Pod powierzchnią. Lynn H. Blackburn
Чтение книги онлайн.
Читать онлайн книгу Pod powierzchnią - Lynn H. Blackburn страница 19
– Nie ma sprawy – bąknął w końcu.
Rozłączył się, ale najpierw obiecał mu, że zadzwoni, jeśli będzie miał jakieś nowe informacje. Może to być trudne. Pilnowanie Leigh – nie.
Ryan ponownie zadzwonił do dyspozytora i zlokalizował rzeczy osobiste Leigh, jakie miała w samochodzie. Następnie połączył się z Gabe’em.
– Straciłeś dziś dobre nurkowanie, Parker – odparł Gabe, kiedy odebrał. – Anissa jest wobec mnie szczególnie wredna, kiedy cię nie ma.
– Co takiego zrobiła?
– Kazała mi wypełnić wszystkie zadania przy zerowej widoczności.
– To dlatego, że poza nią jesteś najlepszy w grupie. Nie była wredna. Po prostu wykonywała swoją robotę… – I to porządnie.
– Pewnie tak. – Ton głosu Gabe’a zdradzał, że było mu trudno się z tym zgodzić. – Pozwoliła mi wyjść z pracy trochę wcześniej, żeby sprawdzić, co u ciebie. I chce, żebym jej zdał relację.
– Widzisz, nie jest taka zła. Gdybyś tylko dał jej szansę…
– Nieważne. Czego potrzebujesz?
– Przysługi.
Kiedy skończył rozmawiać z Gabe’em, przeszedł w kierunku głównego wejścia. Pięć minut później podjechał samochód.
– Dziękuję – powiedział do młodego policjanta, który podał mu reklamówkę.
Ryan udał się szybko do Leigh, zostawiając za sobą w korytarzu zapach placków i bekonu. Wiedział, że wypomni mu „Zlew kuchenny”, ale nie jadł od wielu godzin, a chciał dostarczyć jej ciepły posiłek. Nikt nie lubił jeść zimnej kaszy.
Policjant stojący na zewnątrz sali skinął w stronę drzwi.
– Detektywie Parker, w środku jest pielęgniarka.
– Dziękuję. Jak się pan nazywa?
– Peter Stanfield. Ludzie mówią na mnie Pete.
– Dzięki, Pete. Ktoś jeszcze się tu kręcił?
– Nikt, tylko ta kobieta, która przyniosła jedzenie, i ta, która przychodzi co godzinę sprawdzać stan pacjentów. Jeśli ktoś miałby wchodzić do środka poza siostrą Megyn, wchodzę z nimi.
– Dzięki.
– Cieszę się, że mogę tu być. Nie poznałem jej wcześniej, ale jest bardzo miła. – Rozejrzał się po korytarzu. – Naprawdę ktoś chciałby ją zabić nawet tutaj?
– Myślę, że to wysoce prawdopodobne – odparł Ryan. – Ktoś, kto zna szpital i jego otoczenie, przeciął jej przewód hamulcowy wczoraj między jedenastą w nocy a siódmą rano. Jest możliwe, że to ktoś z pracowników.
Twarz Pete’a spoważniała.
– Zajmuję się tym.
Z sali Leigh wyszła Megyn. Popatrzyła na reklamówkę w ręce Ryana, a on przygotował się już na ostrą reprymendę.
Pielęgniarka patrzyła na niego długo, po czym parsknęła śmiechem.
– To duża dziewczyna, ale jeśli zwymiotuje wszędzie dokoła, będę pana ścigać.
– Tak jest – odparł, po czym zapukał do drzwi.
Kiedy wszedł do środka, Leigh rozmawiała przez telefon.
– Wiem… Tak… Okej… Tak. Jest tutaj. Nigdzie nie pójdzie. Co mu powiedziałeś?
Te słowa mogłyby być bolesne, gdyby nie mrugnęła do niego, kiedy je wypowiadała.
Leigh do niego mrugnęła? Ciekawe. Wcześniej prawie to zepsuł. Była ofiarą. Nie znosił używać tego słowa wobec niej, ale było to zgodne z aktualną sytuacją i toczącym się śledztwem. Tym, za które był odpowiedzialny. Kirk go zabije, jednak gra może być warta świeczki.
Lecz nie był to czas ani miejsce na to. Jej emocje były rozchwiane. Sama ta sytuacja była przerażająca, a przecież przez ostatnie kilka miesięcy Leigh również cierpiała. Jeśli do tego wszystkiego dodało się prześladowcę, oznaczało to, że była bardzo krucha.
Nie myślał jednak o niej, że jest słaba. Ani trochę. Leigh była jedną z najdzielniejszych osób, jakie znał. Jednak nawet najpotężniejsza wieża mogła zostać osłabiona na skutek ciosów zadawanych w jej podpory. A jej podpory ucierpiały.
Wyciągnął butelkę coli z siatki i podał Leigh niczym sommelier prezentujący butelkę wina. Kobieta odkręciła zakrętkę i powąchała, aby sprawdzić zawartość. Nadal rozmawiała z Kirkiem.
Ryan nie mógł opanować śmiechu. Wyjął z reklamówki styropianowe pudełka, a następnie plastikowe torebeczki z masłem, maleńkie pojemniczki z syropem, a także widelce i noże. Leigh kończyła w tym czasie rozmowę z bratem. Usłyszał, jak wzdycha, kiedy odkładała telefon na stolik przy łóżku.
– Wszystko w porządku? – spytał.
– Kirk jest zdenerwowany. Chce przyjechać. Powiedziałam mu, żeby tego nie robił. I tak by nie mógł. Nie może zostawić Simone, a ona nie dostanie wolnego. On prawdopodobnie też straciłby stanowisko. Pracuje teraz nad ważną sprawą.
– Ty też jesteś ważna.
Na jej twarzy pojawił się delikatny uśmiech.
– Tak powiedział. Ale myślę, że przekonaliśmy go, aby na razie siedział spokojnie. – Na jej twarzy odmalowała się zaduma, ale Ryan nie mógł się zdobyć na to, by spytać, o czym teraz myśli.
Przygotował dla niej jajka, kaszę, tosty, masło i dżem, po czym przekręcił tacę tak, że leżała w poprzek łóżka.
Podziękowała mu uśmiechem.
– Mogę odmówić modlitwę? – zaproponował.
– Proszę.
– Ojcze, dziękujemy Ci za to jedzenie. Dziękujemy, że dziś chroniłeś Leigh, i prosimy, abyś dał nam mądrość i wnikliwość, kiedy będziemy prowadzić śledztwo. Pomóż nam dowiedzieć się, co się dzieje. Prosimy o opiekę nad Leigh. Dziękujemy, że zawsze możemy się do Ciebie zwracać, a Ty nas wysłuchujesz. Przez Chrystusa, Pana naszego. Amen.
– Amen. – Uniosła głowę i skinęła w kierunku jedzenia. – Dziękuję.
Polał jej placki sporą ilością syropu.
– Nie, to ja dziękuję – powiedział. – Zawsze się cieszę, kiedy mam wymówkę, żeby zjeść „Zlew kuchenny”.
Swobodnie