Upadające Imperium. John Scalzi

Чтение книги онлайн.

Читать онлайн книгу Upadające Imperium - John Scalzi страница 18

Upadające Imperium - John Scalzi

Скачать книгу

co mam na myśli.

      – Wiem. Ale uważam, że nie masz racji.

      – Więc myślisz, że powinnam używać tej formy cały czas?

      – Tego nie powiedziałam – odparła Naffa. – Musisz jednak przyznać, że to daje fantastyczną władzę. „Aha, masz swoje zdanie? Cóż, wal się, bo mój głos liczy się podwójnie”.

      Cardenia się uśmiechnęła.

      Były nareszcie same w ogromnych prywatnych apartamentach imperialnego pałacu w Xi’an. Wszyscy asystenci i dworzanie zostali wypchnięci przez Naffę za drzwi. Została jeszcze tylko jedna rzecz, którą Cardenia musiała zrobić tego dnia, a w tym celu należało przejść przez pewne drzwi tutaj, w prywatnych apartamentach. Tylko imperoks mógł otworzyć te drzwi i przez nie wejść. Tak przynajmniej powiedziała Naffie Cardenia.

      – Tylko imperoks?

      – Tak.

      – A co się stanie, jeśli wejdzie ktoś inny? Są tam psy? Lasery, które spalą cię na popiół?

      – Nie sądzę.

      – A mogą tam wejść twoi słudzy? Albo technicy? Jako imperoks odpowiadasz też za sprzątanie tego pomieszczenia? Jest tam malutki odkurzacz? Do twoich obowiązków należy odkurzanie za tymi drzwiami?

      – Chyba nie podchodzisz do tematu zbyt poważnie – orzekła Cardenia.

      – Podchodzę – zapewniła Naffa. – Tyle tylko, że jestem sceptyczna co do tego, jak to wygląda w praktyce.

      Obie spojrzały na drzwi.

      – No? – powiedziała Naffa. – Chyba możesz się brać do rzeczy.

      – A co ty będziesz robiła?

      – Mogę tu zostać, jeśli chcesz, i poczekać aż skończysz.

      Cardenia pokręciła głową.

      – Nie wiem, ile mi to zajmie.

      – No więc pójdę do swoich pokoi, tych po drugiej stronie pałacu. Wiesz, tam, gdzie mnie wygnał pałacowy majordomus.

      – Nakażemy to zmienić.

      – Nie, nie zmieniaj – odparła Naffa. – Potrzebujesz czasu dla siebie, z dala od wszystkich, nie wyłączając mnie. – Wstała. – Znajdujemy się przecież w tym samym budynku. Będę zaledwie szesnaście skrzydeł od ciebie.

      – Nie sądzę, żeby było tu aż szesnaście skrzydeł.

      – Pałac ma dwadzieścia cztery główne sekcje.

      – No cóż, na pewno masz lepszą wiedzę.

      – Istotnie – potwierdziła Naffa. – Ale wkrótce ty też będziesz ją miała. – Ukłoniła się. – Dobrej nocy, wasza wysokość.

      Wyszła, uśmiechając się. Cardenia patrzyła za nią, a kiedy Naffa opuściła pokój, odwróciła się do drzwi. Były bogato zdobione, jak wszystko w pałacu, i Cardenia uświadomiła sobie, że „bogate zdobienia” to motyw architektoniczny, w którym teraz utknęła. Nie mogła po prostu spalić wszystkiego i zbudować coś o prostych liniach i powierzchniach, choć taki pomysł ją kusił. Była imperoksem, ale nawet oni mieli swoje ograniczenia.

      Drzwi nie miały pokrętła ani panelu dostępu czy też czegokolwiek, co by wskazywało, że można je otworzyć. Cardenia bardzo nieśmiało położyła na nich dłoń i wyczuła sekretny przycisk.

      Drzwi się odsunęły.

      „Dostosowane do moich odcisków palców?” – zastanawiała się w myślach, po czym weszła do środka. Drzwi zamknęły się za jej plecami.

      Pomieszczenie było wielkie, tak wielkie jak sypialnia w imperialnych komnatach, czyli ten jeden pokój był większy niż apartamenty, w których Cardenia dorastała. Pomieszczenie było puste, z wyjątkiem pojedynczej ławki, która sterczała ze ściany po lewej stronie. Cardenia podeszła i usiadła.

      – Jestem – powiedziała, nie kierując tego słowa do nikogo konkretnego.

      Pośrodku pokoju pojawiła się świetlista postać i podeszła do niej. Kiedy się zbliżała, Cardenia spojrzała w górę. Mikroprojektory zainstalowane w suficie wyświetlały obraz, który właśnie kroczył w jej stronę. Na próżno zastanawiała się nad fizyką całego zjawiska, ale tylko przez moment, bo obraz już stał przed nią.

      – Imperoks Grayland II – powiedział i się pokłonił.

      – Wiesz, kim jestem – odparła Cardenia, zapominając o imperialnym „my”.

      – Tak – potwierdził obraz. Nie miał widocznych cech pozwalających określić płeć lub wiek. – Jestem Jiyi. Znajdujesz się w Pokoju Pamięci. Powiedz, proszę, w czym mogę służyć.

      Cardenia wiedziała, po co tu przyszła, lecz się wahała.

      – Czy kiedykolwiek wszedł tu ktoś inny niż imperoks?

      – Nie – odparło Jiyi.

      – A co, jeśli kogoś tu zaproszę?

      – Koncentracja fal świetlnych i dźwiękowych sprawi, że każdy, kto nie jest panującym imperoksem, nie będzie w stanie znieść przejścia przez drzwi.

      – Nie mogę tego ominąć?

      – Nie.

      – Jestem imperoksem.

      „I kłócę się z maszyną” – pomyślała Cardenia, ale nie powiedziała tego na głos.

      – Zakaz został nałożony przez Prorokinię – powiedziało Jiyi – której słowo jest niepodważalne.

      To zaskoczyło Cardenię.

      – To pomieszczenie pamięta czasy pierwszego imperoksa?

      – Tak.

      – Wtedy jeszcze nie było Xi’an.

      – Kiedy Xi’an powstało, pomieszczenie zostało przeniesione z Hubfall razem z innymi elementami pałacu. Pozostałe części obecnej siedziby imperoksów zostały zbudowane wokół niego.

      Cardenii stanął przed oczami obraz stacji kosmicznej Xi’an budowanej wokół imperialnego pałacu. Był on tak absurdalny, że niemal komiczny.

      – A więc masz tysiąc lat – powiedziała do Jiyi.

      – Przechowuję informacje sięgające utworzenia Wspólnoty – padła odpowiedź. – Fizyczne urządzenia, na których są zapisane, regularnie się unowocześnia, podobnie jak funkcjonalne elementy tego pomieszczenia oraz manifestację, która stoi przed twoimi oczami.

      – Jeśli dobrze cię zrozumiałam, do tego pokoju nie może wejść

Скачать книгу