Barwy miłości. Diana Palmer

Чтение книги онлайн.

Читать онлайн книгу Barwy miłości - Diana Palmer страница 3

Barwy miłości - Diana Palmer GWIAZDY ROMANSU

Скачать книгу

łatwo puszczały jej nerwy. I hamulce. Ma na mnie zdecydowanie zły wpływ, stwierdziła w duchu, siadając z powrotem przed sztalugą. Na szczęście nie będzie musiała nigdy więcej go oglądać. Najważniejsze, że odzyskała torebkę. Szkoda tylko, że zdążyła już zastrzec karty kredytowe. Teraz będzie musiała wszystko odkręcić.

      Następnego dnia wybrała się na miasto. Potrzebowała kreacji na wieczorne przyjęcie, które organizował właściciel galerii. Postanowiła wstąpić do niego w drodze na zakupy i oddać mu gotowy obraz.

      – Skończyłam – oznajmiła z satysfakcją, kładąc przed nim swoje najnowsze dzieło.

      – Jesteś nieoceniona – odparł z szerokim uśmiechem Tony Henning.

      Przemknęło jej przez myśl, że on też wygląda, jakby miał włoskie korzenie. To pewnie zasługa czarnych włosów i ciemnych oczu.

      – Nick będzie zachwycony – stwierdził z ironią i roześmiał się w głos. – Zwłaszcza kiedy zobaczy Olimp. Dobrze się składa, bo mam ochotę mu dopiec.

      – Można komuś dopiec obrazem?

      – Można. Gdybyś go znała, wiedziałabyś, o czym mówię. Ludzie porównują go czasem do greckiego boga. Przeważnie kiedy chcą go wkurzyć. – Odchrząknął nerwowo. – Właśnie się poprztykaliśmy… o twoją wystawę.

      – O moją wystawę? Nie rozumiem. Co on ma z nią wspólnego?

      – Jest właścicielem połowy udziałów galerii.

      – Jak to?! Nie mówiłeś, że masz wspólnika.

      – To świeża sprawa. Podpisaliśmy umowę kilka tygodni temu. Jak wiesz, w świecie sztuki nie jest lekko. Powiedzmy, że podjąłem kilka chybionych decyzji. Zainwestowałem w nieodpowiednie pokazy i w nieodpowiednich ludzi. Sporo mnie to kosztowało. Poza tym straciłem trochę pieniędzy na giełdzie. Prawdę mówiąc, byłem w potężnym finansowym dołku i wyciągnął mnie z niego właśnie Nick. Kiepsko by się to dla mnie skończyło, gdyby nie on. Jesteśmy kuzynami, więc…

      – Rozumiem, ale chciałabym wiedzieć, na czym stoję. Skoro się sprzeciwia…

      – Nie martw się, wystawa odbędzie się zgodnie z planem. Powiedziałem mu, że zawarliśmy umowę. I prawie nie skłamałem. Jeśli to zaraz podpiszesz, papiery będą w porządku. – Podsunął jej wydrukowany kontrakt z datą sprzed dwóch tygodni.

      – Czy to aby na pewno legalne? – spytała podejrzliwie.

      – Jasne, że legalne – zapewnił z miną winowajcy, wciskając jej do ręki długopis. – Wystarczy, że się podpiszesz, a umowa będzie ważna.

      Zawahała się, ale złożyła podpis.

      – Znakomicie. – Zabrał pospiesznie dokument i schował go do szuflady biurka. – Teraz możemy odetchnąć z ulgą. Nie ma się czym przejmować.

      – Dlaczego twój kuzyn nie chce wystawiać moich prac? Przecież nawet mnie nie zna.

      Zmieszał się i odwrócił wzrok.

      – Uważa, że ze sobą sypiamy i tylko dlatego zgodziłem się na wystawę. Nie wie, jaka jesteś dobra, bo nie widział twoich obrazów. Nie miałem żadnego pod ręką, żeby mu pokazać. Sprzedają się jak świeże bułeczki. Niektórzy dosłownie się o nie biją.

