę.

      Matka niemowlęcia w beciku aż krzyknęła i odruchowo mocniej przytuliła swoje dziecko.

      – Nie trzeba jej zaraz obrażać – rzekł jakiś starszy mężczyzna. Większość podróżnych przyznała mu rację. Jedynymi osobami, które wydawały się nie dostrzegać tego zamieszania, była kobieta z niedokończoną twarzą i Alfred Bixby, który wciąż rozmawiał z Poirotem. Mój przyjaciel już go jednak nie słuchał.

      – Ale faktycznie chyba coś ją trapi – odezwał się ktoś inny. – Może trzeba sprawdzić, czy jej nazwisko jest na liście pasażerów.

      Od razu odezwały się wzburzone głosy:

      – Przecież pan Bixby powiedział, że wszyscy są na miejscu.

      – W takim razie dlaczego nie otworzy drzwi? Halo, panie kierowco! Pan jest kierowcą, prawda? Możemy już wsiadać?

      – Skoro jest na liście, to na pewno nie uciekła z pobliskiego szpitala dla obłąkanych, choć sądząc po jej zachowaniu, tam właśnie powinna się znaleźć – odezwała się znów nieuprzejma, głośna kobieta. Ona również wyglądała młodo – mogła być w tym samym wieku co dama z niedokończoną twarzą. Jej głos zupełnie nie pasował do złośliwych słów. Był wyjątkowo melodyjny i kobiecy – lekki, żywy, niemalże radosny. „Gdyby diamenty umiały mówić, brzmiałyby tak jak ona” – pomyślałem.

      – Tamten pan z nią przed chwilą rozmawiał. – Jakaś starsza dama wskazała na mnie oskarżycielskim gestem, a potem zwróciła się do mnie: – Co jej pan powiedział? Zna ją pan?

      – Nie, skądże – odparłem. – Po prostu zauważyłem, że nie wygląda dobrze, i zapytałem, czy potrzebuje pomocy. Odrzekła, że nie.

      – Drodzy państwo – odezwał się Alfred Bixby, który najwyraźniej za wszelką cenę chciał skierować naszą uwagę na swoją perłę w koronie. – Czyżby nadszedł już czas, by zaprosić państwa do luksusowego wnętrza naszego najnowszego pojazdu? Myślę, że tak!

      Choć kilkoro pasażerów od razu rzuciło się do wejścia, chcąc jak najszybciej schronić się przed mrozem, ja stanąłem z boku i patrzyłem, jak kobieta z niedokończoną twarzą cofa się i oddala od otwartych drzwi autobusu, jak gdyby bała się, że mogą ją pożreć. Usłyszałem za plecami głos Poirota.

      – Chodźmy, Catchpool. Wystarczy mi już na dzisiaj waszego angielskiego świeżego powietrza. Och, widzę, że przyglądasz się la pauvre mademoiselle.

      – Co się z nią dzieje, Poirot?

      – Nie mam pojęcia, przyjacielu. Przypuszczam, że nie jest w pełni władz umysłowych.

      – Nie sądzę. Kiedy z nią rozmawiałem, wydawała się całkowicie zdrowa i przytomna.

      – W takim razie jej stan nagle się pogorszył.

      Ponownie podszedłem do dziewczyny i zwróciłem się do niej:

      – Przepraszam, że znów panią nagabuję, ale czy na pewno nie potrzebuje pani pomocy? Nazywam się Edward Catchpool. Jestem inspektorem ze Scotland Yardu i...

      – Nie! – Kobieta wykrzywiła usta. – Nie może pan być policjantem. To niemożliwe! – Cofnęła się i wpadła na matkę z niemowlęciem. Zachowywała się tak, jakby nie dostrzegała nikogo poza mną. Kiedy odezwałem się do niej po raz pierwszy, była bez reszty pochłonięta dręczącymi ją obawami i nie zwróciła na mnie uwagi. Teraz zaś wydawała się skupiona wyłącznie na mnie.

      –

Скачать книгу