Gure. Katarzyna Mirgos

Чтение книги онлайн.

Читать онлайн книгу Gure - Katarzyna Mirgos страница 7

Gure - Katarzyna Mirgos Sulina

Скачать книгу

mieć wrażenie, że niekiedy to nie tylko sama nazwa, lecz także język, który wybieramy na co dzień, sprawia, że mieszkamy w innym miejscu. To znaczy, że nie jest tym samym mieszkać w Bilbo i w Bilbao. I że specyficzną wewnętrzną mapą, którą możemy się kierować, poruszając się po Kraju Basków, może być ta związana z użyciem języka. Kepa mieszkający w Bilbo przyznał, iż w tym zdominowanym przez język hiszpański mieście porusza się sobie znanymi ścieżkami, drogami użycia euskary. Ponieważ zależy mu na tym, aby na co dzień mówić przede wszystkim po baskijsku, wybiera sklepy czy bary, o których wie, że są baskijskojęzyczne. Ułatwieniem w orientacji w tej językowej topografii mogą być tabliczki umieszczane w wielu punktach usługowych, takie jak: Hemen euskaraz, Nirekin nahi baduzu euskaraz czy Hemen euskaraz atseginez, informujące o tym, iż w danym miejscu możliwa jest komunikacja w języku baskijskim. Podobne tablice pojawiają się nawet przed wjazdem do niektórych miejscowości („Tutaj żyjemy po baskijsku”). Najbardziej baskijska pod względem językowym jest prowincja Gipuzkoa, a w niej przede wszystkim małe miasteczka i wsie. Tu pierwszym językiem dzieci jest euskara, posługiwanie się nią w życiu codziennym jest naturalne, na ulicach i w sklepach słychać przede wszystkim baskijski. W dużych miastach dominuje hiszpański, choć baskijski jest coraz bardziej obecny. Granice językowa i etniczna pomiędzy hiszpańskim miastem i baskijską wsią powoli się zacierają. Chociaż moja siedemdziesięcioletnia rozmówczyni pamięta, że w młodości, gdy z kuzynkami wybierały się do miasta, przed wejściem do niego zmieniały buty i język. Espadryle i euskara zostawały przed bramą miejską, jak stwierdziła. Mówienie po hiszpańsku uważano za eleganckie, baskijski miał status języka niewykształconych mieszkańców wsi32. Interesujący w kontekście językowej opozycji Bilbo–Bilbao był eksperyment przeprowadzony przez Lutxo Egię, który postanowił przez miesiąc posługiwać się wyłącznie językiem baskijskim. Czas ten był pod wieloma względami zaskakujący. W niektórych przypadkach bowiem Egia spotkał się z niespodziewanymi bardzo pozytywnymi reakcjami (na przykład ze strony sprzedawców imigrantów), w innych – z trudnościami w załatwianiu codziennych spraw (Oye que no te entiendo, háblame en castellano – „Hej, nie rozumiem cię, mów do mnie po hiszpańsku”)33, a nawet zdziwieniem, dlaczego nie mówi po hiszpańsku, albo uznaniem go za cudzoziemca.

      Symbolem Bilbo jest mieszczące się tu Muzeum Guggenheima, a także olbrzymi pies z kwiatów stojący przed wejściem do tegoż (miał on być czasowym projektem, jednak tak bardzo zachwycił publiczność, że pozostawiono go na stałe). W 2017 roku muzeum obchodziło dwudziestolecie powstania. Była to okazja do podsumowań i refleksji, a także zorganizowania atrakcji dla mieszkańców i turystów, takich jak spektakl muzyki i światła, który przyciągnął tłumy. Bilbo sprzed epoki Guggenheima było miastem przemysłowym i brudnym. Carmen opowiadała mi, że za młodu jeździła tam na zakupy i gdy wracała, jej jasne ubranie i buty pokrywał pył unoszący się w tamtejszym powietrzu. Znane było z zanieczyszczenia – Paddy Woodworth pisał, że pod tym względem w 1970 roku było w światowej czołówce34. Jeden z moich nauczycieli baskijskiego wspominał, że w miejscu, gdzie stoi dziś muzeum, jako dziecko grał w piłkę nożną. Wówczas była tam tylko łąka. O Muzeum Guggenheima mówi się w kontekście rewitalizacji poprzez kulturę – jako takie zyskało ono międzynarodową sławę ucieleśnioną w haśle „efekt Bilbao” (lub „efekt Guggenheima”). Ma ono wskazywać na sukces, jakim okazało się stworzenie tej placówki kulturalnej w mieście industrialnym, w regionie kojarzonym przede wszystkim z terroryzmem. Muzeum stało się wizytówką miasta, wzorcowym przykładem nowoczesnej architektury i atrakcją turystyczną, przez co sprawiło, że Bilbo „pojawiło się na mapie”35.

