Barwy miłości. Diana Palmer
Чтение книги онлайн.
Читать онлайн книгу Barwy miłości - Diana Palmer страница 5
– Oczywiście… – Prychnęła z powątpiewaniem. – Zaprosił mnie na randkę. W pewnym sensie.
– Serio?! No proszę… A wydawało mi się, że nie wyleczył się jeszcze z… Zresztą nieważne. To nie moja sprawa. W każdym razie bądź ostrożna i nie angażuj się za mocno. Lubię cię. Nie chciałbym, żeby cię zranił.
– Nie byłby pierwszy i zapewne nie ostatni – odparła beztrosko. – Ja też miałam ciężkie życie, więc nie martw się, nie pozwolę mu się do siebie zbliżyć. Nie na tyle, żeby mógł mnie skrzywdzić.
Zmarszczył brwi.
– Mam rozumieć, że zgodziłaś się z nim wyjść z własnej woli?
Jasne, pomyślała kwaśno. A piaski Sahary pokrył lodowiec.
– Pewnie, czemu nie… Pójdę już. Miałam bardzo długi i ciężki dzień.
– Długi i ciężki dzień? Przecież nic dziś nie robiłaś. Poza tym, że przyszłaś tutaj.
– No właśnie.
Roześmiał się, prowadząc ją do drzwi.
– Aż tak zalazł ci za skórę? Cóż, bywa czasem subtelny jak walec. Kiedy doniesiesz mi resztę płócien na wystawę?
– Do końca przyszłego tygodnia? – zaproponowała ostrożnie. Wiedziała, że czeka ją co najmniej kilka zarwanych nocy.
– Zgoda.
– Uprzedzam, że mogę się trochę spóźnić. Ale nie więcej niż jakieś dziesięć, piętnaście lat.
– Bardzo śmieszne. – Przewrócił oczami. – Leć do domu i porządnie się wyśpij.
– Co tylko pan każe, szefie.
– Jasne… Dobranoc, Jo.
– Dobranoc, Tony. – Pomachała mu na pożegnanie i wyszła.
Do końca wieczora jej myśli całkowicie zaprzątał Nick. Żaden inny mężczyzna nie wzbudzał w niej tak mieszanych uczuć jak on. I ta jego dziwaczna prośba… Do czego mu potrzebna dziewczyna, która będzie udawać, że się w nim durzy? Mężczyźnie z takim wyglądem i z taką charyzmą? To się nie trzymało kupy. Cóż, niełatwo będzie rozgryźć pana Scarpellego i jego motywy.
ROZDZIAŁ DRUGI
Tak jak przypuszczała, skończyło się na kilku nieprzespanych nocach, ale za to w piątek kolekcja była gotowa.
– Piękne – zachwycił się Tony, kiedy dostarczyła mu obrazy. – Zwłaszcza ten. – Uśmiechnął się, unosząc pejzaż z wyraźnymi wpływami van Gogha. – Chociaż styl wydaje mi się dziwnie znajomy… Jakbym go już gdzieś widział…
– Wybacz – roześmiała się. – Nie potrafiłam się oprzeć. Ale korzystałam z inspiracji tylko ten jeden raz. Cała reszta jest moja. Daję słowo.
– Zdecydowanie – stwierdził poważniejszym tonem. – Niedługo będziemy razem świętować twój sukces, zobaczysz.
– Mam nadzieję – odparła cicho. W jej głosie dało się wyczuć niepokój.
– Jeszcze dziś zamówię ramy.
– Świetnie. Nie mogę się doczekać, żeby zobaczyć je zmatowione i oprawione. Będę się zbierać. Muszę się porządnie wyspać.
– Właśnie widzę, że jesteś wykończona. Na razie, nie zatrzymuję cię.
Wracając do mieszkania, rozmyślała z niechęcią o nadchodzącym wieczorze. Ten okropny Włoch zjawi się pewnie punktualnie o piątej, a ona kompletnie nie wiedziała, co na siebie włożyć. Nie miała też najmniejszej ochoty nigdzie z nim iść ani w ogóle go oglądać. Gdyby nie zagroził, że unieważni kontrakt, zignorowałaby go i nie otworzyła mu drzwi. Sęk w tym, że nie potrafiła tak łatwo odpuścić. Za długo i za ciężko pracowała, żeby tak po prostu dać za wygraną.
Postanowiła zacisnąć zęby i przetrwać jakoś kilka godzin w jego towarzystwie. Zdrzemnęła się, a potem zrobiła generalny przegląd szafy. Wahała się pomiędzy dwiema sukienkami, jedna była długa i dość odważna, druga oryginalna i elegancka, z delikatnej białej wełny. Miała krój litery A, długie rękawy oraz niewielki dekolt w szpic. Uznała, że wełniana będzie lepszym wyborem. Była odpowiednia na każdą, także oficjalną okazję, lecz nie przesadnie wytworna.
Gdy przejrzała się w lustrze, była więcej niż zadowolona z efektu. Stonowany kolor tkaniny sprawiał, że jej oczy wydawały się jeszcze ciemniejsze, a włosy nabierały nieco głębszego odcienia blond. Dzięki kilku białym dodatkom wyglądała naprawdę wystrzałowo. Kto wie, może nawet uda jej się zawrócić w głowie Domenicowi Scarpellemu, choć oczywiście wcale jej na tym nie zależało.
Punktualnie o czasie zabrzęczał interkom, a portier poinformował ją, że jej gość jest w drodze na górę.
Liczyła na komplement, ale Nick nie skomentował jej wyglądu. Spojrzał na nią przelotnie, kiedy odtworzyła drzwi, po czym zerknął na zegarek.
– Rozumiem, że jest pani gotowa do wyjścia? – zapytał uprzejmie.
– Tak, możemy iść. – Zabrała torebkę i pogasiwszy światła, przekręciła klucz w zamku. – Dotarło do niej, że jest poirytowana. Poczuła się zawiedziona tym, że nie zająknął się ani słowem na temat jej stroju. Sam miał na sobie czarny wieczorowy garnitur. Sprawiał w nim wrażenie jeszcze większego i bardziej nieprzystępnego niż zwykle. Nie był przysadzisty, a mimo to budził respekt samą posturą.
– Bardzo pan dziś rozmowny, panie Scarpelli – zauważyła słodko, wchodząc za nim do windy.
– Nie przepadamy za sobą – odparł chłodno. – W związku z tym nie widzę potrzeby, żeby silić się na towarzyskie pogawędki.
Wie, jak pokazać kobiecie, gdzie jej miejsce, pomyślała, spoglądając na niego z ukosa.
W samochodzie przez cała drogę był wyraźnie spięty, jakby się denerwował. No i proszę… a sądziła, że to człowiek o stalowych nerwach. Cóż, życie jest pełne niespodzianek. Przypomniała sobie, że chciał coś udowodnić byłej dziewczynie, która ponoć wciąż żywiła do niego uczucia. Zastanawiała się, czy to z jej powodu jest taki rozstrojony. Może i miał subtelność czołgu, ale nie dało się zaprzeczyć, że był wyjątkowo atrakcyjnym mężczyzną. W dodatku bogatym. Nic dziwnego, że nie mógł się opędzić od kobiet.
– Dokąd jedziemy? – zagadnęła, podziwiając skórzaną tapicerkę w jego białym jaguarze.
– Niedaleko,