Zima świata. Ken Follett
Чтение книги онлайн.
Читать онлайн книгу Zima świata - Ken Follett страница 11
Poranna rozróba go poruszyła. Polityka stanowiła część życia Lloyda: matka była deputowaną do parlamentu, ojciec pełnił funkcję radnego dzielnicy, on zaś przewodniczył londyńskiej młodzieżówce Partii Pracy. Zawsze jednak polityka ograniczała się do debatowania i głosowania. Aż do dziś. Nigdy nie widział, by umundurowane zbiry demolowały siedzibę jakiejś organizacji na oczach roześmianych gliniarzy. Tak wygląda polityka prowadzona bez białych rękawiczek, i ten obraz wstrząsnął Lloydem.
Czy to mogłoby się zdarzyć w Londynie? – pisał. W pierwszym odruchu pomyślał, że to wykluczone. Jednak Hitler miał sympatyków wśród brytyjskich przemysłowców oraz właścicieli gazet. Zaledwie przed kilkoma miesiącami zbuntowany parlamentarzysta, sir Oswald Mosley, utworzył Brytyjski Związek Faszystów. Jego członkowie paradowali w uniformach przypominających mundury. Co będzie dalej?
Skończył pisać, złożył list, a potem wsiadł do metra jadącego do śródmieścia. On i matka mieli zjeść obiad z Walterem i Maud von Ulrichami. Lloyd przez całe życie słuchał opowieści o Maud. Jej przyjaźń z matką Lloyda była czymś niezwykłym: Ethel rozpoczęła swoje życie zawodowe jako pokojówka w wielkim domu należącym do rodziny Maud. Później obie zostały sufrażystkami i razem walczyły o prawo wyborcze dla kobiet. W czasie wojny wydawały feministyczną gazetkę „Żona Żołnierza”. Poróżniły się w kwestii taktyki i ich drogi się rozeszły.
Lloyd dobrze pamiętał wizytę von Ulrichów w Londynie w 1925 roku. Miał dziesięć lat i był zakłopotany, że nie zna niemieckiego, chociaż Erik i Carla, którzy mieli pięć lat i trzy lata, mówili w obu językach. Właśnie wtedy Ethel i Maud postanowiły puścić w niepamięć dawne nieporozumienia.
Restauracja nazywała się Bistro Robert i miała wystrój w stylu art déco. Stoły i krzesła były nieprzyjemnie kanciaste, a lampy na metalowych podstawach wieńczyły wymyślne abażury z kolorowego szkła. Uwagę Lloyda zwróciły wykrochmalone białe serwetki stojące na baczność obok talerzy.
Pozostała trójka uczestników posiłku już czekała. Lloyd ocenił, że panie prezentują się bardzo atrakcyjnie; obie były dystyngowane, doskonale ubrane i pewne siebie. Goście siedzący przy innych stolikach rzucali na nie pełne podziwu spojrzenia. Lloyd domyślał się, że matka sporo się nauczyła od przyjaciółki arystokratki.
Kiedy złożyli zamówienie, Ethel wyjaśniła, co skłoniło ją do podróży do Niemiec.
– W tysiąc dziewięćset trzydziestym pierwszym straciłam miejsce w parlamencie. Mam nadzieję, że odzyskam je w następnych wyborach, ale tymczasem muszę zarabiać na życie. Na szczęście nauczyłaś mnie dziennikarskiego fachu, Maud.
– Nie musiałam cię dużo uczyć – odparła przyjaciółka. – Miałaś wrodzony talent.
– Piszę cykl artykułów o nazistach dla „News Chronicle”, podpisałam także umowę na książkę z wydawcą, który nazywa się Victor Gollancz. Zabrałam Lloyda, by był moim tłumaczem. Mój syn uczy się francuskiego i niemieckiego.
Widząc jej pełen dumy uśmiech, Lloyd poczuł, że nie zasługuje na taką matkę.
– Jak dotąd moje umiejętności tłumacza nie zostały poddane poważniejszej próbie – wyznał. – Spotykaliśmy się na ogół z ludźmi, którzy tak jak państwo doskonale mówią po angielsku.
