Drużyna 8. Powrót Temudżeinów. John Flanagan

Чтение книги онлайн.

Читать онлайн книгу Drużyna 8. Powrót Temudżeinów - John Flanagan страница 4

Drużyna 8. Powrót Temudżeinów - John Flanagan

Скачать книгу

nie była najgorszym sposobem podróżowania. Rytmiczny krok konia i to, że wóz opierał się na dwóch kołach osadzonych na pojedynczej osi, sprawiało, że w trakcie jazdy kołysali się lekko do tyłu i do przodu, co przypominało kołysanie na pokładzie statku. Oczywiście na wozie nie trzeba było bezustannie trymować żagli ani co chwila podnosić i opuszczać rejki podczas halsowania.

      – Dawaj jeszcze raz Thorna – powiedział do Stefana, który opierał się wygodnie o ścianę wozu.

      Stefan doskonale potrafił naśladować różne dźwięki. W przeszłości Czaple często wykorzystywały jego talent, by zmylić lub zaskoczyć wroga. Kiedy Stefan usłyszał czyjś głos czy jakiś dźwięk, potrafił go powtórzyć niemal bez przygotowania. Przez ostatnie pół godziny zabawiał swoich towarzyszy, naśladując między innymi Eraka, Thorna i Hala. Jesper słyszał to już wiele razy, a mimo to zaskakiwała go dokładność takiej imitacji. Kiedy zamykał oczy, byłby gotów przysiąc, że to naprawdę głos danej osoby.

      – Jeśli ktoś inny powie „bierzmy ich”, rozwalę mu łeb maczugą – burknął Stefan, niemal idealnie naśladując głos starego wojownika.

      – Wyśmienite! – Jesper roześmiał się głośno i zaklaskał. – Brzmisz zupełnie jak on.

      Edvin, który jechał na wozie wraz z nimi, także się roześmiał.

      – Masz go opanowanego do perfekcji.

      Stefan uśmiechnął się smętnie.

      – Orlog jeden wie, jak często słyszałem tego starego nudziarza.

      Jesper zamachał na niego, żeby poprosić o kolejny popis.

      – Jeszcze raz! Niech tym razem się rządzi i komenderuje nami, tak jak zwykle. – Odchylił głowę i zadowolony zamknął oczy, żeby posłuchać popisu Stefana. Pomyślał, że to świetna metoda na zabicie czasu.

      – Niedługo się zatrzymamy – usłyszał głos Thorna. – Najwyższy czas, żebyście ruszyli te leniwe zadki i poszukali drewna na ognisko.

      Jesper roześmiał się głośno, nie otwierając oczu.

      – Świetne! – oznajmił. – Brzmisz zupełnie jak on. Rzeczywiście, stary nudziarz! Nie daje mi chwili wytchnienia.

      W następnej chwili poczuł, jak sękata dłoń łapie go za kark. Szarpnął się do przodu, podniósł powieki i spojrzał z bliska w brodatą twarz marszczącego brwi Thorna. Naprzeciwko niego Edvin i Stefan potrząsali ostrzegawczo głowami, ale było już za późno.

      Thorn usłyszał dobiegające z tyłu śmiechy, odłączył się od Hala i Stiga i zbliżył się do wozów, żeby sprawdzić, co się dzieje. Stefan, który siedział tyłem do kierunku jazdy, nie zauważył go, dopóki Thorn nie znalazł się prawie nad jego głową. Jesper miał oczywiście zamknięte oczy, żeby lepiej bawić się słuchaniem naśladującego głosy kolegi.

      – O, cześć, Thornie – powiedział teraz, siląc się na ton pogodnej niewinności. – Właśnie rozmawialiśmy o tobie.

      – Owszem, słyszałem – odparł Thorn. Popatrzył ze zmarszczonymi brwiami na Stefana. – Wiesz, to w ogóle nie przypominało mojego głosu.

      – Nie, oczywiście, że nie – przytaknął posłusznie Stefan.

