Sybirpunk 3. Michał Gołkowski
Чтение книги онлайн.
Читать онлайн книгу Sybirpunk 3 - Michał Gołkowski страница 14
No i Mykoła dygnął to naprawdę od ręki, ot tak. Bez gadania, smęcenia, pierdolenia i narzekania wpiął się w gniazdo Strumienia, wywołał ekran i wprowadził, co trzeba.
Czasami aż się bałem tego, ile ten cyborg byłby w stanie zrobić.
– Przyszło – odparłem. – Natomiast potrzebowałem cię właśnie w roli tego, kto będzie próbował to powstrzymać, Kulas.
– No ale mogłeś powiedzieć!
Mogłem, fakt niezaprzeczalny.
– Kulas, mniejsza o większość, serio. Udało się, ja żyję, ty żyjesz. Część wrogów już nie.
– Chudy, ty się nie ciesz za bardzo, bo dla nas obydwu to może być stan przejściowy. W tej chwili, jak cię szukają, to naprawdę wszystko idzie na godziny.
– Będę miał w ciągu dnia, dwóch nowy komunikator. Czysty! – zastrzegłem od razu, widząc jego wzrok. – Ale i tak ci przyniosę, żebyś zerknął swoim okiem i sparował na jakimś bezpiecznym kanale komunikacji czy coś…
– Nie ma „bezpiecznych” kanałów, Chudy. A w ogóle po cholerę ci to? Przecież mówię ci: głowa nisko, niech się gównoburza przewali, zapomną o tobie. Co ty chcesz zrobić, człowieku?
Najprostszą wersją byłoby „zabić wszystkich”, ale bałem się to powiedzieć.
– Dokończyć to, co zacząłem, Kulas. Możesz mi posprawdzać, kto gdzie jest?
– Dokończyć, powiadasz. – Uniósł brew, pokręcił głową. – Chudy, to nie jest film sensacyjny, wiesz? To jest prawdziwe życie, jakbyś zapomniał. Tutaj jak dostaniesz kulkę, to umierasz, nie ma opcji „zabili go i uciekł”.
– Zaryzykuję mimo wszystko, jest dla kogo.
– Ach, no tak. Ty masz chociaż tę swoją dziunię.
Aż mi się pięść zacisnęła. Byłbym mu powiedział, co myślę o takim nazywaniu takich kobiet, ale potem pomyślałem sobie: a w dupie z nim.
Olga nie potrzebuje, żeby jej bronić przed durnym gadaniem. W ogóle nie potrzebuje. Obroni się sama.
Miałem nadzieję przynajmniej, że tak jest i tak będzie, a na wszelki wypadek i tak zamierzałem do niej zajrzeć. Tak jak powiedziała, musieliśmy poważnie porozmawiać.
– Ano, mam swoją dziunię. – Rozciągnąłem twarz w nieszczerym uśmiechu. – I psa mam, Kulas. I kilku przyjaciół, mam nadzieję.
– Jednego na pewno, Chudy. Ogarnę, zobaczę, co dam radę wykopać… Kto nas interesuje?
– Wszyscy, tak szczerze mówiąc. Zarnicki, Taran, Walera… Nie wiem, które z tych dwóch jeszcze żyje. Wołka możesz wykreślić z listy. No i docelowo Akułow.
Kulas spojrzał na mnie badawczo.
– Akułow – powtórzył.
– On siedzi na czubku tej całej piramidy i pociąga za sznurki, więc tak, Akułow. I jeśli dasz radę, posprawdzaj mi jeszcze, kiedy ten człowiek w ogóle się pojawił…
– Chudy, powoli, spokojnie. Od czego mam zacząć?
Nabrałem powietrza ustami, wypuściłem powoli przez nos.
– Nie wiem – sapnąłem.
– Nie no, to dojebany plan, kłaniam się nisko po samo piździsko. Może zaczniemy od żarcia, co? Wszamałbym coś niezdrowego, a we dwóch raźniej.
Skrzywiłem się, ale w tej samej chwili przeciągle zaburczało mi w brzuchu. Organizm już podjął decyzję za mnie.
…nocnej audycji na naszym kanale. Dochodzi już trzecia, za oknami biało i nie zanosi się, żeby miało być jakkolwiek inaczej. Ci ze słuchaczy, którzy dali radę wytrwać z nami, na pewno się ucieszą, słysząc, że w ramach dzisiejszej nocy wracamy do hitów z drugiej dekady tego stulecia, kiedy to…
…odebrano i przekazano służbom. Akcje służb mundurowych mają na celu przejęcie nielegalnie produkowanej syntadrenaliny, która po procesie rektyfikacji będzie…
No i ja panu powtarzam, że to wszystko to tak naprawdę fasada jest, wielka ściema! Przecież rząd doskonale wie, w jakiej jesteśmy sytuacji, więc to ujadanie totalnej opozycji, że niby coś jest nie tak, można między bajki włożyć!
…właśnie w ten sposób. Ktokolwiek będzie posiadał informacje o miejscu przebywania poszukiwanego, proszony jest o…
…gorące, wilgotne i chętne, w dowolnym kolorze skóry i wieku. Jesteśmy otwarci całą dobę, więc zamów już teraz, a dostaniesz…
Totalny, wszechogarniający syf.
003
Nie da się zaprzeczyć, że z pełnym żołądkiem lepiej się myśli.
Nadal oczywiście nic sensownego nie wymyśliłem, ale przynajmniej proces był milszy.
Uzbrojony w podstawową wiedzę, przefiltrowaną wstępnie przez Kulasowe umiejętności analityczne i wyczucie sytuacji, ruszyłem na Oktiabrski.
Było już mocno późno, przysypane śniegiem miasto zwalniało i przestawiało się na nocny tryb życia. Witryny sklepów i knajp mżyły światłem, odbitym od zalegającego na chodnikach i rozpraszającym się we wciąż sypiącym, chociaż nieco już drobniejszym śniegu. Zawsze wieczorami wydawało się w taką pogodę, że ładniejsze to wszystko jest, czystsze, bardziej zadbane… A to po prostu brud chował się pod spodem.
– Wiosna pokaże, kto gdzie nasrał – zamruczałem sam do siebie słowami Daniłowa. Ano, pokaże, niezaprzeczalnie.
Bardzo, bardzo dawno się tyle po NeoSybirsku nie nachodziłem na własnych nogach. Miasto zupełnie inaczej wyglądało z pozycji pieszego obserwatora. Diametralnie odmiennie odbierało się jego dynamikę i samą architekturę…
Ech, chyba miałem jakiś nawrót zachwytu nad światem po tym, jak otarłem się o śmierć.
Bardziej przyziemnie zatem: wszędzie było pełno błocka, w które zamieniał się posypywany chemikaliami śnieg. Właściciele lokali spychali go łopatami, jadące ulicą pługi przerzucały go lemieszami z powrotem na chodnik. Piesi wydeptywali w tworzących się na wysokości krawężników zaspach własne, wąskie przejścia.
Zaludniający