Świat Zofii. Jostein Gaarder
Чтение книги онлайн.
Читать онлайн книгу Świat Zofii - Jostein Gaarder страница 16
Według Hipokratesa najważniejszym sposobem ochrony przed chorobą jest umiar i zdrowy styl życia. Dla człowieka naturalne jest być zdrowym. Kiedy pojawia się choroba, to dlatego, że natura „zboczyła z drogi” z powodu braku cielesnej lub duchowej równowagi. Drogą człowieka do zdrowia jest umiar, harmonia i „zdrowy duch w zdrowym ciele”.
Dzisiaj wiele się mówi o etyce lekarskiej. Oznacza to, że lekarz zobowiązany jest działać zgodnie z pewnymi etycznymi zasadami. Nie wolno mu na przykład wypisywać zdrowym ludziom recept na lekarstwa. Lekarza poza tym obowiązuje tajemnica lekarska, a to znaczy, że nie może opowiadać nikomu, co pacjent powiedział mu o swojej chorobie. Idee te mają swe korzenie w działalności Hipokratesa, który żądał, aby jego uczniowie składali następującą przysięgę:
Sposób życia urządzać będę chorym dla ich dobra, podług sił moich i zdolności, dalekim będąc od wszelkiego uszkodzenia i krzywdy wszelkiej.
Nigdy nikomu, ani na żądanie, ani na prośby niczyje nie podam trucizny, ani też takiego nie powezmę zamiaru, jak również nie udzielę żadnej niewieście środka poronnego.
W czystości i niewinności świętej zachowam życie moje i sztukę moją, ani też operacji kamienia nigdy wykonywać nie będę, pozostawiając to ludziom tego rzemiosła.
Do czyjegokolwiek domu wnijdę, celem wejścia mojego będzie jedynie dobro chorego, jakoż nigdy kierować mną nie będzie rozmyślne bezprawie, ani występek, ani chuć lubieżna, bądź względem niewiasty, bądź względem mężczyzny, ani wolnych, ani niewolników.
Cokolwiek podczas pełnienia obowiązków zawodu mojego, a nawet poza obrębem czynności lekarskich, w życiu ludzkim bym zobaczył lub posłyszał, co rozgłaszanem być nie potrzebuje, przechowam w milczeniu, nigdy, nikomu, nie wypowiadając tego.
Jeżeli przysięgi tej dotrzymam w świętości i w niczem jej nie naruszę, oby mi wolno było w szczęśliwości i poważaniu wszystkich ludzi wieść życie po wsze czasy i błogich owoców sztuki mojej używać w obfitości; jeżeli naruszę przysięgę tę i stanę się wiarołomnym, przeciwnej niech doznam doli.
Zofia obudziła się w sobotę rano i gwałtownie usiadła na łóżku. Czy to był tylko sen, czy też naprawdę widziała filozofa?
Pomacała ręką pod łóżkiem. Tak, leżał tam list, który nadszedł w nocy. Zofia pamiętała, że czytała o wierze Greków w przeznaczenie. A więc nie był to jedynie sen.
Oczywiście, że to był filozof! I co więcej – na własne oczy widziała, że zabrał list od niej.
Zofia wstała i schyliła się pod łóżko. Wyciągnęła wszystkie zapisane na maszynie kartki. Ale co to? Tuż przy ścianie leżało coś czerwonego. Jakaś chustka?
Dziewczynka wsunęła się pod łóżko i wyłowiła czerwoną jedwabną apaszkę. Zofia była absolutnie pewna: chustka nigdy nie należała do niej.
Zaczęła dokładnie oglądać apaszkę i z ust wyrwał jej się stłumiony okrzyk, kiedy zobaczyła, że wzdłuż brzegu napisano coś czarnym flamastrem: „Hilda”.
Hilda! Ale kim była Hilda? Jak to możliwe, że ich drogi skrzyżowały się w taki sposób?
…najmądrzejszy jest ten, który wie, czego nie wie…
Zofia włożyła letnią sukienkę i wkrótce była już na dole w kuchni. Matka stała pochylona nad kuchennym blatem. Zofia postanowiła nie wspominać nic o jedwabnej apaszce.
– Przyniosłaś już gazetę? – zapytała pospiesznie. Matka odwróciła się w jej stronę.
– Może ty będziesz taka kochana i ją przyniesiesz?
Zofia pobiegła żwirowaną alejką i po chwili pochylała się nad zieloną skrzynką na listy.
Tylko gazeta. No jasne, nie mogła spodziewać się odpowiedzi na swój list tak od razu. Na pierwszej stronie gazety przeczytała kilka linijek o norweskim batalionie ONZ w Libanie.
Batalion ONZ… Czy nie taki sam napis widniał na stemplu na pocztówce od ojca Hildy? Ale na kartce były norweskie znaczki. Może norwescy żołnierze ONZ zabrali ze sobą norweską pocztę…
Kiedy wróciła do kuchni, matka zagadnęła drwiącym tonem:
– Ostatnio jakoś bardzo interesują cię gazety.
Na szczęście nie wspomniała już o skrzynkach pocztowych i listach ani podczas śniadania, ani później w ciągu dnia. Kiedy wyszła po zakupy, Zofia zabrała list o wierze w przeznaczenie do Zaułka.
Serce podskoczyło jej w piersi, kiedy dostrzegła niedużą białą kopertę tuż obok puszki z listami od nauczyciela filozofii. Była przekonana, że to nie ona ją tam położyła.
I ta koperta była wilgotna na brzegach. W dodatku tak jak i biała koperta, którą dostała wczoraj, miała parę głębokich zadraśnięć.
Czy filozof był tutaj? Czyżby wiedział o jej tajemniczej kryjówce? Ale dlaczego koperty były mokre?
Od tych wszystkich pytań Zofii zakręciło się w głowie. Otworzyła kopertę i zaczęła czytać list:
Droga Zosiu!
Przeczytałem Twój list z wielkim zainteresowaniem, ale szczerze mówiąc i z pewnym smutkiem. Muszę Cię bowiem zmartwić i odmówić zaproszenia na kawę. Pewnego dnia się spotkamy, ale na razie jeszcze przez długi czas nie mogę się pokazać na Kapitańskim Zakręcie.
Muszę też dodać, że od tej pory nie będę osobiście przekazywać Ci listów. To zbyt ryzykowne. Kolejne listy przyniesie mój mały posłaniec. Będą one natomiast dostarczane bezpośrednio do tajemnego miejsca w ogrodzie.
Nadal możesz się ze mną kontaktować, jeśli przyjdzie Ci na to ochota. Wówczas musisz zostawić różową kopertę i włożyć do niej herbatnik albo kostkę cukru. Kiedy posłaniec zauważy taki list, na pewno przyniesie pocztę do mnie.
PS Naprawdę nie jest przyjemnie odrzucać zaproszenie na kawę od młodej damy. Tym razem jednak było to absolutnie konieczne.
PS PS Gdybyś kiedyś znalazła czerwoną jedwabną apaszkę, proszę, byś dobrze jej pilnowała. Czasami zdarza się, że takie rzeczy zostają podmienione. Zwłaszcza w szkole i podobnych instytucjach. A to przecież jest szkoła filozofii.
Pozdrowienia
Alberto Knox
Zofia przeżyła czternaście lat i w tym czasie zdążyła dostać już sporo listów, przynajmniej na święta, urodziny i podobne okazje. Ten list był jednak najdziwniejszy, jaki kiedykolwiek otrzymała.
Nie