      Niestety, w tym samym momencie Jesperowi wyrwało się:

      – Przypominało! Brzmiał zupełnie jak ty! – W tej samej chwili zamarł, bo Thorn spojrzał na niego lodowato. Zapadła długa i zdecydowanie nieprzyjemna cisza.

      Thorn zwrócił się do trzeciego pasażera wozu, by rozsądził sprawę.

      – A co ty powiesz, Edvinie? Czy Stefan dobrze naśladuje tego „starego nudziarza”?

      – Yyy… eee… – Edvin zawahał się, nie wiedząc, co będzie właściwą odpowiedzią. Popatrzył szybko na swoich dwóch kolegów, ale nie mógł liczyć na ich pomoc. – Yyy… raczej nie, Thornie. Nie… – odparł z wahaniem. – To nie brzmiało jak ty – dodał pewniej, unikając oskarżycielskich spojrzeń Stefana i Jespera.

      – Ale zgadzasz się, że jestem starym nudziarzem? – upewnił się Thorn.

      Edvin podskoczył, jakby go coś ugryzło.

      – Nie! Ależ skąd! Nic takiego nie powiedziałem!

      – Ale też się nie sprzeciwiłeś – zauważył Thorn, a Edvin nie znalazł na to żadnej odpowiedzi. Stary wojownik popatrzył złowieszczo na całą trójkę i powoli potrząsnął głową. – Kiedy dotrzemy na granicę, wy będziecie zajmować się całą brudną robotą podczas budowania platform – zapowiedział. Następnie oddalił się, zostawiając ich przerzucających się szeptanymi oskarżeniami.

      – Dlaczego mnie nie ostrzegliście, że on tu jest? – zapytał z goryczą Jesper.

      – Zobaczyłem go w ostatniej chwili! – Stefan rzucił gniewne spojrzenie Edvinowi. – Ty musiałeś widzieć, jak podchodzi. Siedziałeś twarzą w jego stronę.

      Jednakże Edvin podniósł kłębek czarnej wełny, druty i częściowo skończoną czapkę Czapli.

      – Nie patrzyłem – zaprotestował. – Pracowałem nad tą czapką.

      – Ty i te twoje przeklęte robótki! – rozzłościł się Stefan. – Może powinieneś sobie znaleźć jakieś bardziej pożyteczne zajęcie, dopóki jedziemy na wozie.

      – To twoja czapka – przypomniał chłodno Edvin. Zawsze irytowały go obraźliwe komentarze na temat robienia na drutach. – Już zapomniałeś? Kluf pogryzła twoją czapkę i prosiłeś mnie, żebym zrobił ci nową.

      – Aha… – powiedział Stefan, mocno zbity z tropu. Naprawdę trudno było narzekać na robótki Edvina, który właśnie oddawał mu przysługę. Edvin nie kazał płacić swoim kolegom za czapki, które dla nich robił. – Cóż, w takim razie nie ma sprawy.

      Thorn, który oddalił się od nich, żeby sprawdzić, co się dzieje w drugim wozie, uśmiechnął się pod nosem, słysząc przyciszoną kłótnię. Kiedy podszedł do wozu, zobaczył, że siedząca w nim Lydia obserwuje go z niemym pytaniem w oczach, przechylając głowę na bok.

      – Pilnuję, żeby zawsze byli czujni – oznajmił pogodnie.

      Uśmiechnęła się.

      – Domyślam się, że Stefan znowu cię naśladował?

      Thorn skinął głową.

      – Chociaż to w niczym nie przypomina mojego głosu. – Czekał, żeby Lydia się z nim zgodziła, ale ona jedynie uśmiechała się do niego bez słowa. – Naprawdę w niczym! – dodał z żarem.

      Lydia tylko skinęła głową, a na jej twarzy zamiast uśmiechu zagościł wyraz niewinności tak bezgranicznej, że nie mogła być szczera.

      – Oczywiście, że nie – potwierdziła.

      Thorn uznał, że nie będzie drążyć sprawy, i rozejrzał się po wnętrzu wozu, w którym siedzieli

Скачать книгу