      – Powiedziałeś mu, że jesteśmy kochankami?!

      – Nie, no skąd! Ale pomarzyć zawsze mogę… – Westchnął teatralnie, po czym posłał jej kosmaty uśmiech. – Mam na zapleczu kanapę. I całkiem nieźle wyglądam nago. To znaczy, jak na faceta w moim wieku. Reflektujesz?

      Roześmiała się ubawiona.

      – Jak na faceta w twoim wieku? Mówisz, jakbyś dobijał setki i stał jedną nogą w grobie.

      – Obchodzę urodziny niemal razem z Nickiem, a jemu właśnie stuknęła czterdziestka. Ostatnio zresztą wygląda na swoje lata. Nie ma biedak szczęścia w miłości.

      – Czy to znaczy, że jest mało atrakcyjny?

      – Nie, wręcz przeciwnie. Wydaje ceniony miesięcznik finansowy, a kobiety padają mu do stóp jak muchy. Tyle że on zupełnie nie zwraca na nie uwagi.

      – Mizogin?

      – Nie, nie chodzi o to, że nie lubi kobiet. Po prostu nawet jeśli się z kimś spotyka, nigdy nie angażuje się emocjonalnie.

      – Nie mogę się doczekać, żeby go poznać – oznajmiła cierpko. – Powiedz, że dostąpię tego zaszczytu już dziś wieczorem.

      – Prawdopodobnie. – Tony westchnął. – I pewnie z miejsca się zadurzysz, jak wszystkie inne. Chciałbym się mylić, ale tak to się zwykle kończy. Pozwól, że to ja mu cię przedstawię. Kiedy zobaczy ten obraz, na pewno się zirytuje i zrobi się niemiły. Zajmę go czymś, a ty sama osądzisz, czy może lepiej od razu się ewakuować. Mój kuzyn ma niestety alergię na artystów. Jego zdaniem wszyscy jesteście bandą puszczalskich pasożytów.

      – W takim razie włożę coś wyzywającego. – Uśmiechnęła się szeroko. – A może przyjdę, jak mnie Pan Bóg stworzył?

      – Dla mnie bomba – podchwycił ochoczo. – Pod warunkiem, że pozwolisz mi odwołać innych gości i zrobimy sobie imprezę tylko we dwoje.

      – Ty i te twoje szalone pomysły – zachichotała beztrosko. – Dziękuję, że się za mną ująłeś, Tony – dodała poważniejszym tonem. – Zadałeś sobie dla mnie wiele trudu. To moja pierwsza duża wystawa. Wiele od niej zależy.

      – Wiem. Dlatego walczyłem o nią z Nickiem. Widzimy się o siódmej.

      – Jasne, będę na pewno.

      Kilka godzin później weszła do eleganckiego salonu w mieszkaniu Henninga. Miała na sobie skąpą sukienkę ze złotego brokatu z wyciętymi plecami i ryzykownie głębokim dekoltem, który nie zakrywał praktycznie niczego. Zapłaciła za nią pod wpływem impulsu, a teraz żałowała nieprzemyślanego zakupu. Kreacja wydawała jej się szykowna i niebanalna, a lśniąca tkanina doskonale podkreślała kolor oczu i włosów, ale wybrała ją głównie dlatego, że była zła na Nicka. Nie mogła przeboleć, że próbował storpedować jej wystawę. Nawet jej nie znał, a już wrzucił ją do jednego worka z innymi. Uznała, że nie może go rozczarować.

      – O wilku mowa – powiedział z szerokim uśmiechem Tony, uścisnąwszy jej ręce na powitanie. – Właśnie o tobie rozmawialiśmy. Wyobraź sobie, że Nickowi spodobał się twój obraz. Chce cię poznać.

      Odetchnęła z ulgą i zaczęła przeciskać się za nim przez tłum gości. Kiedy się zatrzymali, najpierw rzuciły jej się w oczy czarny smoking i śnieżnobiała koszula. Potem podniosła wzrok i zatrzymała go na niesamowicie przystojnej twarzy – twarzy, którą już widziała…

      – Domenico

Скачать книгу