Pod powierzchnią. Lynn H. Blackburn
Чтение книги онлайн.
Читать онлайн книгу Pod powierzchnią - Lynn H. Blackburn страница 13
– Przepraszam, doktorze. – Leigh przyjaźniła się z jego najmłodszą córką. Price był jednym z jej ulubionych lekarzy w całym szpitalu. Wszyscy go uwielbiali.
Jego córka zmarła na rzadką odmianę białaczki, gdy była na drugim roku studiów. Leigh nieraz zauważała smutek w oczach mężczyzny, kiedy na nią patrzył. Miała dziwne poczucie, że zawsze w takich momentach myślał o swojej córce.
– Proszę mi o wszystkim opowiedzieć – odezwała się.
– Nie jestem w stanie opowiedzieć ci wszystkiego, ale mogę uzupełnić kilka luk. Przywieziono cię dziś rano karetką. Twoja przygoda na drodze zakończyła się uszkodzeniem tętnicy udowej, ale świetnie się spisałaś, uciskając to miejsce, kiedy czekałaś, aż uwolnią cię z metalowej pułapki. Bez problemu przywróciliśmy prawidłowe krążenie, a uszkodzenie nie było większe niż nacięcie, które się robi przy cewnikowaniu serca. Łatwe do naprawienia. Minimalny czas rekonwalescencji. Chcę cię zostawić na noc na obserwacji, bo w końcu miałaś dziś wypadek samochodowy, ale jest szansa, że wypuszczę cię jutro. Pod warunkiem, że będziesz się dobrze sprawować, rzecz jasna.
– Postaram się – zapewniła.
Doktor Price zadał jej kilka standardowych pytań pooperacyjnych. Dopytywał o poziom bólu, zawroty głowy, jakiekolwiek wątpliwości z jej strony. Wydawał się zadowolony z jej odpowiedzi.
Zerknął na pielęgniarkę, która siedziała w rogu, po czym zwrócił się ponownie do Leigh. Ściszył głos.
– Jest tu pewien młody policjant, który chciałby się z tobą zobaczyć. Ryan Parker.
Kobieta poczuła uderzenie gorąca na twarzy.
– Podałaś go jako osobę do kontaktu w nagłych wypadkach, prawda?
Chciała udusić swojego brata.
– To był pomysł Kirka.
– Dobry pomysł.
– Pewnie tak.
– Czy może wejść? Martwi się o ciebie.
Co miała powiedzieć? Nie, nie chcę, żeby mnie zobaczył w takim stanie? Byłoby to dziwne, ponieważ nie powinna się przejmować tym, co o niej pomyśli Ryan Parker. On przecież nie traktował jej inaczej niż tylko jako młodszą siostrę Kirka. Nie martwiłby się o nią, gdyby nie chodziło też o jej brata.
– Jasne – odparła.
– Wren, wpuszczę tu detektywa Parkera na krótkie odwiedziny. Potem, kiedy Leigh będzie gotowa, na resztę dnia zawieziemy ją na oddział. Chyba widziałaś o tym notatkę. – Skinął w kierunku wielkiego monitora, który znajdował się przed pielęgniarką.
– Tak, doktorze. Dopilnuję, żeby miała dobrą opiekę.
– Mam parę innych osób, które nie mogły się doczekać normalnych godzin przyjmowania, żeby skorzystać z moich usług. Będę na chirurgii przez większość dnia. Zaglądnę tu do ciebie, zanim skończę dyżur. Jeśli czegoś potrzebujesz, krzycz. Dobrze?
– Tak, doktorze. Dziękuję.
Lekarz wyszedł, a policjant nadal stał na zewnątrz. Znieczulenie przestawało działać. Coś było nie tak. Uwaga doktora Price’a o notatce w komputerze o sali dla niej? Gdzie ją zabierali?
– Wren?
– Tak? Chcesz coś do picia? – Pielęgniarka wzięła z biurka puszkę. – Może chcesz trochę napoju imbirowego?
– Tak, ale…
– Puk, puk – zza zasłony doszedł głos Ryana. – Doktor Price pozwolił…
– Proszę, detektywie Parker – powiedziała Wren.
– Dziękuję – odparł Ryan i skinął głową. Potem zwrócił się do Leigh. – Wystraszyłaś mnie na śmierć – stwierdził.
Wyglądało na to, że mówi poważnie.
– Dostałem dziś rano wiadomość, że miałaś wypadek. Że nie zadziałały ci hamulce. Przyjechałem tak szybko, jak się dało, ale byłaś wtedy operowana. Jak się czujesz?
– W porządku – odparła. – Przykro mi, że musiałeś tu przyjeżdżać. To nie jest wielki problem.
Mężczyzna zmarszczył brwi.
– Ryan? – Gdzie był jego uśmiech? Jego szalony śmiech? Dlaczego z nią nie żartował? – Dlaczego mi się wydaje, że coś tu nie gra?
– Musimy porozmawiać. – To nie były słowa, jakie chciała usłyszeć od Ryana Parkera. – Zaczekajmy, aż przeniosą cię do zwykłej sali i będziesz się lepiej czuła.
– Lepiej nie.
– Leigh, proszę. – Ryan spojrzał na Wren, a potem na zasłony otaczające ich ze wszystkich stron. – Poźniej.
To było coś złego. Bardzo, bardzo złego.
– Proszę – szepnął.
– Dobrze – odparła. – Wren – zawołała, podnosząc głos do zwykłego poziomu. – Co muszę zrobić, by się stąd wydostać?
Pielęgniarka zaśmiała się, kiedy podawała jej kubek z wygiętą rurką.
– Niewiele więcej niż to, co już masz. Czekam, aż sala dla ciebie będzie gotowa, i wtedy cię tam ulokujemy.
– Dzięki.
Wzięła łyk gazowanego napoju imbirowego. Nie lubiła takich rzeczy do picia. Jednak nie chciała zwymiotować przy Ryanie, a połączenie znieczulenia i strachu sprawiało, że ją mdliło.
– Detektyw Parker?
Jakiś policjant stojący na korytarzu wetknął głowę do sali.
– Przepraszam, że przeszkadzam. Czy mogę prosić na słowo?
Ryan uśmiechnął się do Leigh.
– Zaraz wrócę – powiedział, po czym zniknął za zasłoną.
Czy to miało sprawić, że poczuje się lepiej, czy może gorzej?
– Jest uroczy – stwierdziła Wren konspiracyjnym szeptem. – Spotykacie się?
– Broń Boże – odparła Leigh. – To tylko znajomy.
Wren nie wydawała się przekonana.
– Znam go z czasów dzieciństwa. Jest najlepszym przyjacielem mojego brata.
Pielęgniarka skinęła głową, wpisując coś na komputerze.