Pod powierzchnią. Lynn H. Blackburn

Чтение книги онлайн.

Читать онлайн книгу Pod powierzchnią - Lynn H. Blackburn страница 14

Pod powierzchnią - Lynn H. Blackburn

Скачать книгу

Za zasłonę zerknęła znajoma twarz.

      – Cześć. Jeśli nie chciałaś dziś pracować, wystarczyło powiedzieć.

      Kobieta uśmiechnęła się na widok zaczepnego wyrazu twarzy koleżanki. Keri Marshall nauczyła ją wszystkiego na oddziale ratunkowym i była jedną z najlepszych pielęgniarek dyplomowanych, z jakimi Leigh do tej pory miała okazję pracować.

      – Co tu robisz? – spytała.

      – Zaglądam do ciebie. Dobrze wyglądasz.

      – Kłamczucha.

      Keri zaśmiała się, podchodząc do łóżka.

      – Przyniosłam ci prezent.

      Prezent?

      Kobieta rzuciła jej na łóżko małą torbę. Szybkie spojrzenie na zawartość wyjaśniło wszystko. Świeża piżama, bielizna i podstawowe kosmetyki.

      Zapiekły ją oczy.

      – Nie musiałaś tego robić.

      – To żaden problem – odparła Keri, wzruszając ramionami. – Gdybym to ja tu leżała i miała wokół koleżanki, chciałabym mieć wszystkie najpotrzebniejsze rzeczy.

      Myśli Leigh natychmiast pofrunęły w kierunku Ryana. Tak, wiedziała.

      – Dziękuję – powiedziała.

      Keri poklepała ją po ramieniu.

      – Pracuję dziś. Jak będzie trochę mniejszy ruch, to zaglądnę do ciebie. Następnym razem postaraj się bardziej trzymać jezdni. Rozumiesz? – Posłała w jej kierunku buziaka, po czym zniknęła.

      – Rozumiem – szepnęła Leigh sama do siebie.

      Wren pokręciła się przy jej łóżku, poprawiła kroplówkę i przygotowywała ją do transportu. Leigh nie zwracała na to większej uwagi. Zbyt wiele pytań domagało się odpowiedzi. Jak to możliwe, że jej hamulce zachowały się w ten sposób? Samochód był sprawdzany u mechanika tydzień temu. Czy nie zauważyliby czegoś takiego? O czym Ryan chciał z nią porozmawiać? Dlaczego nie mogli mówić w obecności Wren? Czy policja myślała, że zasnęła za kierownicą? Nie byłby to pierwszy raz, kiedy ktoś, wracając po nocnej zmianie, zasnął w drodze do domu. Widziała więcej niż jedną taką osobę po wypadku. Nikt taki nigdy nie pamiętał, co się stało.

      W jej przypadku było inaczej. Nigdy nie zapomni tego kwaśnego smaku, jaki wypełnił jej usta, kiedy wciskała hamulec do samej podłogi. Albo skoku adrenaliny, gdy przejechała w poprzek jezdni, a następnie do rowu.

      Pojawienie się osoby, która miała ją przewieźć na oddział, i umundurowanego policjanta przyciągnęło jej myśli do teraźniejszości.

      – Gotowa do drogi, Leigh?

      Uśmiech asystentki mocno kontrastował z groźnym wyrazem twarzy policjanta. Czy miała jakieś kłopoty? Czy to o tym chciał z nią porozmawiać Ryan? Czy zrobiła coś złego? Zjechała samochodem z drogi, bo próbowała chronić osoby w drugim pojeździe i człowieka na traktorze. Czy zostanie z tego powodu aresztowana?

      Policjant nie zwracał na nią zbytniej uwagi, nawet kiedy wjechali do windy, a następnie na trzecie piętro. Gdy dotarli do jej sali, funkcjonariusz wszedł pierwszy i sprawdził pomieszczenie, ale jak tylko łóżko zostało zainstalowane, wyszedł na zewnątrz.

      – Jest pani gotowa – stwierdziła asystentka. – Pielęgniarka zaraz przyjdzie.

      – Dziękuję.

      Przez krótki, cudowny moment Leigh była sama. Nie musiała udawać, że wszystko jest z nią w porządku. Nie musiała zachowywać kamiennej twarzy ani nie dawać nikomu poznać, jak bardzo się boi.

      Do sali weszła pielęgniarka.

      – Będę się tobą dziś opiekować – oznajmiła. – Mam na imię Megyn. Pisze się: „M-e-g-y-n”, to jedyna prawidłowa pisownia.

      Leigh skinęła głową.

      – Jasne.

      – Wspaniale. Cieszę się, że mamy co do tego zgodność. Myślę, że znajdziemy wspólny język.

      Megyn działała sprawnie i poruszała się szybko, kiedy pomagała Leigh urządzić się w sali szpitalnej. Marudziła, gdy kobieta zapragnęła się przebrać w piżamę, którą przyniosła jej Keri, ale ostatecznie ustąpiła z głośnym westchnieniem.

      – Nie powinnam pozwolić, wiesz – powiedziała.

      – Wiem – odparła Leigh. – Dziękuję.

      Przynajmniej będzie mogła porozmawiać z Ryanem i nie rozpraszać się tym, że ma na sobie głupią szpitalną koszulę. Megyn wyszła i obiecała, że wkrótce wróci. Drzwi za nią nie zdążyły się zamknąć. Przytrzymała je silna dłoń. Delikatne pukanie.

      – Mogę wejść?

      Ryan.

      – Chodź – odparła.

      Rozszerzył oczy, kiedy podszedł do jej łóżka.

      – Wszystko dobrze? Coś się dzieje? Mam zawołać pielęgniarkę?

      Czy on zwariował?

      – Nie, wszystko w porządku. Tak, coś się dzieje. Nawet się nie waż wzywać żadnej pielęgniarki, tylko powiedz mi, o co chodzi, i to zaraz.

      Ulga na twarzy Ryana po jej wybuchu była dla niej niezrozumiała. Szczególnie że zaraz zmieniła się w spekulacje i zatroskanie.

      – Leigh… – Przechadzał się po małym pomieszczeniu, po czym zatrzymał u stóp łóżka. – Postaram się wytłumaczyć wszystko, co wiem, ale będzie w porządku, jeśli nie będziesz chciała o tym teraz rozmawiać.

      Dlaczego miałaby nie chcieć o tym rozmawiać?

      – Dobrze.

      – Twoje hamulce się dziś zepsuły.

      – Tak. Zauważyłam, kiedy jechałam z górki ponad sto kilometrów na godzinę i nie działały.

      Powinien się był uśmiechnąć na te słowa, jednak tego nie zrobił.

      – Leigh, ktoś przeciął twój przewód hamulcowy.

      Ze wszystkich rzeczy, jakie mógł powiedzieć, tego spodziewała się najmniej.

      – Co?

      – Twój przewód hamulcowy miał małe nacięcie. Zrobione celowo.

      Próbowała przetworzyć jego słowa.

      – W zeszłym tygodniu działał. Na pewno by zauważyli…

      – To się stało wczoraj w nocy. Kiedy byłaś w pracy.

      – Skąd

Скачать книгу