Krawędź wieczności. Ken Follett

Чтение книги онлайн.

Читать онлайн книгу Krawędź wieczności - Ken Follett страница 58

Krawędź wieczności - Ken Follett

Скачать книгу

Dave mieszkał w tym domu, odkąd pamiętał, i właściwie nigdy nie zwrócił na niego uwagi. Spojrzał na murowaną fasadę z regularnymi rzędami georgiańskich okien.

      – Niesamowitym? – zdziwił się.

      – Jest taki stary.

      – Z osiemnastego wieku. Chyba. Ma tylko ze dwieście lat.

      – Tylko! – Beep się roześmiała. – W San Francisco nic nie ma dwustu lat!

      Dom stał przy Great Peter Street w Londynie, kilka minut marszu od gmachu parlamentu. Większość okolicznych budynków pochodziła z osiemnastego stulecia. Dave miał niejasną świadomość, że zbudowano je dla posłów i parów, którzy musieli bywać na posiedzeniach Izby Gmin i Izby Lordów. Ojciec Dave’a, Lloyd Williams, był parlamentarzystą.

      – Palisz? – zapytała Beep, wyjmując paczkę papierosów.

      – Tylko kiedy nadarzy się sposobność.

      Poczęstowała go i oboje zapalili.

      Ursula Dewar, zwana Beep, także miała trzynaście lat, ale wyglądała na starszą od Dave’a. Nosiła szykowne amerykańskie ubrania, ciasne swetry oraz wąskie dżinsy i wysokie buty. Chwaliła się, że umie prowadzić samochód. Brytyjskie radio uważała za nudziarstwo: były zaledwie trzy stacje, żadna nie grała rock and rolla, a poza tym kończyły nadawanie o północy! Kiedy przyłapała Dave’a na tym, że gapi się na drobne wybrzuszenia jej piersi pod czarnym golfem, nie zawstydziła się, tylko uśmiechnęła. Jednakże nie dała mu okazji do pocałunku.

      Nie byłaby pierwszą dziewczyną, którą całował. Chętnie by jej to powiedział, żeby sobie nie myślała, że brakuje mu doświadczenia. Byłaby trzecią, jeśli liczyć Lindę Robertson, która po prawdzie nie odwzajemniła jego całusa. Najważniejsze, że Dave wiedział, o co chodzi.

      Ale z Beep jak dotąd mu się nie udało.

      Mimo że był blisko. Dyskretnie objął ją ramieniem, kiedy siedzieli na tylnym siedzeniu humber hawka jego ojca, lecz dziewczyna odwróciła głowę i patrzyła na oświetlone latarniami ulice. Nie chichotała, kiedy się ją łaskotało. Tańczyli jive’a przy muzyce odtwarzanej w pokoju jego piętnastoletniej siostry Evie z gramofonu Dansette, nie chciała jednak zatańczyć z nim wolnego tańca, gdy położył na talerzu gramofonu płytę z utworem Elvisa Presleya Are You Lonesome Tonight?

      Pomimo to żył nadzieją. Niestety, to nie była odpowiednia chwila, kiedy tak stali w zimowe popołudnie w małym ogrodzie. Beep obejmowała się ramionami, oboje byli opatuleni w najlepsze ubrania. Czekało ich oficjalne spotkanie rodzinne, ale później zaplanowano prywatkę. Beep miała w torebce ćwierćlitrową butelkę wódki, którą będzie można zaprawić bezalkoholowe drinki, podczas gdy ich rodzice hipokryci będą się raczyli whisky i ginem. A potem wszystko może się zdarzyć. Wpatrywał się w różowe usta dziewczyny przywierające do filtra chesterfielda i tęsknie wyobrażał sobie, jak to będzie.

      – Chodźcie, zbieramy się! – zawołała z amerykańskim akcentem matka Dave’a. Rzucili niedopałki na klomb i weszli do środka.

