Świat Zofii. Jostein Gaarder
Чтение книги онлайн.
Читать онлайн книгу Świat Zofii - Jostein Gaarder страница 19
Odmawiał na przykład uczestnictwa w skazywaniu ludzi na śmierć, sprzeciwiał się także donoszeniu na przeciwników politycznych. W końcu przypłacił to życiem.
W 399 r. p.n.e. został oskarżony o wprowadzanie nowych bogów i o zwodzenie młodzieży na manowce. Niewielką większością głosów został uznany winnym przez zgromadzenie liczące 500 osób.
Na pewno mógł prosić o ułaskawienie, a w każdym razie uratowałby głowę, gdyby zgodził się na opuszczenie Aten. Jeśliby jednak na to przystał, nie byłby Sokratesem. On cenił spokój własnego sumienia – i prawdę – wyżej niż życie. Zapewnił, że działał, mając na uwadze jedynie dobro państwa. Skazano go na śmierć. Nieco później, w obecności najbliższych przyjaciół, opróżnił kielich z trucizną i zmarł.
Dlaczego, Zosiu? Dlaczego Sokrates musiał umrzeć? Pytanie to zadają sobie ludzie od 2400 lat. On jednak nie jest jedynym człowiekiem w historii, który przeciągnął strunę i musiał zapłacić życiem za swe przekonania. Wspomniałem już o Jezusie. Między osobami Jezusa i Sokratesa jest więcej podobieństw. Wymienię kilka z nich.
I Jezus, i Sokrates uważani byli za postacie tajemnicze już przez swoich współczesnych. Żaden z nich nie zapisał swojego przesłania, jesteśmy więc zdani wyłącznie na wizerunki, jakie przekazali nam ich uczniowie. Pewne jest natomiast, że obaj osiągnęli mistrzostwo w sztuce prowadzenia rozmowy. Poza tym przemawiali z pewnością siebie, która mogła zachwycać, ale i irytować. Bardzo ważne jest również, że obaj uważali, iż przemawiają w imieniu kogoś od nich potężniejszego. Rzucali wyzwanie osobom sprawującym rządy w społeczeństwie, krytykując wszelkie formy niesprawiedliwości i nadużycia władzy. I na koniec: obaj swoją działalność przypłacili życiem.
Również jeśli chodzi o procesy przeciwko Jezusowi i Sokratesowi, możemy dostrzec cechy wspólne. Obaj mogli prosić o ułaskawienie i tym samym uratować życie. Czuli jednak, że nie wypełniliby swego powołania, gdyby nie dotrwali do końca. Właśnie dlatego, że ruszyli na spotkanie śmierci z podniesioną głową, zyskali sobie tysiące zwolenników również po śmierci.
Przeprowadzam to porównanie Jezusa i Sokratesa wcale nie po to, by stwierdzić, że byli tacy sami. Przede wszystkim chciałem powiedzieć, że obaj głosili przesłanie, którego nie da się oddzielić od ich osobistej odwagi.
Dżoker w Atenach
Sokrates, Zosiu! Jeszcze z nim nie skończyliśmy. Powiedzieliśmy sobie co nieco o jego metodzie. Ale co było jego filozoficznym założeniem?
Sokrates żył współcześnie z sofistami i tak jak oni bardziej interesował się człowiekiem i jego życiem aniżeli problemami filozofii przyrody. Pewien rzymski filozof, CYCERO, kilkaset lat później stwierdził, że Sokrates „sprowadził filozofię z nieba na ziemię, do miast, a nawet do domów, i kazał jej badać życie i obyczaje oraz to, co dobre, a co złe”.
Sokrates różnił się jednak od sofistów w bardzo istotnej kwestii. Sam nie uważał się za sofistę – a więc uczonego, mędrca. W przeciwieństwie więc do sofistów nie przyjmował zapłaty za swe nauczanie. Nie, Sokrates nazywał siebie filozofem w prawdziwym znaczeniu tego słowa. „Filo-zof” znaczy „ten, który poszukuje mądrości”.