Lloyd zamówił sznycel wiedeński, którego w Anglii nigdy nie jadł. Bardzo mu smakował.
– A ty nie powinieneś być teraz w szkole? – zaciekawił się Walter.
– Mama uznała, że w ten sposób nauczę się niemieckiego, a szkoła wyraziła zgodę.
– Może popracowałbyś przez jakiś czas w Reichstagu? Niestety, praca nie byłaby płatna, ale przez cały dzień rozmawiałbyś po niemiecku.
– Byłoby świetnie – ucieszył się Lloyd. – Co za wspaniała okazja!
– Pod warunkiem że Ethel da sobie bez ciebie radę – dodał Walter.
Ethel się uśmiechnęła.
– A mogłabym na niego liczyć od czasu do czasu, gdyby okazało się, że jest mi bardzo potrzebny?
– Naturalnie.
Ethel wyciągnęła rękę i dotknęła dłoni Waltera. Lloyd uświadomił sobie, że tych troje łączy wyjątkowo bliska więź.
– To bardzo miło z twojej strony, Walterze.
– Ależ skąd. Przyda mi się młody, lotny asystent, który rozumie politykę.
– Ja nie mam już pewności, czy rozumiem politykę… – Ethel westchnęła. – Co, u licha, dzieje się w Niemczech?
– W połowie lat dwudziestych wszystko szło dobrze – odparła Maud. – Mieliśmy demokratyczną władzę, a gospodarka się rozwijała. Zawaliło się po krachu na Wall Street w tysiąc dziewięćset dwudziestym dziewiątym. Teraz tkwimy w głębokiej recesji. – Jej głos drżał, pobrzmiewała w nim nuta żalu. – Czasem w kolejce do jednego ogłoszenia o pracy ustawia się stu mężczyzn. Patrzę na ich twarze, są zrozpaczeni. Nie wiedzą, jak nakarmić dzieci. Naziści dają im nadzieję, a oni myślą: Co mam do stracenia?
Walter uznał, że żona trochę przesadza.
– Na szczęście Hitler nie zdołał przekonać do siebie większości Niemców – odezwał się pogodnym tonem. – W ostatnich wyborach naziści zdobyli jedną trzecią głosów. Ich partia ma najwięcej miejsc w parlamencie, ale Hitler stoi na czele rządu mniejszościowego.
– I dlatego domaga się następnych wyborów – wtrąciła Maud. – Potrzebuje większości, by zamienić państwo niemieckie w bezwzględną dyktaturę, do której dąży.
– Zdobędzie ją? – spytała Ethel.
– Nie – odrzekł Walter.
– Tak – powiedziała Maud.
– Nie wierzę, że Niemcy naprawdę zagłosują za dyktaturą – upierał się Walter.
– Ależ to nie będą sprawiedliwe wybory! – zaoponowała gniewnie Maud. – Wystarczy popatrzeć, co stało się dzisiaj z moją gazetą. Niebezpieczeństwo grozi każdemu, kto krytykuje nazistów. Tymczasem ich propaganda panoszy się wszędzie.
– I wygląda na to, że nikt nie stawia oporu! – zauważył Lloyd, który żałował, że nie znalazł się nieco wcześniej pod siedzibą „Demokraty”, bo miałby okazję przyłożyć paru brunatnym koszulom. Uprzytomnił sobie, że zacisnął dłoń w pięść; musiał użyć całej siły woli, by ją rozprostować. Jednak wzburzenie wcale nie minęło. – Dlaczego lewicowcy nie robią nalotów na faszystowskie gazety? Powinno się im odpłacić tą samą monetą!
– Nie wolno nam odpowiadać przemocą na przemoc! – rzekła z naciskiem Maud. – Hitler tylko czeka na pretekst, by przystąpić do ataku, ogłosić stan wyjątkowy, odrzucić prawa obywatelskie i wsadzić przeciwników do więzienia. Nie możemy podsuwać