Upadające Imperium. John Scalzi

Чтение книги онлайн.

Читать онлайн книгу Upadające Imperium - John Scalzi страница 4

Upadające Imperium - John Scalzi

Скачать книгу

style="font-size:15px;">      Gineos skinęła głową i otworzyła kanał komunikacyjny z przedziałem napędu.

      – Hybern, gdzie te moje silniki?

      – Jeszcze trzydzieści sekund, proszę pani.

      – A jak tam pola dociskowe? Będziemy poruszać się naprawdę szybko.

      – Zależy, jak bardzo ma pani zamiar forsować silniki. Jeśli przekieruje pani całą energię, żeby rozpędzić statek, to komputer będzie zbierał ją skąd tylko się da. Najpierw zabierze ją ze wszystkich innych miejsc, ale w końcu także z naszych pól.

      – Jak już mam umierać, to wolę szybko niż powoli, prawda, Hybern?

      – Och – brzmiała odpowiedź.

      – Silniki na chodzie – oznajmił Inverr.

      – Widzę – Gineos uderzyła w swój ekran. – Masz współrzędne – zwróciła się do Inverra. – Zabieraj nas stąd, Ollie.

      – Mamy problem – zameldował Bernus.

      – Zdążyłam zauważyć – odparła Gineos. – Jaki tym razem?

      – Płycizna coraz szybciej się oddala i kurczy.

      – Widzę – powiedział Inverr.

      – Uda się mimo wszystko? – zapytała Gineos.

      – Zapewne. W każdym razie jakiejś części statku.

      – A co to znaczy?

      – Znaczy to dokładnie tyle, że w zależności od tego, jak wielka jest płycizna, część statku może zostać tutaj. Mamy kadłub i mamy pierścień. Kadłub to po prostu długa igła. Pierścień ma klik średnicy. Może się zdarzyć, że kadłub przejdzie, a pierścień nie.

      – Ale to zniszczy statek – stwierdziła Dunn.

      Gineos potrząsnęła głową.

      – To nie tak, jakbyśmy uderzyli w jakąś fizyczną barierę. Wszystko, co znajdzie się poza obwodem płycizny, po prostu zostanie poza nią. Odetnie tę część jak żyletką. Zamkniemy przegrody prowadzące do szprych pierścienia i przeżyjemy. To znaczy – tu zwróciła się do Inverra – jeśli uda nam się stworzyć bańkę.

      Bańka stanowiła mały klosz w czasoprzestrzeni, otoczony polem energetycznym wytwarzanym przez Mów do mnie, które otaczało statek w Nurcie. Technicznie bowiem rzecz biorąc, tam nie było żadnego „tam”. Każdy statek, który by nie zabrał ze sobą do Nurtu paczki z czasoprzestrzenią, przestałby istnieć w jakimkolwiek sensie.

      – Damy radę – powiedział Inverr.

      – Na pewno?

      – Jeśli nie, to i tak bez znaczenia.

      Na takie postawienie sprawy Gineos tylko odchrząknęła i zwróciła się do Dunn.

      – Nadaj na całym statku wiadomość alarmową, że wszyscy mają opuścić pierścień i przejść do kadłuba. – Następnie znów odezwała się do Inverra: – Jak długo nam zajmie dotarcie do płycizny?

      – Dziewięć minut.

      – Trochę dłużej – powiedział Bernus. – Płycizna nadal przyspiesza.

      – Powiedz ludziom, że mają pięć minut – Gineos rozkazała Dunn. – Potem blokujemy wyjścia z pierścienia. Jeśli zostaną po niewłaściwej stronie przegród, mogą się znaleźć poza statkiem.

      Dunn skinęła głową i nadała komunikat.

      – Zakładam, że pozwolicie wyjść tym, których zamknęliście w ich kwaterach – powiedziała do Inverra.

      – Pitera wpakowaliśmy do jego kajuty – odparł Inverr, mając na myśli szefa ochrony. Patrzył w monitor i dokonywał drobniutkich poprawek w kursie Mów do mnie. – Szybko da się to naprawić.

      – Cudownie.

      – Zdaje pani sobie sprawę, że będzie ciężko?

      – Wlecieć w płyciznę?

      – Też, ale miałem na myśli raczej sytuację, jeśli stracimy pierścień. Na statku jest nas dwie setki. Prawie cały prowiant i inne zapasy znajdują się w pierścieniu. A my nadal jesteśmy jakiś miesiąc od Kresu. Nawet w najlepszym przypadku nie wszystkim uda się przeżyć.

      – Cóż – stwierdziła Gineos – zakładam, że już planujesz, jak w pierwszej kolejności zjesz moje ciało.

      – To by była szlachetna ofiara z pani strony, kapitanie.

      – Nie potrafię powiedzieć, Ollie, czy żartujesz, czy mówisz serio.

      – Na tę chwilę, pani kapitan, ja też nie.

      – To chyba moment równie dobry jak każdy inny, żeby ci powiedzieć, że tak naprawdę nigdy cię nie lubiłam.

      Na te słowa Inverr się uśmiechnął, ale mimo wszystko nie odrywał wzroku od monitora.

      – Wiem, kapitanie. To jeden z powodów, dla których stanąłem po stronie buntowników.

      – To i pieniądze.

      – Tak, to i pieniądze – zgodził się Inverr. – A teraz proszę dać mi pracować.

      W ciągu kolejnych kilku minut pierwszy oficer udowadniał, że chociaż miał swoje wady, to zapewne był najlepszym nawigatorem, jakiego Gineos kiedykolwiek widziała. Płycizna wejściowa nie oddalała się od Mów do mnie liniowo. Zdawała się robić uniki i skakać do przodu i do tyłu. Zachowywała się jak jakiś niewidzialny tancerz, możliwy do wykrycia tylko dzięki emisjom fal radiowych w miejscach, gdzie Nurt napierał na czasoprzestrzeń. Bernus śledził płyciznę i przekazywał najświeższe dane. Inverr nanosił poprawki i niewzruszenie przysuwał statek coraz bliżej wejścia. Było to wielkie wydarzenie w dziejach podróży kosmicznych, może nawet w dziejach ludzkości. Mimo dramatycznych okoliczności, Gineos czuła się zaszczycona, mogąc brać w tym udział.

      – Aj, mamy problem – zawiadomił kanałem łączności wewnętrznej Hybern, tymczasowy główny inżynier. – Jesteśmy na etapie, na którym silniki muszą zacząć pobierać energię z innych systemów.

      – Potrzebujemy przednich pól dociskowych – stwierdziła Gineos. – Wszystko inne jest mało ważne.

      – Muszę mieć system nawigacji – wtrącił się Inverr, nadal nie odrywając wzroku od przyrządów.

      – Potrzebujemy pól dociskowych i nawigacji – poprawiła się Gineos. – Cała reszta jest mało ważna.

      – A co z systemami podtrzymywania życia? – zapytał Hybern.

      – Jeśli nam się nie uda w ciągu

Скачать книгу