Upadające Imperium. John Scalzi
Чтение книги онлайн.
Читать онлайн книгу Upadające Imperium - John Scalzi страница 15
– Przepraszam – powiedziała. – Nie powinnam tego robić.
– Jesteś imperoksem, pani. Możesz robić, co tylko chcesz.
– Na przyszłość powstrzymuj mnie, proszę, od niestosownego spoufalania się – odezwała się Cardenia do Naffy, kiedy wyszły z biura sekretarza.
– Myślałam, że to było słodkie – powiedziała przyjaciółka. – To biedny staruszek. Ten dzień nie jest dla niego łatwy.
– Zmarł jego szef.
– Tak, ale poza tym zakłada, że stracił pracę. Zazwyczaj na tym etapie kumple nowego imperoksa są zajęci sadowieniem się na stołkach zapewniających władzę. Jego stanowisko, przynajmniej nominalnie, zapewnia władzę.
– Nie mam żadnych kumpli – stwierdziła Cardenia. – To znaczy z wyjątkiem ciebie.
– Nie martw się. Znajdziesz masę ochotników.
– Co tam mamy dalej?
– Za pół godziny spotykasz się z komitetem wykonawczym.
Cardenia zmarszczyła czoło zdziwiona.
– Nie dotrzemy na Xi’an tak szybko.
Komitet wykonawczy, tak jak niemal cały imperialny aparat państwowy, wykonywał swoje zadania w ogromnej stacji kosmicznej ponad Hubem.
Na te słowa brew Naffy wygięła się w łuk.
– Ty nie musisz się nigdzie wybierać – powiedziała. – Teraz jesteś imperoksem. Oni przyjdą do ciebie. Doktor Drinin kilka godzin temu poinformował ich, że twój ojciec umiera. Członkowie komitetu mieli nadzieję, że uda im się być przy tobie, aby ulżyć w cierpieniu, kiedy on już odejdzie. Tak przy okazji, to ich własne słowa.
Cardenia wyobraziła sobie dziewięciu członków komitetu wykonawczego, sterczących nad łożem śmierci jej ojca i pozbawiających ich ostatnich, tak-intymnych-jak-to-tylko-możliwe-w-tych-okolicznościach chwil we dwoje. Stłumiła nieprzyjemne uczucie.
– Muszę pamiętać, żeby im podziękować.
Naffa znów uniosła jedną brew, ale nic na to nie odpowiedziała.
– W tej chwili są w formalnej sali balowej – poinformowała Cardenię. – To po drugiej stronie budynku.
– Dziękuję.
– Nie ma sprawy. Co chciałabyś teraz zrobić?
– Chyba powinnam się wysikać.
Naffa skinęła głową i odprowadziła Cardenię do jej kompleksu pokoi.
– Wrócę za piętnaście minut – powiedziała do szefowej.
– Co zrobisz z tą chwilą wolnego czasu?
– To samo co ty, tylko że w nieco mniej luksusowej toalecie.
Na te słowa Cardenia się uśmiechnęła. Naffa odeszła.
Kiedy Cardenia znalazła się w swoich komnatach, część jej mózgu odnotowała, że wszystko robi po raz pierwszy.
„To pierwszy raz, kiedy jestem w tym pokoju jako imperoks. To pierwszy raz, kiedy biorę do ręki tablet jako imperoks. To pierwszy raz, kiedy weszłam do tej łazienki jako imperoks. To pierwszy raz, kiedy ściągam majtki jako imperoks. To pierwszy raz, kiedy siadem na klozecie jako imperoks. Aaaaa teraz pierwszy raz wysikałam się jako imperoks”.
Mnóstwo pierwszych razów.
– Powiedz mi coś na temat imperoks Grayland – powiedziała Cardenia do swojego tabletu, usiadłszy na sedesie.
– Imperoks Grayland panowała od 220 do 223 roku ZW – odpowiedział jej tablet miłym głosem, wyświetlając wyszukiwaną stronę. Wspólnota liczyła lata od założenia imperium przez prorokinię-imperoks Rachelę I. Było to aroganckie, bowiem wówczas używano już świetnego kalendarza, wedle którego Wspólnota została założona w dwudziestym szóstym wieku. Cardenia podejrzewała jednak, że nie był to krok bardziej arogancki niż to, co robi każde imperium, o ile tylko ma ku temu okazję. – Znaczące wydarzenia z okresu jej panowania to założenie Lamphun, zniknięcie Dalasýsli i zamordowanie imperoks przez Gunnara Olafsena w 223 roku.
– Dlaczego została zamordowana?
– Podczas procesu Gunnar Olafsen utrzymywał, że imperoks nie zrobiła wystarczająco wiele, aby uratować obywateli Dalasýsli.
– To prawda?
– Jestem wyszukiwarką. Nie mam opinii na tematy polityczne.
Zirytowana Cardenia zrobiła zeza. „Słuszna uwaga, bezduszny komputerze”.
– Jak utracono Dalasýslę?
– Strumień Nurtu do niej zniknął w roku 222 – odparł tablet.
„No tak, oczywiście” – pomyślała Cardenia.
Teraz przypomniała sobie lekcje podstaw historii Wspólnoty, jakie pobierała w szkole. Dalasýsla stanowiła jedną z kilku pierwszych kolonii, które źle skończyły, jeszcze zanim imperoksowie z dynastii Wu wraz z doktrynami społecznymi i religijnymi Wspólnoty stłumili większość opozycji. Znaczną część z tych kolonii utracono jednak w wyniku wojen, głodu lub chorób. Z Dalasýslą było inaczej, gdyż nagle nie było sposobu, aby się do niej dostać lub z niej wydostać przy pomocy Nurtu. Po prostu… całkowicie zniknęła z mapy.
Cardenia wywołała artykuł encyklopedyczny na temat zabójstwa, uzupełniony o zdjęcie Olafsena, mechanika na statku z Dalasýsli, który był członkiem załogi Toun Sandin, imperialnego dziesiątaka. Zamordował imperoks Grayland wraz z ponad setką ludzi z jej świty, odcinając segment pierścieniowy, gdzie znajdowały się jej kajuty, w czasie gdy statek wracał z wizyty państwowej na Jendoubie. Odrzucił segment pierścieniowy, który w ten sposób wyszedł poza bąbel czasoprzestrzenny otaczający statek i wpadł w Nurt, gdzie natychmiast przestał istnieć.
– Ha, to dopiero radosna historia – mruknęła pod nosem Cardenia.
Nie bardzo rozumiała, dlaczego ojciec zasugerował jej imię Grayland, chyba że był przekonany, iż zostanie zamordowana przez niezadowolonego sługę. To ją nieco zdezorientowało. Przejrzała pobieżnie resztę artykułu i zauważyła, że najwyraźniej Grayland, opierając się na danych dostarczonych przez naukowców, faktycznie nakazała ewakuację Dalasýsli, ale sprzeciwiał się temu parlament, w tym delegaci z samej Dalasýsli, jak również gildie, które opóźniały ją do czasu aż było za późno. Olafsen obwiniał o opóźnienie imperoks, a tymczasem wina leżała po stronie kogoś zupełnie innego.
„Ale imperoks jest jedna – pomyślała Cardenia – i akurat znajdowała się na jego statku”.
– Hej – zawołała Naffa z innego