      Jedną z dzielnic Bilbo jest San Francisco. Ta część miasta przez wielu utożsamiana jest z imigracją i przestępczością. Idę z dziewczyną, która pracuje w dzielnicy, na obiad do arabskiej restauracji. Wita się z nią wiele osób, które mijamy. Siadamy w środku. Niepokoi ją to, że kładę plecak obok krzesła, a nie w głębi, za stolikiem, choć siedzimy wewnątrz restauracji. Jedzenie jest przepyszne, na koniec pojawiają się słodycze i tradycyjna herbata. Innego dnia wybieram się na cykliczną uroczystość – Dzień Ryżu, w ramach którego przygotowuje się różnorodne potrawy na bazie tego składnika. Atmosfera jest radosna, a dania smaczne. A jednak wciąż niewielu tu mieszkańców innych dzielnic miasta; niektórzy dziwią się, że idę do „tej dzielnicy”, albo przyznają, że sami nigdy tam jeszcze nie byli. To nie jedyne budzące niepokój miejsce w Bilbo. Jednak są też i takie, które wydają się niebezpieczne tylko niektórym – na przykład to kobiety uważają przebywanie w nich za ryzykowne, podczas gdy mężczyźni większego zagrożenia w tym nie dostrzegają, co uwidacznia związany z płcią charakter uczestnictwa i postrzegania przestrzeni miejskiej36. Przykładem takiej sytuacji były reakcje w 2019 roku po napaści na młodą dziewczynę w parku Etxebarria. Okoliczni mieszkańcy zwrócili wówczas uwagę, że ostrzegano przed nim już w przeszłości, przy okazji tworzenia mapy miejsc niebezpiecznych. W interesujący sposób nawiązał do jej stworzenia Luis María, historyk, który opisał kryminalne oblicze miasta w okresie od XVI do XIX wieku. Jak wówczas wyglądałaby taka mapa? Zdaniem autora całe miasto byłoby takim czarnym punktem37.

      W połowie XIX wieku w Bilbo przyszła na świat Eulalia Abaitua Allende-Salazar, pierwsza baskijska fotografka (urodziła się w 1853 roku, zmarła w 1943). Choć jej prawdziwym imieniem było Elvira, to jednak by upamiętnić zmarłą matkę, mówiono na nią Eulalia. Pasją Eulalii stała się fotografia. Znaczna część jej spuścizny fotograficznej znajduje się w zbiorach Muzeum Baskijskiego w Bilbo (jest to ponad dwa i pół tysiąca zdjęć)38. Fotografie Eulalii przybliżają codzienne życie Basków z początku XX wieku. Portretowała ona nie tylko swoją rodzinę, ale też ludzi spotykanych w okolicy, podczas pracy lub w czasie świętowania (większość zdjęć zrobionych zostało w plenerze). Podobno wstawała o świcie, gdy jej bliscy jeszcze spali (miała męża i czworo dzieci), by oddawać się swej pasji39. Ze starych klisz zerkają dzieci i starcy, pary małżeńskie i całe rodziny pozujące przed swoimi domami. Na wielu utrwalone są oblicza kobiet, pojedynczo i w grupie. Zatrzymane w czasie spoglądają roznoszące mleko, inne, które w wielkich koszach niosły ryby przeznaczone na sprzedaż, czy pracujące w polu. Odpoczywające i opiekujące się dziećmi. Te ostatnie zresztą są bohaterkami wielu klisz. Szczególne są te fotografie, które ich bohaterowie uznaliby pewnie za niedoskonałe (trudno o takie dziś, w dobie cyfrowej fotografii, dającej niemal nieograniczone możliwości modyfikacji i powtórek). Na jednej widnieje starsze małżeństwo o pogodnych twarzach wraz z wnukiem, pyzatym chłopcem w jasnej koszuli, który z ciekawością spogląda w obiektyw. Z tyłu widać ich dorosłe córki, Maríę i Cenobię, które uchwycono na zdjęciu w chwili dyskusji, może nawet sprzeczki, choć pewnie obie chciały zostać uwiecznione w pozie niewymuszonej i eleganckiej. Może starsza z nich uznała, że na rodzinnym portrecie nie powinno być tej młodszej? A może jedynie poprawiała zapięcie koszuli siostry, by ta wyglądała schludnie40?

      W Muzeum Sztuk Pięknych w Bilbo oglądam wystawę obrazów Ignacio Zuloagi (1870–1945). Wiele z nich przedstawia świat mroczny, życie włóczęgów, prostytutek, Cyganów. W centrum jednego stoi piękna kobieta w strojnej czerwonej sukni. Obok widać garbatego grajka spoglądającego na dziewczynę z pożądliwością. Rozkwit i zepsucie. Są tu też inni, kobiety, które prezentują swoje wdzięki przed szukającymi rozrywki i rozkoszy mężczyznami, starzec sprzedający kwiaty. Tak wygląda Ulica namiętności. Obrazy Zuloagi, a zwłaszcza portrety jego autorstwa, są wyjątkowe, piękne, pełne emocji. Niektóre przedstawiają rodzimy Kraj Basków, opuszczony szybko przez malarza. A nawet Eibar, jego rodzinne miasteczko (dzieło Corrida de toros en Eibar [Korrida w Eibar]). W rankingu jednego z portali internetowych (Excite, w roku 2017) na najbrzydsze miasto Hiszpanii zajęło piąte miejsce, co wywołało sporo komentarzy i dyskusji (niektórzy oponowali, inni cieszyli się ze sławy miasta, bo taki tytuł może przyciągnie turystów)41.

      – Wiesz, co powiedzieli na

Скачать книгу