Siedzisz wygodnie, Zosiu? Bardzo ważne dla całego kursu, byś zrozumiała różnicę między sofistą a filozofem. Sofiści pobierali opłatę za swe mniej lub bardziej drobiazgowe objaśnienia i tacy „sofiści” przewijali się przez całą historię ludzkości. Myślę tu o wszystkich tych nauczycielach i besserwisserach, którzy albo są zadowoleni z niewielkiej wiedzy, jaką posiadają, albo też chlubią się, że świetnie orientują się w wielu zagadnieniach, o których tak naprawdę nie mają pojęcia. Z pewnością w swym krótkim życiu spotkałaś już przynajmniej kilku takich „sofistów”. Prawdziwy filozof, Zosiu, to ktoś zupełnie inny, wręcz całkowite przeciwieństwo. Filozof zdaje sobie sprawę, jak mało w gruncie rzeczy wie. Właśnie dlatego ciągle od nowa poszukuje prawdziwej wiedzy. Sokrates był jednym z takich rzadko spotykanych ludzi. Był świadomy, że nie wie nic o życiu i świecie. I, uwaga, teraz dochodzimy do najważniejszego: brak wiedzy naprawdę mu dokuczał.
Filozof więc to ktoś taki, kto przyznaje, że jest cała masa spraw, których nie rozumie. I bardzo mu to przeszkadza. Tym samym i tak jest mądrzejszy od wszystkich, którzy chwalą się, że znają się na rzeczach, o których nie mają pojęcia.
„Najmądrzejszy jest ten, który wie, czego nie wie” – tak Ci napisałem. Sam Sokrates twierdził, że wie tylko jedno – a mianowicie, że nic nie wie. Dobrze zapamiętaj sobie tę wypowiedź, bo takie wyznanie rzadkie jest nawet wśród filozofów. Publiczne jego wygłaszanie może poza tym okazać się na tyle niebezpieczne, że przypłacisz to życiem. Największe zagrożenie stanowią zawsze ci, którzy pytają. Odpowiadanie na pytania nie jest już tak niebezpieczne. W jednym pytaniu zawierać się może więcej prochu niż w tysiącu odpowiedzi.
Czy słyszałaś kiedyś o nowych szatach cesarza? W rzeczywistości cesarz był kompletnie nagi, ale nikt z jego poddanych nie śmiał mu tego powiedzieć. Dopiero jakieś dziecko zawołało, że król jest nagi. To było odważne dziecko, Zosiu. Sokrates także miał dość odwagi, by oznajmić, jak mało my, ludzie, naprawdę wiemy. Ale podobieństwo dzieci i filozofów omówiliśmy już wcześniej.
Sprecyzuję: ludzkość stoi w obliczu kilku bardzo ważnych pytań, na które jak na razie nie potrafimy znaleźć właściwych odpowiedzi. Otwierają się przed nami dwie drogi: możemy albo oszukiwać siebie i resztę świata, twierdząc, że wiemy już to, co warto wiedzieć, albo też przymknąć oczy na owe poważne pytania i raz na zawsze postanowić więcej się tym nie zajmować. W ten sposób ludzkość dzieli się na dwa obozy. Ogólnie rzecz ujmując, ludzie są albo bardzo pewni swej wiedzy, albo też obojętni. (Obie te grupy czołgają się głęboko, głęboko w króliczym futrze). To tak, jakby dzieliło się talię kart na dwie części, droga Zosiu. Na jeden stosik kładziemy czerwone karty, a na drugi czarne. Ale czasami z talii wyłania się dżoker, który nie należy ani do kierów, ani do kar, trefli czy pików. Sokrates był takim dżokerem w Atenach. Nie był on ani pewny czegoś, ani obojętny. Wiedział tylko, że nic nie wie i nie dawało mu to spokoju. Stał się więc filozofem – kimś, kto się nie poddaje, kto niestrudzenie poszukuje pewnej wiedzy.
Podobno ktoś z Ateńczyków zapytał wyrocznię w Delfach, kto jest najmądrzejszym człowiekiem w Atenach. Wyrocznia odpowiedziała, że jest nim Sokrates. Kiedy o tym usłyszał Sokrates, łagodnie mówiąc, zdziwił się. (Osobiście przypuszczam, że wybuchnął śmiechem, Zosiu!). Udał się natychmiast do miasta i odwiedził człowieka, który zarówno we własnych oczach, jak i w oczach innych uchodził za mędrca. Kiedy jednak okazało się, że człowiek ów nie potrafił udzielić Sokratesowi żadnej pewnej odpowiedzi na zadane pytania, Sokrates zrozumiał wreszcie, że wyrocznia miała rację.
Dla Sokratesa ogromnie ważne było znalezienie solidnego fundamentu naszej wiedzy. Uważał, że ów fundament odnalazł w ludzkim rozumie. Tak silna wiara w ludzki rozum sprawiła, że był typowym racjonalistą.
Właściwa wiedza prowadzi do właściwego działania
Wspomniałem już o tym, iż Sokrates uważał, że przemawia przezeń boski głos, i że to sumienie mówi mu, co jest dobre i właściwe. Powiadał, że ten, kto wie, co jest dobre, będzie