      Obie rodziny gromadziły się w holu. Babcia Dave’a, Ethel Leckwith, miała zostać „przedstawiona” w Izbie Lordów. Oznaczało to, że uzyska oficjalny tytuł lady, a poza tym zasiądzie jako par z ramienia Partii Pracy w izbie wyższej parlamentu. Lloyd i Daisy, rodzice Dave’a, czekali z jego siostrą Evie oraz młodym przyjacielem rodziny Jasperem Murrayem. Byli tam również Dewarowie, przyjaciele z czasów wojny. Woody Dewar pracował jako fotograf i otrzymał roczny kontrakt w Londynie. Przybył ze swoją żoną Bellą oraz dziećmi – Cameronem i Beep. Teatr brytyjskiego życia publicznego fascynował wszystkich Amerykanów, toteż Dewarowie przyłączyli się do świętowania. Liczną grupą opuścili domostwo i skierowali się ku Parliament Square.

      Kiedy podążali zamglonymi ulicami Londynu, uwaga Beep przeniosła się z Dave’a na Jaspera Murraya. Osiemnastolatek przypominał wikinga: był wysoki, szeroki w barach i jasnowłosy. Miał na sobie grubą tweedową marynarkę. Dave marzył o tym, by być dorosły i męski i żeby Beep spoglądała na niego z wyrazem podziwu i pragnienia.

      Traktował Jaspera jak starszego brata i prosił go o radę. Wyznał mu, że ubóstwia Beep i nie wie, jak zdobyć jej serce.

      – Staraj się dalej – odparł chłopak. – Czasem wystarczy sama wytrwałość.

      Teraz słyszał ich rozmowę.

      – A więc jesteś kuzynem Dave’a? – zapytała Beep, gdy przemierzali plac przed gmachem parlamentu.

      – Niezupełnie – zaprotestował Jasper. – Nie jesteśmy spokrewnieni.

      – To dlaczego mieszkasz tu za darmochę?

      – Moja matka chodziła do szkoły w Buffalo razem z jego matką. Tam poznały twojego ojca i od tej pory wszyscy się przyjaźnią.

      Dave wiedział, że nie była to pełna opowieść. Matka Jaspera Eva była uciekinierką z nazistowskich Niemiec, a Daisy, matka Dave’a, z charakterystyczną dla siebie szlachetnością przyjęła ją do siebie. Jednak Jasper wolał nie podkreślać ogromu długu swojej rodziny wobec Williamsów.

      – Co studiujesz? – chciała wiedzieć Beep.

      – Francuski i niemiecki. Jestem w St. Julian’s, jednym z większych college’ów Uniwersytetu Londyńskiego. Ale przede wszystkim piszę w studenckiej gazetce, będę dziennikarzem.

      Dave poczuł zazdrość. Nigdy nie nauczy się francuskiego ani nie pójdzie na wyższą uczelnię. Był w ogonie klasy ze wszystkich przedmiotów, a ojciec rozpaczał.

      – Gdzie są twoi rodzice? – indagowała Beep.

      – W Niemczech. Wędrują po świecie razem z armią. Ojciec jest pułkownikiem.

      – Pułkownikiem! – powtórzyła dziewczyna z podziwem.

      – Co ona sobie myśli, ta mała smarkula? – szepnęła Dave’owi na ucho jego siostra Evie. – Najpierw robi do ciebie słodkie oczy, a potem flirtuje z pięć lat starszym facetem!

      Nie skomentował tego; wiedział, że siostra ma słabość do Jaspera. Mógł z niej zadrwić, ale się powstrzymał. Lubił siostrę, a poza tym lepiej jest zachować coś takiego dla siebie i wykorzystać, kiedy Evie zajdzie mu za skórę.

      – Czy arystokratą trzeba się urodzić? – dociekała Beep.

      – Nawet w najstarszych rodzinach musi być ten pierwszy – odparł Jasper. – Ale teraz mamy dożywotnich parów, którzy nie przenoszą tytułów na potomstwo. Pani Leckwith zostanie takim właśnie parem.

      – Będziemy musieli się jej kłaniać?

      Jasper się zaśmiał.

      – Nie, głuptasie.

      – Czy królowa będzie obecna na ceremonii?

      – Nie.

      – Jestem rozczarowana!

      –

Скачать книгу