Zima świata. Ken Follett

Чтение книги онлайн.

Читать онлайн книгу Zima świata - Ken Follett страница 48

Zima świata - Ken Follett

Скачать книгу

      Kiedy znaleźli się na dworze, błysnął flesz aparatu fotograficznego.

      VII

      Woody Dewar odebrał egzemplarz Studiów nad histerią Freuda przysłany pocztą przez księgarza z Nowego Jorku. Wieczorem w dniu balu w jachtklubie, stanowiącym szczytowy punkt letniego sezonu towarzyskiego w Buffalo, owinął go ładnie w brązowy papier i przewiązał wstążką.

      – Czekoladki dla jakiejś szczęściary? – zainteresowała się matka, mijając go w holu. Miała tylko jedno oko, ale widziała nim wszystko.

      – Książka dla Joanne Rouzrokh.

      – Nie będzie jej na balu.

      – Wiem.

      Matka zatrzymała się i spojrzała na niego.

      – Ty myślisz o niej poważnie – stwierdziła po chwili.

      – Tak, ale ona uważa, że jestem za młody.

      – Zapewne w grę wchodzi duma. Koleżanki by ją wypytywały, dlaczego nie znalazła sobie chłopaka w swoim wieku. Dziewczęta są pod tym względem okrutne.

      – Nie zamierzam się poddawać. Poczekam, aż wydorośleję.

      Matka się uśmiechnęła.

      – Nie wątpię, że potrafisz ją rozbawić.

      – Owszem, to mój najmocniejszy atut.

      – No cóż, ja też długo czekałam na twojego ojca.

      – Naprawdę?

      – Zakochałam się w nim od pierwszego wejrzenia i tęskniłam przez długie lata. Musiałam patrzeć, jak zakochuje się w tej bezmyślnej krowie Oldze Vyalovej, która na niego nie zasługiwała, ale miała dwoje oczu. Bogu dzięki, że zaliczył ją szofer. – Mama Woody’ego nie przebierała w słowach, szczególnie gdy w pobliżu nie było babci. Nabrała złych nawyków przez lata spędzone na pracy w gazetach. – A potem poszedł na wojnę. Musiałam pojechać za nim do Francji i dopiero tam przyparłam go do muru.

      Woody słyszał, że w jej głosie nostalgia miesza się z bólem.

      – Dotarło do taty, że jesteś odpowiednią dla niego dziewczyną?

      – W końcu dotarło.

      – Może i ze mną tak będzie.

      Matka go ucałowała.

      – Powodzenia, synku.

      Dom Rouzrokhów stał półtora kilometra dalej i Woody poszedł pieszo. Tego wieczoru nikt z rodziny nie wybierze się na bal. Nazwisko Dave’a krzyczało z pierwszych stron wszystkich gazet po tajemniczym incydencie w hotelu Ritz-Carlton w Waszyngtonie. Typowy nagłówek brzmiał:

      MAGNAT PRZEMYSŁU ROZRYWKOWEGO

      OSKARŻONY PRZEZ GWIAZDKĘ FILMOWĄ

      Woody ostatnio nauczył się nie ufać gazetom, jednak naiwni ludzie mówili, że skoro policja aresztowała Dave’a, to musi coś w tym być.

      Od tamtej pory nikt z rodziny Rouzrokhów nie pojawił się na żadnej imprezie towarzyskiej.

      Przed domem zatrzymał Woody’ego uzbrojony strażnik.

      – Rodzina nie przyjmuje odwiedzin – rzucił szorstko.

      Woody domyślił się, że musiał odprawić wielu dziennikarzy, więc wybaczył mu niegrzeczność. Przypomniał sobie imię pokojówki Rouzrokhów.

      – Niech panna Estella przekaże Joanne, że Woody Dewar ma dla niej książkę.

      – Możesz zostawić ją mnie – odrzekł strażnik, wyciągając rękę.

      Woody ani myślał tego robić.

      – Nie, dziękuję.

      Mężczyzna spojrzał na niego z irytacją, ale zaprowadził go do drzwi i nacisnął dzwonek. Otworzyła Estella.

      – O, pan Woody, proszę wejść. Joanne się ucieszy!

      Woody posłał strażnikowi triumfalne spojrzenie i wszedł.

      Służąca wprowadziła go do pustego salonu i zaproponowała mleko i ciastka, jakby wciąż był dzieckiem. Grzecznie odmówił. Po minucie zjawiła się Joanne. Miała ściągniętą twarz, a jej oliwkowa skóra przybrała blady odcień. Mimo to uśmiechnęła się do niego ciepło i usiadła, by porozmawiać.

      Ucieszyła się z książki.

      – Teraz zamiast pleść trzy po trzy o panu Freudzie, będę musiała przeczytać jego dzieło. Masz na mnie dobry wpływ.

      – Wolałbym mieć zły.

      Joanne nie skomentowała tej uwagi.

      – Nie idziesz na bal?

      – Mam bilet, ale skoro ty się nie wybierasz, nic tam po mnie. Może pójdziemy do kina?

      – Nie, naprawdę dziękuję.

      – Albo na kolację do jakiegoś cichego lokalu? Pojechalibyśmy autobusem, jeśli nie masz nic przeciwko temu.

      – Och, Woody, nie mam nic przeciwko autobusom, ale jesteś dla mnie za młody. Poza tym lato prawie się kończy. Niedługo wrócisz do szkoły, a ja wyjeżdżam do Vassar.

      – Pewnie będziesz się tam umawiała na randki.

      – Taką mam nadzieję!

      Woody wstał.

      – No cóż, trudno, złożę śluby czystości i pójdę do klasztoru. Nie odwiedzaj mnie, proszę, bo swoim widokiem będziesz rozpraszała braci.

      Parsknęła śmiechem.

      – Dziękuję, że oderwałeś moje myśli od rodzinnych kłopotów.

      Po raz pierwszy nawiązała do tego, co spotkało jej ojca. Woody nie zamierzał poruszać niewygodnego tematu, ale Joanne sama to zrobiła.

      – Wiesz, że wszyscy jesteśmy po waszej stronie – powiedział. – Nikt nie wierzy w wymysły tej aktoreczki. Ludzie w mieście zdają sobie sprawę, że ta świnia Lev Peshkov wszystko ustawił, i są na niego wściekli.

      – Wiem, ale samo oskarżenie jest tak haniebne, że ojciec bardzo cierpi. Myślę, że rodzice wyprowadzą się na Florydę.

      – Przykro mi.

      – Dziękuję. A teraz idź na bal.

      – Może pójdę.

      Odprowadziła go do drzwi.

      –

Скачать книгу